28. Dobra decyzja


Siedzę na bordowej sofie w salonie i od pół godziny ślimaczym tempem przewracam strony w jakiejś kobiecej gazecie. Nie pytajcie skąd ją mam. Po prostu mam i to się liczy. Kiedy nudzi mi się przeglądane czasopisma, rzucam je na drugą stronę sofy i sięgam po pilot do plazmowego telewizora widzącego na ścianie centralnie naprzeciwko mnie.
W telewizji też nic ciekawego nie ma. Jeżeli to było w jakimś stopniu śmieszne, właśnie przestało takie być.
Wstaję z sofy z ubolewaniem i stukając czarnymi szpilkami o panele, przechodzę do kuchni. W lodówce znajduję sok jabłkowy i wyjmuję go z zamiarem napicia się, lecz rezygnuję, kiedy przed oczami miga mi butelka Jacka Danielsa. Sok z powrotem ląduje w lodówce, a ja ze szklanką kroczę ku alkoholom Michaela.
Myślę, że nie obrazi się, jeśli trochę się napiję. Zamknął mnie w tej budzie i myśli, że nie rozwalę mu domu do powrotu. Miałabym pewne wątpliwości! Może nie jestem taką buntowniczką, ale jestem niecierpliwa i humorzasta – to wystarczy do spowodowania katastrofy. Na dodatek wszędzie czuć jego obecność. Jakby mnie prześladował na każdym kroku, a nawet nie ma go w domu.
Ale jest znacznie gorzej.
Poza tym, że potwornie się nudzę, bez przerwy myślę o Leonie. Co teraz robi, z kim jest i czy on myśli o mnie. Cholera, jestem w takim stanie, że raz nieświadomie sprawdziłam, czy czasem nie pachnę jego perfumami. Kocham ten zapach. Kocham jego zapach, a jego tu nie ma i cholera wie, kiedy znowu się zobaczymy. Tęsknię za nim.
Popadam w paranoję.
Znowu ląduję na kanapie – tym razem z trunkiem i jeszcze bardziej spieprzonym humorem. Wszystko jest bez sensu. Ten dom jest bez sensu i ta sofa też jest bez sensu. Zakładam nogę na nogę i wzdycham teatralnie. To nic, że nikt mnie nie słyszy. Robić wciąż mogę co chcę.
Zaraz jednak słyszę, jak klucz ląduje w zamku, przekręca się i już go tam nie ma. Drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Michael. Mieszkam z nim zaledwie kilka dni, a już idealnie wiem, kiedy wchodzi do domu. Rozpoznaję sposób chodzenia i mówienia. Michael jest bardzo specyficznym człowiekiem i nie łatwo go zapomnieć.
- Violetta?
Znów wzdycham. Czasami nie mam sił nawet odpowiadać. Kto, do cholery jasnej, inny miałby być w tym domu?
- Święty Mikołaj – rzucam sarkastycznie, patrząc tępo w ekran telewizora.
Michael pojawia się w progu i przygląda mi się z zaciekawieniem. W ręku trzyma jakieś papiery, komórkę i klucze do domu. Pewnie zapomniał odłożyć na półkę przy drzwiach i zaraz się tam wróci.
- Od dawna mnie nie odwiedza – wspomina z szatańskim uśmieszkiem.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?
- Pewnie dlatego…
O Boże.
- Nie kończ. Nie mam ochoty na luźne pogawędki przy herbatce. – Prostuję się na sofie i obrzucam ojca znużonym spojrzeniem. – Co tam masz?
Odkąd zamieszkałam z tym szatanem przybyło mi pewności siebie, jakiej nigdy nie czułam. To może dziwne, ale prawdziwe. Tęsknię za dawnym życiem. Tęsknię za tym wszystkim, ale nie mam wyboru. Robię to, żeby nikt nie musiał cierpieć za moje decyzje.
Michael rozgląda się badawczo po salonie i jego kontrola kończy się na barku z alkoholami. Od razu ram idzie. Bo gdzieżby indziej? Czasami wydaje mi się, że mimo tak krótkiego czasu, zbyt dobrze go znam. Jest jak każdy facet w jego wieku – zapatrzony w procenty.
Wstaję z sofy i nie spuszczając wzroku z Michaela, krzyżuję ręce na piersi.
- Pytałam o coś.
- Dokumenty – odpowiada jakby robił mi łaskę.
Nie robi.
- Jakie?
Michael unosi brew smakując alkohol.
- To od Erika. Dokumenty potrzebne na potwierdzenie dostawy broni i… A właściwie, co cię to interesuje?
- Skoro mam z tobą pracować, muszę wiedzieć na czym stoję. No już – pospieszam go. – Pochwal się swoimi osiągnieciami. Przecież i tak nikomu nie powiem, z nikim się nie zobaczę. Zamknąłeś mnie w tej budzie jak księżniczkę w wieży – wypominam z urazem.
Michael odstawia alkohol i z uśmieszkiem zmierza w moją stronę, po czym zasiada wygodnie na swoim ulubionym fotelu i przewraca białe, zapełnione czarnymi literami kartki.
To jasne, że nie powinien mi ufać – ja nie ufam jemu i pasuje mi taka alternatywa. Wielkim błędem jest zaufanie mi, kiedy siedzę tu tylko dlatego, żeby moim bliskim nic się nie stało – umierając przy tym z tęsknoty i swojej głupoty – i w każdej chwili mogę wybić okno, i po prostu wyjść.
- Dzisiaj nad ranem będzie dostawa broni w magazynie. Nie oczekuję, że tam będziesz, ale to ważne dla mnie. Jak już załadujemy broń, będziesz musiała przyjść i dowiedzieć się co i jak. Aha i pójdziesz do Carlosa.
- Po co?
- Potrzebuję dokumentów jego firmy. Będzie mi potrzebna.
Że co proszę?
- Chcesz przejąć firmę Carlosa? Ale po co? – pytam.
- Im więcej tym lepiej, drogie dziecko. Firma zapewni mi ochronę i ludzie będą mi lepiej patrzeć w oczy. A poza tym doskonale przyda się na zebrania moich ludzi. W tym mieście jest tyle podobnych firm, że o jednej nikt nie będzie pamiętał, a ja bardzo wiele na tym zyskam.
Świetnie. Idealnie się składa, ponieważ zakład jest teraz moją własnością. Wizyta u Carlosa będzie dobrą wymówką na spotkanie się z Ludmiłą. Muszę z nią koniecznie porozmawiać o tej sytuacji i wyjaśnić, dlaczego mnie nie ma. Pewnie umiera z przerażenia.
Leon… nie wiem co z Leonem.
- Co ty knujesz… - mrużę oczy.
- Nowe życie. Mówiłem już. – Rzuca papiery na stolik do kawy i chwyta pilot do telewizora. Przyglądam mu się z zaciekawieniem. Czasami jest jak dziecko. – To co, oglądamy film?
Kręcę głową.
- Mam dość. Wychodzę – oznajmiam, wstając z sofy.
- Gdzie?
- Na spacer. Nie pójdę do miasta, spokojnie.


