17. "Kochałeś ją?"

Z dedykacją dla Emily

Cierpliwie słucham słów księdza, starając się równocześnie uspokoić rozdygotaną szatynkę, która chowa twarz w dłoniach, wciąż płacząc. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo śmierć Sophii wstrząsnęła Castillo. Ksiądz wspomina o tym, kim kobieta była za życia i jak wielu ludziom uratowała życie. W momencie rozpoczęcia się pożegnalnej melodii Violetta wstaje i wychodzi z kościoła. 
Zauważam ją na ławce. Jej łkanie powoduje, że czuję się okropnie. Dlaczego? Nie chcę patrzeć na jej ból i łzy. Rozumiem jej stratę, ale musi to przełknąć i iść dalej. Sophii nie ma, ale wciąż ma przyjaciół, którzy ją kochają. Ludzi, którzy oddadzą za nią życie. Podchodzę do szatynki, siadam obok i łapię delikatnie za dłoń. Spogląda na mnie spod burzy jasnobrązowych loków. Wygląda na wykończoną, ale mimo to wciąż jest piękna
Chwilę później Castillo rzuca mi się w ramiona, a jej rozpacz mnie przewierca od środka. Dlaczego tak bardzo chcę zabrać od niej ten ból? Nie ukrywam, że ta kobieta jest dla mnie wyjątkowo ważna; jest piękna i delikatna, ale jednocześnie zdecydowana i wytrzymała. Nigdy nie widziałem, żeby z jej cudownych oczu wypłynęło tyle gorzkich łez. 
-Nie płacz już - szepczę jej we włosy. 
-Przepraszam, to silniejsze ode mnie. Tak bardzo mi jej brakuje... 
W tym właśnie momencie z kościoła wyprowadzają trumnę. Ksiądz, idący na czele, patrzy na nas smutnym wzrokiem, reszta mu wtóruje. Wśród tłumu dostrzegam Mirandę z rodzicami, znajomych Violetty, Diego i Federico. Wszyscy ze zbolałymi minami wleką się za zmarłą. Do czasu, aż dwóch ostatnich odchodzi od grupy ludzi. Diego, będąc już przy nas, wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i bierze jednego do ust. Szatyn robi to samo, po czym wpycha ręce do kieszeni czarnych spodni.
-Sorry, to cholernie emocjonujące. Wspominałem kiedyś, że nienawidzę pogrzebów? - odzywa się Hernandez. 
Violetta podnosi głowę i spogląda na chłopaków. Obaj posyłają jej współczujący uśmiech. Fede kuca przy niej i chwyta ją za dłoń. Ci dwoje są do siebie bardzo przywiązani, nigdy nie pytałem o to, ile się znają, czy o cokolwiek innego. To po prostu widać na pierwszy rzut oka. Ona patrzy na niego jak na brata, z wzajemnością. 
-Wszystko się ułoży - mówi Pasquarelli zaciągając się tytoniem. 
-Pieprzeni palacze. 
-Wybacz Violu, ten dzień tak mnie dobił, że musiałem zapalić. 
-Rozumiem Diego... Pewnie gdybym tego nie nienawidziła, zrobiłabym to samo. 
Zapada cisza. Patrzę to na Diego, to na Federico, i na nią. Faceci podobno rozumieją się bez słów, ale nigdy nie czułem czegoś takiego przy kobiecie. Nie licząc własnej matki. 
-Nie sądzicie, że powinniśmy za nimi iść? - pyta Diego i kończy papierosa. 
-Powinniśmy być na samym przodzie, a zamiast tego ślęczymy tu jak idioci, którzy nie mają pojęcia co ze sobą zrobić i jak dalej żyć - odpowiadam zaraz. -Violetta, dasz radę? 
Szatynka kiwa głową, po czym wzdycha i wstaje z ławki. 
-Leon ma rację. Nie możemy tu zostać, byliśmy jej jedyną rodziną i powinniśmy się pożegnać. 


-Na pewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz zbyt dobrze. 
-Jest dobrze Leon, dam sobie radę, nie jestem już małą dziewczynką, która potrzebuje ciągłej opieki. Musisz to zrozumieć - wzdycha. - Ale dziękuję za troskę. To dla mnie ważne. 
Odwzajemniam jej blady uśmiech. Stoimy przed jej blokiem. Naprzeciwko jest park, a wokół tylko lampy uliczne. Całkiem przyjemne miejsce na rozmowy, choć nie sądzę, żeby Violetta też tak to postrzegała. Ma podkowy pod oczami i wyraźnie zmęczone oczy. Nie ma co się dziwić, kto jak kto, ale ona przepłakała z kilka godzin. 
-Sophia nie chciałaby, żebyś odcinała się od normalnego życia z jej powodu. 
-Wiem - rzuca jakby z przymusu. -Chciałaby, żebym cieszyła się życiem, póki jeszcze jest mi dane. Nie wiadomo, w którym momencie czyjaś egzystencja straci sens, lub w której sekundzie naszym bliskim stanie się coś złego. Boli mnie fakt, że nie potrafiłam jej powstrzymać. Mimo swoich przekonań, nie zadzwoniłam na pogotowie, kiedy ona wykrwawiała się na łóżku, j..ja powinnam była robić...
Nie mogę już tego słuchać. Dobija mnie jej łkanie i gdybanie. 
-Nie zmienisz tego, co już się stało, Violetta - wcinam się, patrzy na mnie smutno. -Spełniłaś jej ostatnią prośbę, nie płacz z tego powodu. 
-Ona nie żyje. Rozumiesz co to znaczy? Już nigdy w życiu jej nie zobaczę, nigdy nie usłyszę jej wesołego głosu, który zawsze rozbawiał mnie do łez. Już nigdy...
Przytulam ją do siebie, by wreszcie zamilkła. Takie gadanie tylko pogarsza jej stan, a tego przecież nie chcemy. Szatynka wciąż łka, ale dostrzegam, że jej oddech się stabilizuje. Ale przecież nigdy nie może być idealnie, takie momenty musi coś, albo ktoś przerwać. 
Drzwi od klatki schodowej się otwierają, a ze środka wychodzi wysoka blondynka w płaszczu i zmierza ku nam niepewnym krokiem. Violetta zerka w jej stronę, i choć chciałbym ją trzymać w ramionach przez całą noc, wyswobadza się i ląduje w objęciach nieznajomej
A ja co? Jak zwykle zostaję sam i patrzę na nie jak idiota. 
Wsuwam ręce do kieszeni spodni odrywając wzrok od - najwidoczniej - koleżanek. Wdycham świeże, chłodne powietrze, czując jak z minuty na minutę robi się coraz zimniej. Mam ochotę się oddalić, pójść do baru, zaciągnąć tam Federico i się upić. Dzisiejszy dzień jest zdecydowanie zbyt dołujący. Ostatecznie jednak stwierdzam, że jeszcze chwilę poczekam. A poza tym, jestem pewien, że Fede już dawno tam siedzi. 
-Leon - słyszę cichy głos szatynki, natychmiast się obracam w jej stronę - to jest moja przyjaciółka, która akurat wróciła do Nowego Jorku, Ludmiła.
-Hej - podajemy sobie dłonie, jej jest cholernie zimna. -Miło mi poznać. 
-Mnie również - odpowiada z lekkim uśmiechem, po czym spogląda na szatynkę. 
-Ludmiła zostanie ze mną na noc, więc możesz już jechać. 
Świetnie, teraz mnie spławia. 
-Jasne, oczywiście... - nagle czuję na policzku jej rozgrzane usta. Odsuwa się i patrzy mi w oczy. 
-Dziękuję, że dziś przy mnie jesteś. 
Czy ona serio właśnie weszła do budynku ze swoją przyjaciółką i zostawiła mnie zdezorientowanego na środku chodnika? Kobiety. 
Wsiadam do samochodu i jadę do pierwszego lepszego baru. Muszę się napić. Natychmiast. Zatrzymuję się na światłach, gdyż, jak zwykle, jest kolor czerwony. Zastanawia mnie tylko fakt, co Violetta zrobi, jak Ludmiła już nie będzie mogła u niej spać? Kupi nowe mieszkanie, czy będzie usiłowała zasnąć w miejscu, gdzie jej przyjaciółka popełniła samobójstwo? Jak dla mnie, to cholernie zły pomysł. Światła się zmieniają i w końcu jest zielone. 
Wchodzę do baru, gdzie zwykle topię smutki z Diegiem. Zaraz przy wejściu witają mnie intensywne spojrzenia płci przeciwnej. Mierzą mnie wzrokiem od góry do dołu. Ignoruję je z trudem, ale jednak. Oblewam wzrokiem bar i zauważam znajomą sylwetkę. Siadam przy barze i zwracam się do barmana:
-Bourbon. 
Blondyn skina głową i zabiera się za nalewanie trunku, który ma mi poprawić nastrój. Zerkam w lewo, gdzie siedzi Hernandez ze spuszczoną głową. 
-Stary, wszystko okay? - Brunet podnosi głowę i patrzy na mnie z lekka zdziwiony. W tym samym czasie barman podsuwa mi alkohol pod nos. 
-Nic nie jest okay, ale jak Vilu? 
Wzruszam ramionami. 
-Jest z koleżanką, ale pytałem o ciebie. 
-Czuję się, jakbym dostał po twarzy od jakiegoś cholernie silnego gościa. Wiesz jakie to uczucie? 
Wlewam sobie alkohol do ust, po czym kiwam głową. 
-Nawet nie wiesz jak dobrze. 
-Myślałem, że da mi szansę, że będziemy razem i chociaż ten jeden, jedyny raz w życiu poczuję, że w końcu jest tak, jak miało być. Ale ona odebrała sobie życie i tym samym moja jedyną nadzieję - duka Hernandez, wcześniej smakując ten sam trunek co ja. 
-Kochałeś ją? 
-Dobre pytanie. Szkoda, że nie znam na nie odpowiedzi.... Żałosne, nie? 
-Czasami jest tak, że tracąc coś, zyskujemy nowe szanse na szczęście - odpowiadam gapiąc się w dno - jeszcze pełnej - szklanki. -Daj sobie czas, Diego. 



Autorka: Cześć miśki ;* Od razu przepraszam was za co toś na górze. Jest straszne. Na dodatek drugą część pisałam dwa razy, bo pierwszą tak zepsułam, że szkoda gadać xD Naprawdę, pisałam ten rozdział kilka dni. Może powodem jest też fakt, że bardziej się skupiłam na tej historii →LINK← Gdzie bardzo serdecznie was zapraszam! ♥ 
A oprócz tego to się załamuję, bo jutro szkoła i sprawdzian z matmy ;c Wy też macie już dość szkoły? To jakaś porażka.. A teraz kot mi usiadł przed ekranem i kurde "pisz sobie na ślepo, bo nie zamierzam się odsuwać" :D Niedawno też wróciłam z WOŚP'u i nogi mi odpadają. Ale były fajerwerki! Poczułam się jak w Sylwestra ♥ 
Co do historii - co teraz? Leonetta powoli się do siebie zbliża, ale mimo to musicie być cierpliwi. Ja naprawdę nie wiem, jak to robię, że oni tak się do siebie zbliżają i odsuwają. Może dlatego, że nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy oni oboje od razu się w sobie zakochują. Zawsze potrzeba na to czas i tego będę się trzymać we wszystkich moich opowiadaniach :)) Dodatkowo Diego przeżywa coś w stylu załamki, ale nie tak całkiem. Ludmiła też troszkę namiesza, ostatnio zaczęłam uwielbiać jej postać i dlatego będzie miała duże znaczenie w obu opowiadaniach <3 
Okay, teraz tylko czekam na komentarze i całuję :*
Hope
+ zapraszam do klikania w linki, gdzie są moje dwa pozostałe blogi. Mam nadzieję, że przypadną wam do gustu. A i powiedzcie, czy aktualny szablon wam pasuje, czy może wolelibyście o innej kolorystyce ;*

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hope kochanie moje nie wiem co powiedzieć.. Ok. Zacznijmy od tego : Dziękuje za dedykacje. Na serio nie spodziewałam się tego. Dziękuje <3 Co do rozdziału. Dobrze zrobiłaś zaczynając pisać z perspektywy Leona. Do tej pory wiem co V. czuła itd. Teraz chce bardziej zobaczyć co Verdas o niej uważa. Teraz powinnaś dostać ode mnie w nie wiem co. " Od razu przepraszam was za co toś na górze. " Really ? Czy ty mówisz o tym, co ja czytałam? Chyba czytałyśmy obydwie coś innego.. NO ALE WYBACZAM. Po prostu przeczytałaś kogoś beznadziejnego bloga i z niewiadomych mi powodów zaczęłaś tak pisać, heh. Ok dalej. Szkoda mi Violki. To takie mega smutne co ją spotkało. Diego na dodatek niby ją kochał ( ja to wiem, hahaha ) to jeszcze gorzej. Ejj taka prośba. Ja chce, żeby Ludmi była z Fede! Będzie tak super i wgl ^^ Okk kończę, bo sie na serio rozpisuje, a to dopiero początek mojego dzisiejszego komentowania, hahaha. Jeszcze raz dziękuję za dedykacje.

      Do następnego misia ;*

      Emily.

      Usuń
  2. Misiu nie narzekaj.
    Dzisiaj nowość?
    Perspektywa Lajona?
    Podoba mi się to. Przynajmniej teraz wiem, co siedzi w jego główce.

    Violetta jest dla jego ważna.
    Oł yeaaaaa 😎 😎
    Czyżby pierwsza faza zakochana jużza nim?

    P.E.R.E.Ł.K.A.
    Smutna perełka.
    Pogrzeb Sophii :(
    Biedna Vils.
    Chociaż tyle dobrze, że trraz ma przy sobie Lu. :*

    Topienie smutków w alkoholu
    Dobre,ale mało skuteczne :)
    Upijasz się do nie przytomności, ale i tak później wszystko wróci :(
    To chwilowe zapomnienie :(
    Biedny Diego

    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny ♡♡♡
    Czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń