Wsiadam do czarnego audi Michaela i duszę w sobie łzy,
zanim wypłyną na moje policzki. Michael patrzy na mnie przez lusterko w
samochodzie, bo usiadłam na tylnym siedzeniu. Chcę być jak najdalej od niego.
To wszystko jego wina. Gdyby tylko nie pojawiał się w moim życiu, do niczego by
nie doszło. Nie musiałabym zostawiać Leona – jedynego człowieka, którego kocham
bardziej, niż sobie to wyobrażałam – i uciekać od przyjaciół, by zapewnić im
jakąś przyszłość. Wszystko przez to, że wymarzony ojczulek pojawił się w moim
życiu i jest najgorszym potworem, jakiego kiedykolwiek widziałam.
Wbijam tępo wzrok w jezdnię. Nie mogę na niego patrzeć,
chociaż wiem, że on nie odrywa ode mnie wzroku. Za dużo jak na jeden wieczór.
Za dużo.
- Co się stało? – słyszę nagle. Budzą się w nim ojcowskie
uczucia? To nie dla niego.
Na początku zaciskam zęby, ale potem stwierdzam, że to
bez sensu, więc odpowiadam:
- Kiedyś, jak byłam mała, chciałam mieć tatę, który
kochałby mnie i był przy mnie. Potem, kiedy bardziej dorosłam, po prostu
chciałam, żebyście oboje z mamą żyli. Żebyście widzieli, jak kończę szkołę i
zaczynam dorosłe życie. Chciałam mieć jakąś rodzinę poza Carlosem – wyznaję z
bólem w sercu. Boli mnie każdy pojedynczy nerw. W końcu patrzę na niego
morderczym, zawiedzionym spojrzeniem. – Nie o takim ojcu marzyłam… Dlatego
uważaj, czego sobie życzysz.
Na początku jest cisza. Cholera, zabijająca wszystko
wokół cisza. Żyłam z nią przez tyle czasu, że aż się nią duszę.
- Przykro mi, że miałaś takie życie. Zasługujesz na coś
lepszego – odzywa się chwilę później.
- Ugh – prycham. – Milcz. Ty mi to zrobiłeś i nigdy tego
nie zmienisz. Jesteś potworem, którego cieszy ludzka krzywda. Nie chcę cię
znać, ale robię to dla ludzi, których kocham. Robię to, bo wiem, że nie mam
innego wyjścia.
Wymarzony ojciec powiedziałby, że mnie kocha i pozwala mi
odejść, żebym mogła zaznać szczęścia i zapomnieć o bólu. Powiedziałby, że się
zmieni, a jeśli nie – zniknie z mojego życia raz na zawsze. Właśnie tak
zrobiłby ojciec z moich snów i marzeń. Szkoda tylko, że on nigdy nie istniał.
Życie jest dużo gorsze, niż może się komukolwiek wydawać.
- Jeśli cię to pocieszy, to kiedyś chciałem być lepszym
człowiekiem. U boku twojej matki wszystko wydawało się łatwiejsze. – Samochód
rusza, a Michael kieruje w trakcie mówienia. – Ale potem ona zginęła, a moje
wizje lepszego siebie zakopałem wraz z jej ciałem pod ziemią.
Nienawidzę go bardziej, niż myślałam.
- Pozwoliłeś jej umrzeć – mówię z pogardą.
- Nie przesadzaj, Violetto. Chciałem, żeby była
bezpieczna, ale nigdy nie wychodziło mi dobrze troszczenie się innych, więc
dałem sobie święty spokój. Twoja matka jest szczęśliwsza tam, gdzie jest.
- Więc pozwól mi do niej dołączyć.
Twarz Michaela diametralnie się zmienia. Jakby stawał się
podstarzałym dziadkiem, którego dręczą nerwy i skończone marzenia. Panuje nad
nim wściekłość, pomieszana z przeraźliwym spokojem.
- Nigdy nie pozwolę ci umrzeć – oznajmia twardo.
Mam ciarki na rękach i nogach.
- Milutko – rzucam obojętnie, czując, jak życie wali mi
się pod nogami. Tracę swój grunt.
- Ty jesteś wszystkim, co mi pozostało. Nie mogę dać ci
odejść.
Nawet za cenę mojego szczęścia, ma zamiar targać mnie ze
sobą po całym świecie i załatwiać swoje brudne interesy. A ja z pokorą będę musiała
na to patrzeć i już wiem, jak bardzo będę żałować, że nigdy nie uciekłam temu
choremu psychicznie człowiekowi.
Patrzę na świat za szybą samochodu i wzdycham, bo dla
mnie już się skończył.
Wchodzimy do obszernego, ciemnego, obitego blachami
budynku, który przypomina mi przestarzały magazyn, w którym swojego czasu
przechowywano broń. Patrzę na zadowolenie zdobiące twarz Michaela i mam pewność,
że to miejsce, w którym do tego czasu przechowywane są rzeczy przeznaczone dla
większych dzieci. W środku zaczyna być duszno. Czuję mnóstwo sadzy, kurz i odór
paliwa. Na co spojrzę, widzę sadzę, brud i czerń. Każdy powiew wiatru sprawia,
że sterta kurzu osadzona na starym samochodzie – który prawdopodobnie przeszedł
już na emeryturę – i pojedynczych meblach, czy też (jak kto woli) przeróżnych
schowkach na alkohole.
Nie wierzę, że pracownicy Michaela są tacy święci i nie
chowają sobie tu piw po kątach. Co jeszcze chowane jest tu po kątach, powinno
pozostać tajemnicą. Nie chcę wiedzieć, dopóki nie będę zmuszona do tej wiedzy.
Stąpam cicho i przede wszystkim ostrożnie. Podłoga skrzypi pod naciskiem butów –
cóż, ile może wytrzymać przestarzałe drewno? Deski niemalże chylą się pod
naciskiem ciała mojego ojca.
Kiedy wydaje mi się, że jesteśmy tu sami, ale mimo to Michaelowi
nie schodzi z ust durny uśmieszek, słyszę donośne wołanie zza jakiejś ściany.
Tak tu ciemno, że ledwo co widać.
- Michael! Szefie! – Zza ściany (z jakiegoś pokoju,
przypuszczam) wychodzi wysoki, tęgi facet z pokaźnym zarostem na twarzy i
blizną pod okiem, jakby ktoś przejechał mu tam nożem. Szczerzy się do szefa,
ale kiedy zauważa mnie, przybiera dziwną minę. Zupełnie odruchowo zerkam na
ojca. Nie wierzę, że moja cicha nadzieja obejmuje bezpieczeństwo ze strony
Michaela. Naprawdę przez moment wierzę, że on nie pozwoli mnie nikomu dotknąć. –
Widzę, że dziś nie jesteś sam.
Michael patrzy na mnie z dumą, po czym zaciska pięść i
najwyraźniej gromi spojrzeniem kolegę po
fachu, bo ten nagle traci zapał.
- Trzymaj się od niej z daleka – warczy mój ojciec w
kierunku czarnowłosego dryblasa.
A więc nadzieja jeszcze jest. Mogło być gorzej.
- Wybacz, szefie. Od ostatniego razu uzupełniłem mapy i
lokacje, jakie chciałeś obejrzeć. Myślę, że to całkiem pokaźna oferta.
Dryblas podchodzi do okrągłego stołu postawionego w dokładnym
centrum całego tego pośmiewiska i sterty brudu. Michael idzie za nim, a ja
wlekę się powoli za ojcem tylko dlatego, że rozpaczliwie nie chcę być tu sama.
Cholera wie w jakim kącie czai się kolejny pracownik, któremu się spodobam. Lepiej
mieć się na baczności, zwłaszcza, że ani trochę nie podoba mi się to miejsce, a
pracowałam w policji (mniej więcej w policji, można to tak określić). Obaj mężczyźni
pochylają się nad dwiema mapami miasta położonymi obok siebie. Na jednej zaznaczona
jest ulica, na której znajduje się firma Carlosa (moja). Budynek jest
podkreślony czerwoną linią. Kolejnym takim miejscem jest firma, z którą Carlos
współpracuje. Poza miastem zaznaczyli czerwoną kropkę.
Zauważam, że Michael zawzięcie o czymś dyskutuje z
Dryblasem, dlatego (wcale nie na złość) wcinam im się w zdanie. Nie obchodzi
mnie, o czym rozmawiali. Można powiedzieć, że mam ich gdzieś.
- Co to za kropka poza miastem? – Wskazuję palcem kropkę
i spoglądam na nich wyczekująco. Oni spoglądają po sobie, jakby naradzali się
wzrokowo. A myślałam, że „kochany ojczulek” nie ma przede mną tajemnic. Myliłam
się?
W końcu Michael odpowiada:
- Budynek, w którym przechowujemy broń. Ten jest
pierwszy, ten na mapie drugi – oznajmia, jakby to nie było nic ważnego. Nic,
czym miałabym się interesować.
- Pewnie taka sama ruina jak to – rzucam z obrzydzeniem,
taksując wzrokiem miejsce, w którym niechętnie się znajduję. Potem patrzę na Michaela.
– Po jaką cholerę Ci tyle broni? Zamierzasz wszcząć wojnę, o której nic nie
wiem?
- Handluję bronią, dziecko. – Bierze oddech. – A jeśli
trzeba, używam.
Nagle sobie coś przypominam.
- A więc po to ci firma Carlosa? – pytam, jakby oświecona
i mrużę oczy. – Chcesz zrobić sobie z niej schowek na zabawki?
- Mniej więcej.
W momencie otwierają się drzwi tej ruiny i do środka jak
prosto z piekieł wysypuje się kilkoro facetów. Ubrani są jak usmolone w bagnie
dzieci, które właśnie wróciły z ogródka i (ku mojemu zdziwieniu) nie wszyscy
wyglądają, jakby chcieli kogoś zamordować. Niektórzy nawet się śmiali, wchodząc
do środka. Jednak kiedy zauważają, że w ich kryjówce nie ma tylko tego
Dryblasa, miny automatycznie im rzedną i wszyscy, jak na zaklęcie, stają w
miejscu z rękami wiszącymi jak u trupów. W sumie to nawet nie są tacy starzy,
jak przypuszczałam. Jeden z nich wygląda jakby był w moim wieku, drugi jakby
był przed trzydziestką, trzeci jak jego brat, a czwarty, piąty i szósty
wybijają się poza trzydziestkę – o ile dobrze mi się wydaje. Ciemno jest, mogę
coś przeoczyć.
Widzę u nich jakieś dziwne zdenerwowanie, jakby nie mogli
się przyzwyczaić do sytuacji. Zwłaszcza pierwsi trzej, reszta zachowuje się
jakoś swobodniej. Zerkam na Michaela, kiedy ten intensywnie oblewa ich
nieznanym mi spojrzeniem.
- Michael – odzywa się jeden z nich, najstarszy. –Nie spodziewaliśmy
się odwiedzin dzisiaj.
Ojciec unosi brew.
- Dlatego wyglądacie, jakbyście przewracali się w bagnie?
Do rozmowy włącza się Dryblas.
- Pracowali nad samochodem przewozowym – usprawiedliwia ich.
Najwidoczniej on nie czuje tej presji. – Zepsuł się, a na polu jest istne bagno
po ostatnich deszczach. - Teraz woła do chłopaków. – Auto działa?
- Działa, działa – zapewnia któryś. Najmłodszy.
- Idźcie się przebrać i zajmiemy się lepszą robotą – mówi
Michael, a w jego oczach widać błysk.
Towarzystwo potulnie idzie w kierunku drzwi, z których
wyszedł Dryblas i potem słyszę, jak jeden za drugim skaczą po schodach. Michael
i Dryblas powracają do przerwanej rozmowy, a ja czuję się sama w tym wielkim, a
jednak małym interesie. Wszystkie ściany zatrzaskują się, zamykają mnie samą w
swoich szponach i nie chcą wypuścić.
Patrzę na ojca i wiem, że nigdy w życiu nie przywyknę do
tego stanu rzeczy. Zawsze będzie mnie dręczyć poczucie winy, samotność, ból. Tylko
one nigdy mnie nie opuszczą. Niby nie jestem tu sama, ale właśnie tak się
czuję. Bez niego. Bez Leona… nic nigdy nie będzie takie samo.
Nie chcę takiego życia.
Stoję na zewnątrz, bo tylko tak mogę spokojnie myśleć i
czuję się mniej samotna, niż jak jestem tam w środku z tymi ludźmi. Pracownicy
ojca wrócili w nowych ubraniach i wszyscy pracują nad jakąś akcją, z którą nie
chcę mieć nic wspólnego.
Nagle słyszę za sobą kroki. To nie Michael. Poznałabym od
razu.
- Córka Michaela, co? – Nieznajomy głos, ale łagodny. –
Nigdy nie sądziłem, ze kiedykolwiek zobaczę, a co dopiero poznam jego córkę.
Prycham.
- Nie znasz mnie.
- Paul.
Mężczyzna wyciąga do mnie rękę i zastanawiam się chwilę,
zanim wyciągnę swoją. Ma ciepłą dłoń, aż nie chce się wierzyć, że nie tylko
zimnokrwiści pracują dla Michaela. Kiedy spoglądam na jego twarz, widzę tego
chłopaka, który wyglądał, jakby był w moim wieku.
- Violetta – odpowiadam półgłosem.
Paul przypomina mi Leona. Ma zielone oczy i włosy o
podobnym odcieniu, ale nigdy nie będzie nim. Umówmy się - żaden facet nie
będzie Leonem Verdasem, choć każdy mi go przypomina. Tęsknię za nim jak
cholera.
- Jesteś naprawdę ładna i, co wcale mnie nie dziwi, nie wyglądasz
mi na kogoś, kto chce tu być – mówi z przekonaniem, że ma rację, po czym sięga
do kieszeni po papierosa i wkłada sobie go do ust. Kolejny palacz. – Co więc
robi tu taka dziewczyna?
Dobre pytanie.
- Jestem tu, bo Michael myśli, że w czymś mu się przydam.
Zastanawia mnie, czy naprawdę jest taki ślepy, czy taki przekonany do tej myśli
– odpowiadam, choć w sumie sama nie wiem dlaczego. Powinnam odpowiedzieć, żeby
sobie znalazł inne zajęcie i dał mi spokój, ale Paul wydaje się nieszkodliwy,
czego nie mogę powiedzieć o Dryblasie. Paul przynajmniej nie rozbiera mnie
wzrokiem.
- A przydasz się? – pyta z wyraźną ciekawością w głosie. –
Jeszcze nigdy nie widziałem tu kobiety.
- Jestem tu z przymusu. Inaczej do tej pory byś nie
zobaczył – oznajmiam.
Paul wyciąga z ust papierosa i nachyla go ku mnie.
Wzrokiem pyta, czy chciałabym zapalić i szczerze mówiąc mocno się nad tym
zastanawiam. Nie zostało mi z życia nic, dla czego mogłabym odmówić. Nie mam
Leona, Ludmiły – przyjaciół, nie mam nawet rodziny, jakiej bym chciała. Ale
rodziny się nie wybiera – moja jest nienormalna i wyśniona w najgorszych
koszmarach. Więc po zastanowieniu przejmuję od niego papierosa i powoli
zaciągam się trutką na płuca. Na początku zaczyna mnie dusić, ale zaraz się uspokajam.
- Kiedyś zapaliłam z papierosa czy dwa, kilka lat temu,
ale wydawało mi się to obrzydliwe i trujące – wyznaję patrząc w ciemność przed
nami. – Rzuciłam to cholerstwo i nigdy później nie miałam w ustach, aż do
teraz.
Paul wydaje się zaciekawiony moją wypowiedzią.
- Skoro cię to odrzuca, to dlaczego nie odmówiłaś? –
dziwi się.
- Bo już nie mam dla kogo być zdrową. Dla siebie to
bezsensowne, bo już nigdy nie wygrzebię się z tego bagna, jakim jest posiadanie
ojca rodem z koszmarów. Nie chcę być dla niego zdrowa, bo odebrał mi całe moje
życie.
- Dlaczego od niego nie odejdziesz?
- Gdybym tylko mogła, nigdy byś mnie nie poznał. Uwierz
mi, to jest zbyt skomplikowane i trudne.
Chłopak milczy przez chwilę. Niemalże wyczuwam bijące od
niego współczucie.
- Przykro mi, że masz takie życie – odzywa się po chwili.
Kręcę głową i kończę papierosa.
- A ty? Co tu robisz?
- Spłacam długi. - Dwa słowa, a tak wiele wyjaśniają. –
Kiedyś pożyczyłem od twojego ojca dużo pieniędzy, przegrałem je w karty i teraz
muszę odrabiać. Nienawidzę tego życia, ale przynajmniej nie jestem sam. Ty masz
gorzej – oznajmia Paul z tajemniczym, zwycięskim uśmiechem.
Może gdybym nie była taks sceptycznie nastawiona do tego
życia i tych ludzi, moglibyśmy się polubić.
Gdybanie nic mi nie da.
||||||||||||||||||
Miło mi publikować dla Was przedostatni (nie licząc epilogu) rozdział :))
Podoba Wam się?
Mnie tak średnio, ale i tak go dodam, bo nie mam już sił na poprawki ^^
Miłego weekendu! ♥
Cherry
Me
OdpowiedzUsuńEhh Violka w coś ty się wpakowała.
UsuńTaki ojciec to nie ojciec.
Wykorzystuje ją do własnych celów, a ona cierpi z powodu braku Leona i przyjaciół.
Oby wyszła z tego cało I mogła wrócić do Leona I reszty.
Inaczej jej życie będzie jeszcze większym koszmarem.
Ciekawe co by było gdyby Leon ją śledził i dotarł nagle w to samo miejsce.
Michael by go zabił?
Nawet nie chce o tym myśleć.
Violka by się załamała, a ojca znienawidziła bardziej.
O ile tak się da. Istnieje jeszcze opcja zabójstwa.
Dobra ja tu kryminału pisać nie będę 😂
Paul. Zaprzyjaźnią się?
Tak mi się wydaje.
Oboje są tam z przymusu. On musi spłacić długi, a ona chroni Verdasa i przyjaciół.
Cudowny.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Violetta ale w bagno się wpakowałaś....
OdpowiedzUsuńCo? Jeszcze dwa rozdziały? Osz w mordeczkę...
Violetta będzie z Leonem prawda?
Ehh ten Paul mam nadzieję że nie będzie jej podrywać...ona kocha tylko Leona!
Rozdział bomba czekam na nexta! :)
Brudne interesy Michela.
OdpowiedzUsuńSchowek na zabawki ,więc po to jest mu ta Firma.
Jej Viola wzbudza pożądanie u dryblasa.
Normalnie szczyt marzeń.
Biedna musi znosić swojego ojca.
Nowo poznany kolega wydaje się fajny.
Wspaniały
Cudowny!
Czekam:*
Gabi:*
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńKoniec zbliża się wielkimi krokami ;(
Mam nadzieję, że napiszesz kolejne tak samo cudowne opowiadanie ;*
Co do rozdziału...
Violce brakuje Leona <3
Nie dziwię się, jest taki kochany xD
Ona jest taka biedna ;(
Jestem mega ciekawa, jak to zakończysz ;)
Pisz next szybko! ;)
Buziaki ;**
P.S. Zapraszam do siebie ;) http://niepatrzwsteczhistoriajortini.blogspot.com/?m=1
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńKoniec zbliża się wielkimi krokami ;(
Mam nadzieję, że napiszesz kolejne tak samo cudowne opowiadanie ;*
Co do rozdziału...
Violce brakuje Leona <3
Nie dziwię się, jest taki kochany xD
Ona jest taka biedna ;(
Jestem mega ciekawa, jak to zakończysz ;)
Pisz next szybko! ;)
Buziaki ;**
P.S. Zapraszam do siebie ;) http://niepatrzwsteczhistoriajortini.blogspot.com/?m=1
Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńRozdział super!
OdpowiedzUsuńNiepokoi mnie ten cały Paul...chociaż wydaje się całkiem spoko tylko żeby nie czepił się Violki bo ona jest Leona ;)
V tęskni za Leonem i przyjaciółmi mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży....
Do następnego :)
Nowy kolega hmm będzie ciekawie!
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko dwa rozdziały i koniec opowiadania smutno mi z tego powodu :(
Mam nadzieję że Leonetta będzie razem ;)
Do zobaczenia!
Genialny!
OdpowiedzUsuńVuoletta tęskni za Leonem mam nadzieję że nie wpadnie w ramiona tego Paula ale może się zaprzyjaźnią...
Leonetta górą! <3
Czekam na next! :)
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńViolka ma nowego znajomego...okej tylko żeby między nimi coś się nie wydarzyło ona kocha tylko Leona przecież go chroni.. :/
Ciekawe czy V&L będą razem przekonamy się na końcu. ;)
Czekam na następny!
Obłędny! :*
OdpowiedzUsuńW S P A N I A Ł Y!
OdpowiedzUsuńAle z tego Michaela ojciec...żaden.
Vilu wpakowałaś się w brudne interesy ojczulka żebt chronić przyjaciół i Leona ehh kochana...
Mam nadzieję że Leon i Vilu sobie wszystko wyjaśnią i będą razem w końcu tęsknią za sobą i sie kochają :)
Nowy znajomy pliss niech między nim a Violką do niczego nie dojdzie nie zniosę tego :(
Leon i Vilu górą! <3
Czekam na nexta! :)
<33
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz next? :)