9. ~ Chciałabyś, żeby tak było zawsze?

     Siedzieliśmy w ciemną noc, jedynym światłem były gwiazdy na niebie. Każde z nas na schodach, obok siebie, ze szklankami zapełnionymi ulubionym trunkiem braci Verdas; Bourbon'em. Leon wraz z Diegiem przyznali się, że wszystko wymyślili, zaplanowali i świetnie odegrali. Oczywiście nie szczędzili sobie komplementów, na temat ich "gry aktorskiej". Przyznaję, na początku dałam się nabrać, ale wystarczyło tylko logicznie pomyśleć. Jak tak na nich patrzę, to mimo tego wszystkiego co do tej pory razem przeszliśmy... Cieszę się, że jestem tu gdzie jestem i z tymi właśnie ludźmi. Niebo tego wieczoru było zdecydowanie godne obserwacji. Panował tak przyjemny klimat, że nawet trudno to opisać. Czułam się teraz, jakbym była w jakimś filmie i właśnie nastąpiłby ten długo wyczekiwany happy end. Oparłam się o ramię siedzącego obok Leona i zachwycałam się widokami. Jeszcze lepiej, bo Diego ma duży ogród, pełen drzew i kwiatów, który znacznie dodawał klimatu.
-Mogłabym tak siedzieć całą noc. -westchnęłam i wzięłam łyk Bourbon'u. Obaj Verdas'owie parsknęli śmiechem, a Ludmiła wzięła głęboki oddech, po czym wtuliła się w Diega i kontynuowała oglądanie nieba. -I z czego się śmiejecie?
-Bo właśnie to planowaliśmy, jest piękna ciepła noc, a dziś po północy mają spadać gwiazdy. -powiedział Leon, dodając mi otuchy. Uśmiechnęłam się na myśl o spędzeniu nocy na tych schodach, z tymi ludźmi. Z Leonem wiele przeszliśmy, ale wierzę, że długo byśmy bez siebie nie wytrzymali. Czasami, jeśli się postara potrafi być miły, opiekuńczy, kochany... Ale przede wszystkim musi tego chcieć.
-Okey, a co będziemy jeść i pić? -spytała Ferro.
-Dobre pytanie. -rzuciłam, spoglądając kątem oka na wesołą blondynkę, ona chyba nigdy się nie smuci. Zawsze znajduje jakiś dobry powód, by się uśmiechnąć. I nie jeden mężczyzna wiele by oddał za ten uśmiech. Bo czasami uśmiech, to jedyna rzecz jaką mamy do zaoferowania.
-Do picia mamy jeszcze sporo Bourbon'u, a jeść będziemy oczywiście to co przygotowaliśmy. -odparł zadowolony Diego.
-To znaczy?
-To znaczy, że będziemy jeść kanapki, popcorn i sałatkę. Jakieś tam owoce też mamy.
-Wpuścić ich do kuchni... Nic ambitnego tam nie macie z tego co usłyszałam. -stwierdziła pewna siebie Ludmiła, a ja od razu zaczęłam się cieszyć, bo już wiedziałam jak będzie wyglądać dyskusja tamtej dwójki. Jeszcze pewnie wciągną w to mnie i drugiego Verdas'a.
-Ambitnego? -zdziwił się brunet. -A co ambitnego można mieć w kuchni?
-Violaaaa.... -przeciągała blondynka. Czułam, że to się właśnie tak skończy. Przeniosłam swój wzrok na przyjaciółkę, dając jej do zrozumienia, że słucham tego, co ma mi do powiedzenia. -Pokażemy im, co znaczy mieć coś ambitnego do jedzenia. -rzekła, jak zwykle zadowolona i pewna siebie. Westchnęłam. Leon uśmiechnął się jakby chciał powiedzieć "idź, ja tu poczekam". Oddałam moją szklankę z alkoholem w ręce szatyna; wstałam i dołączyłam do przyjaciółki, która w głowie już miała swój szatański plan.
-Diego, zapłacisz mi za to. -powiedziałam na wychodne. Brunet parsknął śmiechem i kontynuował picie swojego trunku.



     Poszłam z Ludmiłą wgłąb wielkiej willi człowieka, którego jak Boga kocham zamorduję, jeśli blondynka wymyśli coś strasznego. Po jakiejś chwili, znalazłyśmy kuchnię. Lu od razu zaczęła grzebać po szafkach, szukać w nich czegoś. Ja jako ta spokojniejsza usiadłam sobie grzecznie przy wysepce kuchennej i przyglądałam się przygodom kuchennym przyjaciółki. Ten Bourbon zdecydowanie źle na mnie działa, przez niego jestem za spokojna. Albo to ten klimat panujący na dworze.
-Co gotujemy? -spytała Ferro. Wzruszyłam ramionami i zajęłam się oglądaniem swoich paznokci. Nie chciało mi się gotować, a przynajmniej nie do czasu, dopóki się nie dowiem co mam gotować. Ludmiła uniosła brew i spojrzała na mnie jak na głupka. -Viola, przecież musimy coś przyrządzić.
-My nic nie musimy, najwyżej możemy. Zapamiętaj. -wstałam i niezbyt pewna tego, co chcę zrobić, podeszłam do szafek i lodówki. -Mają truskawki, czekoladę, winogrono i od ciula więcej owoców i warzyw. Diego mówił, że ma popcorn, kanapki i sałatkę. I to jest chyba ta sałatka. -wskazałam na jedyną jaką zauważyłam w lodówce. -Możemy roztopić czekoladę i podać ją z truskawkami. Jeśli Diego ma bitą śmietanę, to już w ogóle byłoby cudownie. A poza tym może gofry z owocami. Do tego jakiś drink, albo nawet ten Bourbon, bo nie jest zły. Co ty na to? -spytałam. Ferro była zachwycona moimi pomysłami. Jak zwykle z resztą.
-Wspaniale. Jak ja cię kocham...
-Ja ciebie też. Ale zabierajmy się do pracy. Ja chcę już tam wrócić.
-Do Leona?
-Nie do Leona, do alkoholu i w ogóle oglądać gwiazdy. Strasznie polubiłam te schody i ten ogród. A ty nie?
-Ja też, i cieszę się, że chcesz tu być, i że dogadujesz się z Leonem. Miło się na was patrzy, jak nie jesteście skłóceni. -powiedziała zadowolona blondynka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i zaczęłyśmy robić to co miałyśmy robić.



-Widzę, że masz coraz lepsze kontakty z Violettą. -odezwał się mój kochany brat. Mimowolnie wykrzywiłem usta w uśmiechu i wziąłem łyk Bourbon'u, a szklankę szatynki postawiłem obok siebie.
-To źle? -spytałem patrząc w nocne niebo.
-Wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze, dawno was takich widziałem. A właściwie to nigdy wcześniej.
-Powinieneś się cieszyć. -mówiłem, patrząc na Diega. Widziałem, że się cieszył, że tego właśnie chciał. Ja również tego chciałem, cieszyłem się z nim. Violetta jednak nie jest osobą, która powinna być moim wrogiem. A raczej przyjacielem. Muszę jej udowodnić, że może na mnie polegać, że zawsze może ze mną rozmawiać i że będę przy niej.
-Podoba ci się. -rzucił brunet wyrywając mnie z myśli.
-Kto?
-Violetta. -westchnąłem, a on znowu swoje.
-A komu ona się nie podoba? Jest piękna, szczupła, mądra, inteligentna, ma postawę pełną kociej gracji, dumy i jest zawsze pewna swojego zwycięstwa. I powiedz mi, kto by jej nie chciał. Tyle że, ja chcę tylko, żeby była moją przyjaciółką. Przynajmniej teraz
-Jest wspaniałą przyjaciółką. A z tym, że każdy by ją chciał to pewnie masz rację.
-No jasne że mam.Widziałeś jak tamci faceci się ślinili na widok Violetty i Ludmiły. Dzisiaj w firmie. Przecież to było widać na kilometr i jakby mieli okazję, to by je nawet zabrali ze sobą. -powiedziałem, pewny swoich słów.
-Widziałem. Ojjj.... Wtedy to miło by nie było.
-Na pewno. -rzuciłem, wciąż gapiąc się na niebo. Teraz zostało nam tylko czekać na te dwie kucharki.



     Po wszystkim stałam i patrzyłam jak Ludmiła nakłada to na tacę. Prosiła by jej nie przeszkadzać, a ja jestem przecież grzeczną dziewczynką. Za to obok mnie na stole leżały czereśnie. Wzięłam jedną, lecz nie było dane mi zjeść. Blondynka zaczęła mnie wołać, gdy wychodziła z kuchni. Jak przystało na przyjaciółki, obie wyszłyśmy na taras. Leon i Diego nadal siedzieli na swoim miejscu. Szatyn słysząc moje kroki uniósł szklankę z alkoholem i z gwiazd przeniósł swój wzrok na moją osobę, podając mi prawdopodobnie mój Bourbon. Uśmiechnęłam się i wzięłam szklankę. Diego siedział obok szczerząc się sam do siebie. Doprowadzał mnie do śmiechu, jak zwykle z resztą. Taka mała, niedobra małpa. Ciągle by się tylko śmiał.
-No Viola, może opowiesz co tam sobie o mnie myślisz, w tej twojej ślicznej główce? -parsknął śmiechem Verdas. Odpowiedziałam mu ironicznym uśmieszkiem.
-Że jesteś niedobrą małpą.
-Widzisz Leon, ledwo tu przyszła a już wymyśla na mnie obelgi.
-Zasłużyłeś. Tak samo jak ja, ty mogłeś iść tam gotować. -powiedziałam.
-Musiałem porozmawiać z bratem. -rzucił i poszedł do Ferro, zajmującej się jedzeniem na dzisiejszą noc. Ja jako ta bardziej poszkodowana, jak zwykle z resztą. Usiadłam wygodnie na schodach i spojrzałam na Leona. Siedział wpatrzony w to niebo, jak w obrazek. Cieszył mnie ten widok. Leon chyba pierwszy raz, jest tak opanowany, spokojny i miły. Gdybym mogła, zrobiłabym z nim co tylko chcę. Problem w tym, że nie chcę nic robić. Chcę, żeby było tak jak jest.
-Czemu tak na mnie patrzysz? -zapytał odrywając swoje brązowe oczy od gwieździstego nieba.
-Jesteś taki spokojny... Jak nigdy. Pozwól mi się nacieszyć chwilą. -odparłam i zmęczona oparłam się o jego ramię. Szatyn parsknął śmiechem, ale szybko powrócił do poprzedniej postawy.
-Chciałabyś, żeby tak było zawsze? -spytał, patrząc mi w oczy.
-Chciałabym. Ale to niemożliwe, bo nie możemy tu siedzieć zawsze, a Bourbon pewnie się skończy jakoś za dwa dni. W naszym tempie picia. -westchnęłam, po czym spuściłam wzrok i przeniosłam go na niebo.
-Siedzieć zawsze możemy, a pijemy wolno. Gdybyś zobaczyła jednego z moich kolegów na dyskotece, to przekonałabyś się, że pijemy bardzo wolno. Przecież żadne z nas w ciągu godziny nawet szklanki nie wypiło. Nie mieliśmy w planach was upić, tylko z wami posiedzieć. Polepszyć kontakty.
-No tak. Jak ja mogłam uwierzyć, w to, że ty wolisz zostać w pracy przy papierkach, a nie iść i świętować. -rzuciłam. Leon zaczął się śmiać. Znacznie poprawiał mi humor.
-Uwierz, mógłbym taki być. Ale nie byłoby mi to na rękę. -stwierdził szatyn.
-O czym rozmawiałeś z Diegiem?
-Ymm...
-Chcecie truskawkę w czekoladzie?! Jak dla mnie bomba. -krzyknął Diego, który był pięć metrów od nas. Oboje się odwróciliśmy, co mogłoby być błędem. Z tego co wiem to nasz brunet wariuje po truskawkach w czekoladzie. Jednak nie robił on jeszcze nic co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia, co do tego czy on do cholery coś brał. Verdas stał sobie grzecznie przy stoliku, jedząc truskawkę. Na szczęście mamy ich sporo - pomyślałam. Ferro jako ta dobra gospodyni nadal stała przy tym stoliku i biła Diega po palcach, w między czasie rozkładając picie i jedzenie. Wydawało mi się, że Leon wcale nie chciał się chwalić o czym rozmawiał z bratem, a Diego go jedynie uratował....

____________________________________
Hej :*
Otóż kolejna część naszego "wieczoru z braćmi Verdas". Mam nadzieję, że was tym nie zanudzam. To raczej ostatni rozdział z tego wieczoru, bo ileż można opisywać jeden wieczór ;d Znaczy ja bym mogła jeszcze wiele tu napisać, ale twierdzę, że i tak nie miałoby to sensu. Za to na kolejny rozdział mam równie ciekawy pomysł :) Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał.
Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i czytelniczki ;*
`Hope

2 komentarze:

  1. Boski jak zwykle nie mogę się doczekac nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały nie moge się doczekać co bedzie w następnym

    OdpowiedzUsuń