Ciepłe powietrze otula mi twarz, manewruje moimi włosami i niemalże czuję, jak śmieje mi się w twarz. Tak, oficjalnie zostałam najbardziej lekkomyślną i głupią kobietą pod słońcem, ale jakoś będę musiała to przeżyć. Idę w stronę… sama nie wiem gdzie.
Mogłabym uciec, ale naraziłabym bliskich na niebezpieczeństwo. Mogłabym wrócić i z chęcią poznać wszystkie sekrety najgorszego „ojca” we wszechświecie, pozwolić sobie zaufać. Mogłabym. Pytanie tylko, czego chcę naprawdę? Bezpieczeństwo Leona, Ludmiły, Diega i Federico jest najważniejsze, ale ten ból, który nigdy mnie nie opuszcza jest jeszcze gorszy. Czuję się, jakbym miała na barkach milion niedokończonych spraw i faktycznie mam. Muszę dowiedzieć się jak czuje się Carlos, co się z nim dzieje, delikatnie wyjaśnić wszystkim pracownikom firmy dlaczego już tej pracy mieć nie będą. Zlikwidowanie posiadłości Carlosa jest jedną z najgorszych rzeczy jakie przyjdzie mi zrobić. Dzięki temu miejscu tyle ludzi zarabia na życie… A ja po prostu im to odbiorę, jak potwór.
Kręcę głową, odganiam myśli. Robi się chłodniej. Pocieram dłońmi ramiona, jakby miało mi to jakoś pomóc. Po chwili faktycznie pomaga, ale nie jest najlepiej. Już chcę się odwrócić i wrócić do domu Michaela, ale widzę nadjeżdżający z przeciwka samochód. Nawet nie to jest najdziwniejsze – w tej okolicy jest tak mało samochodów, że dziesięć w ciągu dnia to już osiągnięcie. Pewnie wcale bym się nie przejęła głupim autem, gdybym tylko skądś go nie kojarzyła.
Samochód zwalnia, a potem skręca na pobocze i kierowca wyłącza silnik. Na początku nie poznaję auta, dopiero po minucie dochodzi do mnie, że to przecież samochód Leona. Nie mija wiele czasu, a Verdas wysiada, trzaska drzwiami i zaraz jest przy mnie.
Jestem tak zdziwiona, roztrzęsiona, przerażona i szczęśliwa jednocześnie, że nie wiem jak zareagować. Płakać czy się śmiać? Przecież Michael mi nie ufa. Mógł wysłać kogoś, żeby mnie śledził, a wtedy nie chciałabym się znaleźć na miejscu Leona.
Naprawdę. W takiej chwili myślę o tym, czy Michael nie wysłał zwiadów. Mam ochotę uderzyć się w głowę.
Leon przygląda mi się przez moment, potem czuję jak oplata swoje ręce wokół mojej talii i przyciska mnie do siebie tak mocno, jak potrafi. Czuję jego przecudowne perfumy i jego ciepło, ale się nie uśmiecham. Jestem przerażona. Oczy zachodzą mi łzami. Sztywnieję.
- Violetta. – Słyszę szept. – Tak bardzo się martwiłem, że coś ci się stało, albo… - Głos mu się łamie.
W końcu reaguję i delikatnie wsuwam palce w jego włosy. Chcę go uspokoić.
On tu jest.
- Spokojnie… Jestem tu i mam się dobrze.
Coraz lepiej mi idzie z kłamaniem. Pieprzona ze mnie egoistka i kłamca, ale tak trzeba.
Leon się odsuwa i w momencie patrzy mi w oczy. Nie rób tego. Boję się, że zobaczy obezwładniający mnie strach, moje trzęsące się ręce i powstrzymywane łzy w oczach. Kiedy to zobaczy, nie będzie chciał mnie zostawić, a to jest najważniejsze – musi to zrobić. Dla dobra nas obojga.
- Co się z tobą działo? Co ty tu robisz? Chodzi o Michaela? – Nie nadążam za zadawanymi pytaniami, więc patrzę na niego jak zagubiona pięciolatka i ponownie sztywnieję. – Violetta. Powiedz coś.
- J-ja wyszłam na spacer, musiałam się przewietrzyć.
Jestem głupia. Stać mnie na więcej.
Problem tylko w tym, że jego obecność całkowicie mnie sparaliżowała.
- Nie powinnam była wychodzić.
- Powiedz mi, co się z tobą dzieje. Wyglądasz tak, jakbyś się miała zaraz przewrócić.
Może powinnam?
Odwracam wzrok, starając się wymyślić jakieś sensowne wyjaśnienie.
Wiatr wieje mocniej, łapię się dłońmi za ramiona i pocieram lekko. Niemalże mogę sobie wyobrazić swoje zaczerwienione oczy i puste spojrzenie. Stać mnie na więcej?
Nie w tej chwili.
- Dlaczego odeszłaś?
Pytanie dnia!
Nie chcesz wiedzieć, Leonie.
- Musiałam to zrobić. W innym wypadku wszyscy bylibyście narażeni na niebezpieczeństwo. – Zdobywam się na odwagę i patrzę na niego. Jego zielone oczy są skupione na moich brązowych. Nie mam zamiaru kłamać, choć z pewnością powinnam. – Nie mogłabym znieść myśli, że coś może ci się stać. Nie ważne jak blisko albo daleko siebie byśmy byli. W tej sytuacji nie miałam wyboru, musisz mi uwierzyć.
Leon kręci głową. Nie wierzy mi.
- Mogłaś ze mną porozmawiać, wyjaśnić. Wyobrażasz sobie, jak się o ciebie martwiłem? – pyta. Jest na skraju zdrowych zmysłów. – Violetta – łapie mnie za rękę. – Kocham cię najbardziej na świecie.
Z trudem wypuszczam powietrze z płuc. Nawet to boli.
Ja ciebie też. Nikogo nigdy nie kochałam, ani nie pokocham mocniej.
Dałeś mi wszystko, czego potrzebowałam w życiu.
- To koniec, Leon. - Nigdy w życiu z moich ust nie wydostało się większe kłamstwo. I pomyśleć, że kiedyś brzydziłam się nimi – teraz mogą uratować Leonowi życie. – Tak będzie lepiej.
Chcę odejść, ale zaciska swoją dłoń na mojej. Zerkam na nie z twarzą jakby ulepioną z porcelany. Nie mogę pokazać, jak cholernie bolą mnie wszystkie te gesty i słowa. Tylko w taki sposób dam radę go od siebie oddalić.
Tylko tak mogę go obronić.
Tylko tak wciąż mogę go kochać.
- Nigdy nie będzie lepiej, jeśli będziesz daleko ode mnie. Kocham cię, Violetta. Rozumiesz to?
Gdybyś tylko wiedział, jakie to trudne.
- Powiedz Ludmile, że dziękuję jej za wszystko. 
Leon otwiera usta, by coś powiedzieć, ale nim to zrobi wyrywam się i odwracam na pięcie. Nie mogę powiedzieć, że wracam z uśmiechem na ustach. Wracam z uczuciem kompletnej pustki i bólu, ale wiem, że zrobiłam to, co musiałam.
To była dobra decyzja.
Przestanie boleć. 


#####

Ja chciałam dobrze, okay? Chciałam ;d 
Naprawdę myślałam, że zrobię to lepiej, ale jakoś nie potrafię. Za to z braku weny, ta końcówka sprawiła, że w mojej głowie ukształtował się pewien pomysł na zakończenie opowiadania, nie licząc jeszcze z dwóch (może) rozdziałów. 
Cieszycie się, no nie? ;*
Wiem, jestem okropną pisarką i ostatnio (zawsze) wcale mi to nie idzie, ale obiecuję, że już kończę to opowiadanie i nawet nie wiem, czy będę tu pisać kolejne. Kto wie? Póki co mam wakacje i troszkę szybko lecą, ale to może dlatego, że tak wiele się dzieje. Byłam wczoraj w kinie na filmie "Obecność 2" i cholernie nie polecam tym, którzy się bardzo boją :D Ja kilka razy mało zawału nie dostałam, ale to jestem ja i nigdy w życiu nie dam się już przekonać na horror w kinie XD Żeby to się jeszcze tak nie darło to byłoby świetnie ^^ 
No ale może mniej o mnie. Zobaczymy kiedy pojawi się kolejny rozdział ;p 

Do następnego! ;*
Pozdrawiam i czekam na opinie ♥
Cherry



13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. To jest jakiś żart. Chory sen. Nieprawda. Noe wierzę, że oni się rozstali. Była w stanie z nim zerwać żeby był bezpieczny. Kocha go i się martwi o jego bezpieczeństwo. Pytanie tylko czy przetrwa takie poświęcenie? Teraz za nim tęskniła , a co dopiero teraz po rozstaniu. Przetrwają tą rozłąke i będą razem, prawda?
      Oni bez siebie żyć nie mogą.
      Obydwoje będą załamani.
      Michael dopiął swego. Jeszcze chce pozbawić ludzi pracy. Co za bydlak. Mało mu?
      Wkurza mnie ten typ odkąd się pojawił.

      Jeszcze jakieś dwa rozdziały? Szkoda. Mam jednak nadzieję, że kiedyś z czasem jakiś nowy pomysł na opowiadanie Ci wpadnie do głowy.

      Świetny, ale smutam z powodu Leonetty. Czuje, że będą razem, ale to musi się najpierw skończyć.

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam warto czekać ale Leonetta będzie razem prawda? Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo :*
    Czekam na to co wydarzy się dalej! :)
    Ajj Leonetta :(
    Oni muszą być razem! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee!!! ;(
    Leonetta się rozpadła :(
    Ryczę normalnie xd
    Ale cieszę się, że dodałaś ;**
    Jesteś najlepsza ;*
    P.S. Zapraszam do siebie ;)
    http://niepatrzwsteczhistoriajortini.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem zachwycona! Ciekawe jestem co będzie dalej! Tylko Leonetta :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego Violka no dlaczego? Przecież się kochacie noo...
    Czekam na kolejne rozdziały ;)
    Mam nadzieję że bedzie Leonetta! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super ale emocje! Leonetta bedzie razem pliss... :)
    Czekam na nexta! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny! <3
    Koniec Leonetty :(
    Ojaja powinni być razem przecież się kochają ale rozumiem też Violke że chce go chronić....
    Będą razem co nie?
    Chce już następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam czekam na next! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super!
    Czekam na rozwój wydarzeń!
    Leonetta przetrwa! Plisss :/
    Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń