16. Żegnaj, siostro.

Włączcie sobie jakąś smutną piosenkę, proszę.

Kolejne dni mijały szybko. Zupełnie tak, jakby każdy z nich się zaczynał, a po kilku minutach, wraz z podmuchem wiatru znikał w otchłani ciemności. Nigdy nie zapamiętany, nigdy nie wspomniany. Zupełnie, jakby wcale się nie wydarzył. Dni bywały zwykle krótkie, męczące i nudne. Ostatnie były dla mnie ciosem w serce. To tak, jakby ktoś każdego kolejnego dnia recytował kolejną strofę krótkiego wiersza, przygotowanego na mój pogrzeb. Słowa były smutne, pełne rozpaczy i żalu. Ludzie przechodzili obok obojętnie, albo rzucali na mnie tylko nic nie znaczące spojrzenia. Byli jak ruchome figury z porcelany: bez uśmiechu, bez uczuć, bez życia. 
Czy ja też taka byłam? 
Dwadzieścia cztery godziny później okazało się, że przepuszczenia pielęgniarki były nikłe i niezgodne z prawdą. Lekarz prowadzący powiedział tego dnia, że Carlos musi pozostać w szpitalu przez kolejne kilkanaście dni, a wtedy będą mogli stwierdzić, czy coś zagraża jego życiu. Byłam cierpliwa, wciąż jestem. Ale prowadzenie firmy - czegoś, czego nigdy nie chciałam robić, a do czego mnie zmuszono z powodów krwi. Ten, kto dziedziczy spadek po szefie, dziedziczy wszystko, nawet jeśli jest to tylko chorobowe zwolnienie. Wciąż jednak nie dowiedziałam się, czy jestem w pełni bezpieczna, czy ktoś na mnie poluje, czając się za szatą cienia. Owszem, jestem przerażona, ale wciąż przy zdrowych zmysłach... A przynajmniej byłam, dopóki nie zadzwoniła Sophia z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mieszkaniu. Rzuciłam wszystko i wsiadłam do samochodu. 



Chwytam za klamkę i otwieram drzwi, po czym wchodzę do domu. Jest cicho, a nawet bardzo cicho. Czuję dziwny zapach . Jakby ktoś palił papier, ale zmieszane z czymś jeszcze.. Ten metaliczny zapach... Krew! Natychmiast rzucam torebkę na podłogę i rozglądam się wokół. 
-Sophia! - wołam chaotycznie, dopóki nie słyszę jej cichego głosu. 
-Jestem u siebie. 
Biegnę do jej pokoju i wpadam do niego jak jakaś wariatka. Okazuje się, że słusznie. Ona leży na łóżku, a z jej rąk płynie krew. Oczy ma podkrążone, a twarz bladą jak ściana. Wygląda jak osoba, którą dopiero wyciągnięto z grobu i zmuszono do życia. Ten widok przypominał mi nie jeden horror, jaki obejrzałam. Nie jeden serial o wampirach, za którymi szatynka przepadała. Patrzę na nią osłupiała i nie mam pojęcia co mam robić. Pierwszym odruchem jest wyciągnięcie telefonu i zadzwonienie na pogotowie, ale przecież ona sama pierwsza by to zrobiła, gdyby tylko wiedziała, że może zginąć. 
-Sophia - łkam cicho, podchodząc do przyjaciółki. Ona posyła mi łagodny uśmiech, zupełnie jakby wcale jej to nie bolało. Łapię ją za zakrwawioną dłoń. Nie obchodzi mnie to, czy się pobrudzę czy nie. -Zadzwonię do szpitala, zaraz po ciebie przyjadą - zapewniam. 
-Nie. Nie możesz tego zrobić...
-Co? Dlaczego? Sophia ty się zaraz wykrwawisz, nie mogę na to pozwolić! Nie pozwolę ci umrzeć, rozumiesz? 
-Ale - uśmiecha się blado - ja tego chcę. 
Zdecydowanie nie wierzę w jej słowa. Mówi jak chory człowiek, który potrzebuje psychologa i dobrej opieki medycznej. Kałuża krwi powiększa się coraz bardziej z każdą minutą, a Casta oddycha coraz ciężej. Łzy napływają mi do oczu, kiedy patrzę na jej stan. 
-O czym ty mówisz? Przecież żyjesz, miałaś się dobrze i nawet zaczęłaś się dogadywać z Diegiem. Co takiego się stało, ze postanowiłaś się zabić? - łkam bezradnie. 
-Ty nie wiesz - szepcze słabo. -Nie powiedziałam ci, co o..oni mi zrobili... Posłuchaj. Siedziałam tam zupełnie sama... Gwałcona przez każdego obleśnego faceta, bita i słaba, bo rzadko dawali mi jeść. Wymieniali swoje służby pilnowania m..mnie, a kiedy już to robili.. wykorzystywali w pełni każde minuty. Wmawiali mi ż..że jestem suką, dziwką i że wcale nie powinnam istnieć na tym świecie... A nawet jeśli t..tak, to tylko d..dla ich w..wygody.
Moje łzy płyną szybko. Makijaż się zmywa, jak z porannym deszczem, który ożywia zmysły. Jestem pogrążona w swojej rozpaczy, a słuchając Sophii coraz bardziej się załamuję. Wiedziałam, co mogli jej robić, a mimo to wcale nie reagowałam. Próbowałam, ale nie wyszło. 
Ściskam mocniej dłoń szatynki. 
-Przepraszam cię - płaczę. -Nie pomogłam ci, a tak bardzo chciałam.. Wybacz mi. 
-Jest okay - jej głos jest pocieszający, łagodny. -Ja nie chcę już żyć na tym świecie, Violetta. To dla mnie zbyt wiele. Wolę śmierć, niż męczenie się latami z tymi przeżyciami. 
Ona ledwie oddycha. Nie wiem co robić. 
Serce mi pęka na milion małych kawałeczków, których nikt nie może poskładać. To koniec.
-Błagam, nie rób mi tego...
-Powiedz chłopakom, że ich kocham i p..przepraszam - szepcze cichutko. -Zawsze przy tobie będę. Żegnaj, siostro. 
Zabrała swój ostatni oddech i odeszła. Wybucham histerycznym płaczem, którego nie potrafię powstrzymać. Boli mnie całe wnętrze. Czuję się, jakby moja ukochana przyjaciółka właśnie wbiła mi milion noży w plecy. Podziurawiła serce i poszła swoją ścieżką. Wyobraźcie sobie, że ktoś kogo tak bardzo kochacie.. Wasza przyjaciółka i zarazem wybrana siostra nagle postanawia się zabić. Zostawia was samych na tym pieprzonym świecie, w którym litość nie istnieje, a sprawiedliwość nie ma znaczenia. Gdzie miłość równa się kłamstwom i oszustwom, i tylko ta, którą utraciliście była czysta. 
Zamykam jej piękne oczy i opadam na kolana przed jej zakrwawionym łóżkiem. Skórę ma zimną, ale na ustach tkwi ten niewidzialny uśmiech. Może jest szczęśliwa. Może choć ona taka pozostanie, kiedy my wszyscy nigdy nie będziemy potrafili wyjść z tego bagna, w którym tkwimy po uszy. Łzy nie przestają mi płynąć, a żal staje się z każdym oddechem coraz większy. Oddychanie coraz trudniejsze, bo każdy nowy oddech świadczy o kolejnej sekundzie bez niej w moim życiu... 


-Ona nie może umrzeć! To niemożliwe! Nie, nie nie... Błagam nie! - krzyk Hernandeza wypełnił całe moje mieszkanie. Za nim wbiega jeszcze Leon i Federico. Skąd to wiem? Przeczucie. Czuję ich rozpacz i ciepło, jakim mnie otaczają sama obecnością. Wciąż siedzę w jedynym miejscu, w którym powinnam teraz być: przy jej łóżku. 
Krzyk przyjaciela zamienia się w płacz. Opada na kolana tuż obok mnie i tuli się do jej bladego, zimnego ciała. Jest załamany. Tak jak ja. Od dwóch godzin zdążyłam przelać wszystkie łzy - tak mi się wydaje - jakich tylko mogłam się pozbyć w tym czasie. A może to wciąż nic? Zalewa mnie może żalu, smutku i agonii. Nie potrafię wstać, nie odczuwam głodu ani zmęczenia. wszystko, czego chcę, to żeby ona otworzyła swoje oczy i powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze. 
Czy oczekuję aż tak wiele?
-Violetta - słyszę za sobą głos Leona. -Wstań, musisz coś zjeść. 
-Nie chcę jeść - w moim gardle siedzi duża gula, a do moich oczy znów zaczynają napływać łzy, która powstrzymuję. -Nie chcę żyć na tym świecie bez niej... Była dla mnie jak siostra. Ona jako jedyna była przy mnie w każdym momencie, w którym jej potrzebowałam. Podnosiła mnie, gdy upadałam.. A ja od tak pozwoliłam jej umrzeć. To ja powinnam być na jej miejscu. 
Szatyn łapie mnie za ramiona i podnosi na nogi, po czym odwraca do siebie. Patrzymy sobie w oczy, ale moje już nie świecą tak jak wcześniej. Są puste. Czuję to w całym ciele. Ta bezsilność, bezradność i niechęć do przeżywania kolejnych dni. Ale on nie prawi mi kazań, nie pociesza mnie ani nie szepcze nic nie znaczących słów. Verdas przyciska mnie do swojego ciała i otacza ramionami. Pozwalam sobie na płacz, bo tak bardzo tego chcę... A może potrzebuję? Kątem oka dostrzegam, że Federico dzwoni po karetkę. 
Za późno na pomoc...
-Leon? - szepczę mu cicho do ucha. 
-Tak?
-Dziś są jej urodziny...



Autorka: Cześć kochani! Co tam u was? Jak mija czas wolny? Boże.... Monotonia xd Wydaje mi się, że zawsze tak zaczynam notkę... Ale mniejsza o to. Dziś mamy taki smutny rozdział. Sophia umarła. Ktoś się spodziewał, że tak zjechali jej psychikę, że się zabije? Ja to planowałam już od dłuższego czasu i tak, możecie mnie teraz spokojnie zabić, poćwiartować i spalić - niekoniecznie w tej kolejności :d 
W takim razie, co będzie dalej z Vils, skoro jej własna przyjaciółka postanowiła popełnić samobójstwo? Cóż, kolorowo nie będzie, dlatego zastanawiałam się czy na jakiś czas nie pisać z perspektywy Leona - tak, podoba mi się to jak Quinn pisze z perspektywy mężczyzny i chciałabym spróbować, ale broń Boże nie chcę jej kopiować czy coś w tym stylu! c: 
Ale ta decyzja należy do was, możecie mi napisać w komach co byście woleli :)) 
W opowiadaniu teraz zacznie się pojawiać więcej postaci i akcja będzie się ciągnęła. Pojawi się też jedna znacząca postać dla Violetty, która dużo namiesza :* 
Cieszycie się, no nie? Ja też ^^
Ale kończę powoli, życzę żeby spadł wam śnieg i żebyście poczuli tą zimę, jeśli jeszcze nie mieliście okazji :)) 
Tulę,
Hope

9 komentarzy:

  1. Cudny ♡♡♡
    Czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty ze mną zrobiłaś?!
    Cholera jasna!
    Rozdział jest cudowny, ale strasznie smutny :(

    Dlaczego? W urodziny?
    Boże...
    Biedna Vils :(
    Dobrze, że ma Lajona przy sobie

    Idę płakać dalej!

    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże co za cudo :o :*
    Kocham twojego bloga jak i tą historię <3
    Masz ogromny talent ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. IDĘ PŁAKAĆ. ZARAZ WRÓCĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej wracam. Co ty ze mną zrobiłaś? Ten rozdział był jedynym rozdziałem do tej pory, przy którym wzruszyłam się. Na serio, a mnie jest mega trudno doprowadzić do płaczu. Hope przeszłaś samą siebie. Co do rozdziału.. Szkoda, że Sophia umarła. Wiem, że przeżyła wiele. Wyzywali ją, gwałcili. Ech.. Nie umiała już wytrzymać psychicznie. No, ale smutno. Violetta straciła przyjaciółkę. Chciałabym żeby to zbliżyło Leona i Violettę. Jak czytałam notkę to mnie jeszcze bardziej zdołowałaś. " Pojawi się też jedna znacząca postać dla Violetty, która dużo namiesza :* " Prośba ode mnie chciałabym żeby ta osoba znalazła się w sercu V. Chciałabym żeby Leon w końcu zauważył, że podoba mu się Violka. Co do pisania z perspektywy Leona jestem za. Chciałbym go dzięki temu lepiej poznać. To jest dobry pomysł. Ok, nie przedłużam. Ostatnie co chciałam napisać to, że przepraszam cię. Tak, PRZEPRASZAM. Od dłuższego czasu moja aktywność komentowania upadła. Musiałam się zacząć uczyć do egzaminów próbnych, ale teraz jestem już po i mogę komentować. Do następnego misia.

      Emily.

      Usuń
  5. Zatkao mnie. Jprld. Nienawidzę czytać takich rozdziałów ...
    Ale kocham je pisac :-D
    Rozdzial fajny :-)
    Rozdzial z perspektywy L
    Supi xD
    Okej. Idę. Płakać. W. Poduszke

    OdpowiedzUsuń
  6. Zatkao mnie. Jprld. Nienawidzę czytać takich rozdziałów ...
    Ale kocham je pisac :-D
    Rozdzial fajny :-)
    Rozdzial z perspektywy L
    Supi xD
    Okej. Idę. Płakać. W. Poduszke

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne jak zwykle nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń