Siedzę
na bordowej sofie w salonie i od pół godziny ślimaczym tempem przewracam strony
w jakiejś kobiecej gazecie. Nie pytajcie skąd ją mam. Po prostu mam i to się
liczy. Kiedy nudzi mi się przeglądane czasopisma, rzucam je na drugą stronę
sofy i sięgam po pilot do plazmowego telewizora widzącego na ścianie centralnie
naprzeciwko mnie.
W
telewizji też nic ciekawego nie ma. Jeżeli to było w jakimś stopniu śmieszne,
właśnie przestało takie być.
Wstaję
z sofy z ubolewaniem i stukając czarnymi szpilkami o panele, przechodzę do
kuchni. W lodówce znajduję sok jabłkowy i wyjmuję go z zamiarem napicia się,
lecz rezygnuję, kiedy przed oczami miga mi butelka Jacka Danielsa. Sok z
powrotem ląduje w lodówce, a ja ze szklanką kroczę ku alkoholom Michaela.
Myślę,
że nie obrazi się, jeśli trochę się napiję. Zamknął mnie w tej budzie i myśli,
że nie rozwalę mu domu do powrotu. Miałabym pewne wątpliwości! Może nie jestem
taką buntowniczką, ale jestem niecierpliwa i humorzasta – to wystarczy do
spowodowania katastrofy. Na dodatek wszędzie czuć jego obecność. Jakby mnie
prześladował na każdym kroku, a nawet nie ma go w domu.
Ale
jest znacznie gorzej.
Poza
tym, że potwornie się nudzę, bez przerwy myślę o Leonie. Co teraz robi, z kim
jest i czy on myśli o mnie. Cholera, jestem w takim stanie, że raz nieświadomie
sprawdziłam, czy czasem nie pachnę jego perfumami. Kocham ten zapach. Kocham
jego zapach, a jego tu nie ma i cholera wie, kiedy znowu się zobaczymy. Tęsknię
za nim.
Popadam
w paranoję.
Zaraz
jednak słyszę, jak klucz ląduje w zamku, przekręca się i już go tam nie ma.
Drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Michael. Mieszkam z nim zaledwie kilka
dni, a już idealnie wiem, kiedy wchodzi do domu. Rozpoznaję sposób chodzenia i
mówienia. Michael jest bardzo specyficznym człowiekiem i nie łatwo go
zapomnieć.
-
Violetta?
Znów
wzdycham. Czasami nie mam sił nawet odpowiadać. Kto, do cholery jasnej, inny
miałby być w tym domu?
-
Święty Mikołaj – rzucam sarkastycznie, patrząc tępo w ekran telewizora.
Michael
pojawia się w progu i przygląda mi się z zaciekawieniem. W ręku trzyma jakieś
papiery, komórkę i klucze do domu. Pewnie zapomniał odłożyć na półkę przy
drzwiach i zaraz się tam wróci.
- Od
dawna mnie nie odwiedza – wspomina z szatańskim uśmieszkiem.
-
Dlaczego mnie to nie dziwi?
-
Pewnie dlatego…
O
Boże.
- Nie
kończ. Nie mam ochoty na luźne pogawędki przy herbatce. – Prostuję się na sofie
i obrzucam ojca znużonym spojrzeniem. – Co tam masz?
Odkąd
zamieszkałam z tym szatanem przybyło mi pewności siebie, jakiej nigdy nie
czułam. To może dziwne, ale prawdziwe. Tęsknię za dawnym życiem. Tęsknię za tym
wszystkim, ale nie mam wyboru. Robię to, żeby nikt nie musiał cierpieć za moje
decyzje.
Michael
rozgląda się badawczo po salonie i jego kontrola kończy się na barku z
alkoholami. Od razu ram idzie. Bo gdzieżby indziej? Czasami wydaje mi się, że
mimo tak krótkiego czasu, zbyt dobrze go znam. Jest jak każdy facet w jego
wieku – zapatrzony w procenty.
Wstaję
z sofy i nie spuszczając wzroku z Michaela, krzyżuję ręce na piersi.
-
Pytałam o coś.
-
Dokumenty – odpowiada jakby robił mi łaskę.
Nie robi.
-
Jakie?
Michael
unosi brew smakując alkohol.
- To
od Erika. Dokumenty potrzebne na potwierdzenie dostawy broni i… A właściwie, co
cię to interesuje?
- Skoro
mam z tobą pracować, muszę wiedzieć na czym stoję. No już – pospieszam go. –
Pochwal się swoimi osiągnieciami. Przecież i tak nikomu nie powiem, z nikim się
nie zobaczę. Zamknąłeś mnie w tej budzie jak księżniczkę w wieży – wypominam z
urazem.
Michael
odstawia alkohol i z uśmieszkiem zmierza w moją stronę, po czym zasiada
wygodnie na swoim ulubionym fotelu i przewraca białe, zapełnione czarnymi
literami kartki.
To
jasne, że nie powinien mi ufać – ja nie ufam jemu i pasuje mi taka alternatywa.
Wielkim błędem jest zaufanie mi, kiedy siedzę tu tylko dlatego, żeby moim
bliskim nic się nie stało – umierając przy tym z tęsknoty i swojej głupoty – i
w każdej chwili mogę wybić okno, i po prostu wyjść.
-
Dzisiaj nad ranem będzie dostawa broni w magazynie. Nie oczekuję, że tam będziesz,
ale to ważne dla mnie. Jak już załadujemy broń, będziesz musiała przyjść i
dowiedzieć się co i jak. Aha i pójdziesz do Carlosa.
- Po
co?
-
Potrzebuję dokumentów jego firmy. Będzie mi potrzebna.
Że co proszę?
-
Chcesz przejąć firmę Carlosa? Ale po co? – pytam.
- Im
więcej tym lepiej, drogie dziecko. Firma zapewni mi ochronę i ludzie będą mi
lepiej patrzeć w oczy. A poza tym doskonale przyda się na zebrania moich ludzi.
W tym mieście jest tyle podobnych firm, że o jednej nikt nie będzie pamiętał, a
ja bardzo wiele na tym zyskam.
Świetnie.
Idealnie się składa, ponieważ zakład jest teraz moją własnością. Wizyta u
Carlosa będzie dobrą wymówką na spotkanie się z Ludmiłą. Muszę z nią koniecznie
porozmawiać o tej sytuacji i wyjaśnić, dlaczego mnie nie ma. Pewnie umiera z
przerażenia.
Leon…
nie wiem co z Leonem.
- Co
ty knujesz… - mrużę oczy.
-
Nowe życie. Mówiłem już. – Rzuca papiery na stolik do kawy i chwyta pilot do
telewizora. Przyglądam mu się z zaciekawieniem. Czasami jest jak dziecko. – To
co, oglądamy film?
Kręcę
głową.
- Mam
dość. Wychodzę – oznajmiam, wstając z sofy.
-
Gdzie?
- Na
spacer. Nie pójdę do miasta, spokojnie.
Ciepłe
powietrze otula mi twarz, manewruje moimi włosami i niemalże czuję, jak śmieje
mi się w twarz. Tak, oficjalnie zostałam najbardziej lekkomyślną i głupią
kobietą pod słońcem, ale jakoś będę musiała to przeżyć. Idę w stronę… sama nie
wiem gdzie.
Mogłabym
uciec, ale naraziłabym bliskich na niebezpieczeństwo. Mogłabym wrócić i z
chęcią poznać wszystkie sekrety najgorszego „ojca” we wszechświecie, pozwolić
sobie zaufać. Mogłabym. Pytanie tylko, czego chcę naprawdę? Bezpieczeństwo
Leona, Ludmiły, Diega i Federico jest najważniejsze, ale ten ból, który nigdy
mnie nie opuszcza jest jeszcze gorszy. Czuję się, jakbym miała na barkach
milion niedokończonych spraw i faktycznie mam. Muszę dowiedzieć się jak czuje
się Carlos, co się z nim dzieje, delikatnie wyjaśnić wszystkim pracownikom
firmy dlaczego już tej pracy mieć nie będą. Zlikwidowanie posiadłości Carlosa
jest jedną z najgorszych rzeczy jakie przyjdzie mi zrobić. Dzięki temu miejscu
tyle ludzi zarabia na życie… A ja po prostu im to odbiorę, jak potwór.
Kręcę
głową, odganiam myśli. Robi się chłodniej. Pocieram dłońmi ramiona, jakby miało
mi to jakoś pomóc. Po chwili faktycznie pomaga, ale nie jest najlepiej. Już
chcę się odwrócić i wrócić do domu Michaela, ale widzę nadjeżdżający z
przeciwka samochód. Nawet nie to jest najdziwniejsze – w tej okolicy jest tak
mało samochodów, że dziesięć w ciągu dnia to już osiągnięcie. Pewnie wcale bym
się nie przejęła głupim autem, gdybym tylko skądś go nie kojarzyła.
Samochód
zwalnia, a potem skręca na pobocze i kierowca wyłącza silnik. Na początku nie
poznaję auta, dopiero po minucie dochodzi do mnie, że to przecież samochód
Leona. Nie mija wiele czasu, a Verdas wysiada, trzaska drzwiami i zaraz jest
przy mnie.
Jestem
tak zdziwiona, roztrzęsiona, przerażona i szczęśliwa jednocześnie, że nie wiem
jak zareagować. Płakać czy się śmiać? Przecież Michael mi nie ufa. Mógł wysłać
kogoś, żeby mnie śledził, a wtedy nie chciałabym się znaleźć na miejscu Leona.
Naprawdę.
W takiej chwili myślę o tym, czy Michael nie wysłał zwiadów. Mam ochotę uderzyć
się w głowę.
Leon
przygląda mi się przez moment, potem czuję jak oplata swoje ręce wokół mojej
talii i przyciska mnie do siebie tak mocno, jak potrafi. Czuję jego przecudowne
perfumy i jego ciepło, ale się nie uśmiecham. Jestem przerażona. Oczy zachodzą
mi łzami. Sztywnieję.
-
Violetta. – Słyszę szept. – Tak bardzo się martwiłem, że coś ci się stało,
albo… - Głos mu się łamie.
W
końcu reaguję i delikatnie wsuwam palce w jego włosy. Chcę go uspokoić.
On tu jest.
-
Spokojnie… Jestem tu i mam się dobrze.
Coraz
lepiej mi idzie z kłamaniem. Pieprzona ze mnie egoistka i kłamca, ale tak
trzeba.
Leon
się odsuwa i w momencie patrzy mi w oczy. Nie
rób tego. Boję się, że zobaczy obezwładniający mnie strach, moje trzęsące
się ręce i powstrzymywane łzy w oczach. Kiedy to zobaczy, nie będzie chciał
mnie zostawić, a to jest najważniejsze – musi to zrobić. Dla dobra nas obojga.
- Co
się z tobą działo? Co ty tu robisz? Chodzi o Michaela? – Nie nadążam za
zadawanymi pytaniami, więc patrzę na niego jak zagubiona pięciolatka i ponownie
sztywnieję. – Violetta. Powiedz coś.
-
J-ja wyszłam na spacer, musiałam się przewietrzyć.
Jestem
głupia. Stać mnie na więcej.
Problem
tylko w tym, że jego obecność całkowicie mnie sparaliżowała.
- Nie
powinnam była wychodzić.
-
Powiedz mi, co się z tobą dzieje. Wyglądasz tak, jakbyś się miała zaraz
przewrócić.
Może powinnam?
Odwracam
wzrok, starając się wymyślić jakieś sensowne wyjaśnienie.
Wiatr
wieje mocniej, łapię się dłońmi za ramiona i pocieram lekko. Niemalże mogę
sobie wyobrazić swoje zaczerwienione oczy i puste spojrzenie. Stać mnie na
więcej?
Nie w tej chwili.
-
Dlaczego odeszłaś?
Pytanie
dnia!
Nie chcesz wiedzieć, Leonie.
-
Musiałam to zrobić. W innym wypadku wszyscy bylibyście narażeni na
niebezpieczeństwo. – Zdobywam się na odwagę i patrzę na niego. Jego zielone oczy
są skupione na moich brązowych. Nie mam zamiaru kłamać, choć z pewnością
powinnam. – Nie mogłabym znieść myśli, że coś może ci się stać. Nie ważne jak
blisko albo daleko siebie byśmy byli. W tej sytuacji nie miałam wyboru, musisz
mi uwierzyć.
Leon
kręci głową. Nie wierzy mi.
-
Mogłaś ze mną porozmawiać, wyjaśnić. Wyobrażasz sobie, jak się o ciebie
martwiłem? – pyta. Jest na skraju zdrowych zmysłów. – Violetta – łapie mnie za
rękę. – Kocham cię najbardziej na świecie.
Z
trudem wypuszczam powietrze z płuc. Nawet to boli.
Ja ciebie też. Nikogo nigdy nie
kochałam, ani nie pokocham mocniej.
Dałeś mi wszystko, czego
potrzebowałam w życiu.
- To
koniec, Leon. - Nigdy w życiu z moich ust nie wydostało się większe kłamstwo. I
pomyśleć, że kiedyś brzydziłam się nimi – teraz mogą uratować Leonowi życie. –
Tak będzie lepiej.
Chcę
odejść, ale zaciska swoją dłoń na mojej. Zerkam na nie z twarzą jakby ulepioną
z porcelany. Nie mogę pokazać, jak cholernie bolą mnie wszystkie te gesty i
słowa. Tylko w taki sposób dam radę go od siebie oddalić.
Tylko
tak mogę go obronić.
Tylko tak wciąż mogę go kochać.
-
Nigdy nie będzie lepiej, jeśli będziesz daleko ode mnie. Kocham cię, Violetta.
Rozumiesz to?
Gdybyś tylko wiedział, jakie to
trudne.
- Powiedz Ludmile, że
dziękuję jej za wszystko.
Leon otwiera usta, by coś powiedzieć, ale nim to zrobi wyrywam się i odwracam na pięcie. Nie mogę powiedzieć, że wracam z uśmiechem na ustach. Wracam z uczuciem kompletnej pustki i bólu, ale wiem, że zrobiłam to, co musiałam.
To była dobra decyzja.
Przestanie boleć.
#####
Ja chciałam dobrze, okay? Chciałam ;d
Naprawdę myślałam, że zrobię to lepiej, ale jakoś nie potrafię. Za to z braku weny, ta końcówka sprawiła, że w mojej głowie ukształtował się pewien pomysł na zakończenie opowiadania, nie licząc jeszcze z dwóch (może) rozdziałów.
Cieszycie się, no nie? ;*
Wiem, jestem okropną pisarką i ostatnio (zawsze) wcale mi to nie idzie, ale obiecuję, że już kończę to opowiadanie i nawet nie wiem, czy będę tu pisać kolejne. Kto wie? Póki co mam wakacje i troszkę szybko lecą, ale to może dlatego, że tak wiele się dzieje. Byłam wczoraj w kinie na filmie "Obecność 2" i cholernie nie polecam tym, którzy się bardzo boją :D Ja kilka razy mało zawału nie dostałam, ale to jestem ja i nigdy w życiu nie dam się już przekonać na horror w kinie XD Żeby to się jeszcze tak nie darło to byłoby świetnie ^^
No ale może mniej o mnie. Zobaczymy kiedy pojawi się kolejny rozdział ;p
Do następnego! ;*
Pozdrawiam i czekam na opinie ♥
Cherry
Moje!
OdpowiedzUsuńTo jest jakiś żart. Chory sen. Nieprawda. Noe wierzę, że oni się rozstali. Była w stanie z nim zerwać żeby był bezpieczny. Kocha go i się martwi o jego bezpieczeństwo. Pytanie tylko czy przetrwa takie poświęcenie? Teraz za nim tęskniła , a co dopiero teraz po rozstaniu. Przetrwają tą rozłąke i będą razem, prawda?
UsuńOni bez siebie żyć nie mogą.
Obydwoje będą załamani.
Michael dopiął swego. Jeszcze chce pozbawić ludzi pracy. Co za bydlak. Mało mu?
Wkurza mnie ten typ odkąd się pojawił.
Jeszcze jakieś dwa rozdziały? Szkoda. Mam jednak nadzieję, że kiedyś z czasem jakiś nowy pomysł na opowiadanie Ci wpadnie do głowy.
Świetny, ale smutam z powodu Leonetty. Czuje, że będą razem, ale to musi się najpierw skończyć.
Maddy ❤
Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńUwielbiam warto czekać ale Leonetta będzie razem prawda? Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńCudo :*
OdpowiedzUsuńCzekam na to co wydarzy się dalej! :)
Ajj Leonetta :(
Oni muszą być razem! :D
Nieee!!! ;(
OdpowiedzUsuńLeonetta się rozpadła :(
Ryczę normalnie xd
Ale cieszę się, że dodałaś ;**
Jesteś najlepsza ;*
P.S. Zapraszam do siebie ;)
http://niepatrzwsteczhistoriajortini.blogspot.com/?m=1
Jestem zachwycona! Ciekawe jestem co będzie dalej! Tylko Leonetta :(
OdpowiedzUsuńDlaczego Violka no dlaczego? Przecież się kochacie noo...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały ;)
Mam nadzieję że bedzie Leonetta! :*
Super ale emocje! Leonetta bedzie razem pliss... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! ;)
Cudowny! <3
OdpowiedzUsuńKoniec Leonetty :(
Ojaja powinni być razem przecież się kochają ale rozumiem też Violke że chce go chronić....
Będą razem co nie?
Chce już następny! ;)
Cudo!!! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam czekam na next! ;)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój wydarzeń!
Leonetta przetrwa! Plisss :/
Czekam na nastepny :)