10. ~ Proszę, nie zostawiaj mnie.

     Siedziałam wygodnie na kanapie w salonie, czytając swoją ulubioną książkę. Byłam szczęśliwa, Leon był już moim narzeczonym; niedawno mi się oświadczył, To był naprawdę niesamowity wieczór, zapamiętam go do końca swojego życia. Na samo wspomnienie na ustach pojawia mi się szeroki uśmiech. Teraz czuję, że wszystko będzie wspaniale.... Do czasu. 
 ...
-Kim ty jesteś?! - pytałam przez łzy. Verdas stał naprzeciwko mnie z twarzą, która nie wyrażała żadnych uczuć poza złością.
-Mężczyzną, którego kochałaś i chciałaś stworzyć z nim rodzinę.   
-Kochałaś... To jest czas przeszły!
-Zniknij mi z oczu, zniknij mi z oczu. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć, rozumiesz?! -krzyczał. 
-Proszę, nie zostawiaj mnie. -łkałam. 
-Dla mnie jesteś nikim. Wynoś się stąd. 
...

-Nie! -krzyknęłam, budząc się w środku nocy ze łzami w oczach. Nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jestem i która jest godzina.
-Viola. Jestem tu... -mówił Leon, który nie mam pojęcia co tu robił i jakim cudem nagle trzymał mnie w ramionach. Płakałam jak małe dziecko, sama nie wiem dlaczego, przecież to był tylko zły sen, a jednak doprowadził mnie do tego stanu. Teraz liczyło się to, że był przy mnie ktoś, kogo potrzebowałam. -Co się stało? -spytał uspokajającym tonem.
-Zły sen. -rzuciłam. Było mi wstyd, że płakałam przy nim. Jednak postanowiłam, nie ukazywać tego w sposób, jaki mógłby zauważyć. Było ciemno, strasznie ciemno. W tym momencie raczej dużo by nie zauważył. -Co tu robisz?
-Lu prosiła mnie, żebym poleżał z tobą, żebyś spokojnie zasnęła. A poza tym wspominała coś o koszmarach w nocy. -Odgarnął moje włosy z twarzy. -Ale jeśli ci to przeszkadza to pójdę do siebie. -dodał powoli się odsuwając. Nie chciałam, żeby sobie poszedł. Zdążyłam złapać go za rękę, którą nie wiem jakim cudem znalazłam w tych ciemnościach.
-Zostań. -mruknęłam. Verdas położył się obok mnie i mocno mnie przytulił. Chyba tego potrzebowałam.
-Pamiętaj, że od dzisiaj zawsze będę przy tobie, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dobrze? I nie zostawię cię... -powiedział. Chciałam w to uwierzyć, a jednak tyle razy to słyszałam, że jest to niemal niewykonalne. Jedyną osobą, której uwierzyłam w te słowa jest Ludmiła.
-To są tylko słowa. Trudniej w nie uwierzyć niż myślisz, i ja naprawdę chciałabym w nie wierzyć, ale nie potrafię. Cieszę się, że jesteś... Ale nie wiem, czy tak jak mówisz, będziesz zawsze... -odparłam, wycierając łzy z policzków.
-Rozumiem. Rozumiem to lepiej niż myślisz.... A teraz śpij, niedawno się położyliśmy, wszyscy sporo wypiliśmy, a ja szczerze nie czekam na poranny ból głowy.
-Dobranoc. -szepnęłam.



     Gdy wstałam nikogo przy mnie nie było. Nie było Leona. No cóż, trudno się mówi. Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i wtuliłam się w ciepłą kołdrę. To chyba normalne, że po takiej nocy, nie chcę nawet wstawać z łóżka. Poza tym, ciekawe czy Lu spała z Diegiem. Tak dobrze mi się leżało, mogłabym zostać w tym łóżku cały dzień i wyjść z niego dopiero, jak będę miała powód. Nic mi się nie chciało, kompletnie nic. Wczoraj... Świetnie się bawiliśmy. Było wesoło, miło, nawet czasami romantycznie, co mnie tak zmęczyło? Może to ten sen. A raczej koszmar. Nie sądziłam, że kiedykolwiek w życiu będę płakać, z powodu, że mogłabym stracić Leona. To nie jest normalne, nie po naszych ostatnich relacjach. Leżałam i gapiłam się w zasłonięte okno jak głupia. Słyszałam w tle kroki, jednak nie za bardzo motywowało mnie to do wstania. Dopóki nie zauważyłam dobrze znanej mi twarzy.
-Cześć śpiochu. -powiedział Leon, siadając obok mnie.
-Hej. -mruknęłam, jeszcze ziewając.
-Wyspana?
-Trudno powiedzieć. Budziłam się w nocy, ale spałam do... Emm... Która jest właściwie godzina?
-Około dziesiątej. -odparł, starając się nie dobijać mnie bardziej.
-Really? -zdziwiłam się. -Ugh... Głowa mnie boli.
-Chyba za dużo wczoraj wypiłaś.
-O której poszliśmy spać? -spytałam, przymrużając oczy.
-Około trzeciej nad ranem. Dlaczego pytasz?
-Bez powodu. -spojrzałam na szatyna, zmartwionego moim samopoczuciem. Nic nie mogłam na to poradzić; zrzuciłam z siebie kołdrę, wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam strasznie, właściwie to lepiej niż przypuszczałam, ale nadal strasznie. Verdas wstał z łóżka i zmierzał w moim kierunku. Nie chciałam, żeby się za bardzo martwił. -Nie musisz się mną przejmować. Dam sobie radę, nie mam pięciu lat.
-Wiem, wczoraj to udowodniłaś. Trzeba ci jakieś ubrania lub cokolwiek innego? -spytał.
-A masz coś?
-W tamtej szafie powinny być jakieś damskie ubrania. -wskazał, po czym parsknął śmiechem, widząc moją minę na słowa "damskie ubrania".
-Jak to, damskie ubrania? Przecież Diego mieszka sam.
-Nie całkiem sam. Czasami ja u niego śpię, czasami on u mnie. Ty spałaś dziś w moim łóżku. -uśmiechnął się. -A co do damskich ubrań; nasza mama twierdzi, że w razie czegoś zawsze się przydadzą.
-Rozumiem. Wspominałam już, że lubię waszą mamę?
-Pewnie tak.
-Dobra, idź już bo muszę się wykąpać i przebrać. Z tym sobie poradzę. -zapewniłam.
-Na pewno niczego ci nie trzeba?
-Wszystko mam. -rzuciłam, gdy wychodził. -A, i dziękuję za wszystko. -szatyn odpowiedział uśmiechem, zamknął drzwi i tyle go widziałam. Przynajmniej do czasu, aż nie pojawię się w jadalni. Gdzie pewnie wszyscy teraz siedzą.
Ciekawe tylko, czy te damskie ubrania to na pewno pomysł jego mamy...



     Cały ranek spędziłam z Diegiem, łatwo było się domyślić dlaczego. On podoba się mi, ja jemu. To chyba wszystko tłumaczy. Leon poszedł zaglądnąć do Violi. Wydaje mi się, że ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli, ale to chyba na plus. Przynajmniej ja i Diego tak myślimy.
-Jak z Violą? -spytał Diego, gdy tylko szatyn wszedł do jadalni.
-Dobrze, już wstała.
-Jak się czuje?
-Głowa ją boli, ale poza tym to chyba dobrze. Obudziła się ze łzami w oczach w nocy, miałaś rację z tymi koszmarami. -powiedział szatyn. Ku zaskoczeniu Diega, mnie to nie zdziwiło. Znam Violę, tyle że, miałam nadzieję że jeśli będzie przy niej Leon, nic się nie stanie. -Reszty dowiecie się od niej samej.
-Poszukam jej jakichś tabletek na ból głowy. Zaraz pewnie zejdzie, a chyba ona jest najbardziej poszkodowana.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to że jej pomagasz. Jesteś przy niej, kiedy tego potrzebuje. Nie spodziewałabym się, że tyle się zmieni między wami. -mruknęłam. Verdas odpowiedział mi delikatnym uśmiechem.
-Wszystko będzie dobrze.

_____________________________
Hej hej ;*
Co tam u was? ;p Cieszę się, że zaczynacie komentować, to motywuje xD Aczkolwiek czasami normalnie odechciewa mi się pisac, powiem szczerze. Może to brak pomysłu? Może lenistwo? [ta cecha jak zwykle obecna w moim życiu]. Dziś krótki rozdział, właściwie nic takiego się w nim nie stało. Taki trochę nijaki ;o
Pozdrawiam :*
`Hope
 

2 komentarze:

  1. Super nie moge się doczekac next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe czy Leon naprawdę zadurzył sie w Violetcie mam nadzieję ze tak .Nie mogę się doczekać następnego :)Nie każ nam długo czekac :)

    OdpowiedzUsuń