6. ~ Źle zaczęliśmy.

     Następne kilka dni Ludmiła sama chodziła do pracy. Dlaczego? Byłam wykończona po tamtym dniu, a na dodatek złapała mnie choroba. Siedziałam całymi dniami sama. Przyjaciółka usprawiedliwiła mnie u szefa. Z tego co wiem to się zmartwili ale spokojnie mogłam odpoczywam ile tylko potrzebowałam. A co jeśli mój odpoczynek trwałby więcej niż przypuszczają? To dlatego, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że gdy tam wrócę wszystko będzie takie jak przed moją "przerwą". Teraz moja codzienność to kanapa, herbata i telewizor; w którym nigdy nic nie ma! Zwariować można z nudów. Przecież mogę popracować w domu, przynajmniej mam trochę spokoju. To była dobra myśl. Chwyciłam telefon i napisałam SMS-a do Lu. Jednak odpowiedź nie była zadowalająca, wręcz taka jakiej się spodziewałam. "Nie ma mowy, musisz odpoczywać. Pozdrawiam, Lu :*" Taka kochana, a tak utrudnia życie. Rzuciłam telefon w kąt i głęboko westchnęłam. Nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Kiedyś na pewno go znienawidzę... Zrzuciłam z siebie ciepły koc i poszłam otworzyć. To kogo tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
-Leon. -wydusiłam. Szatyn stał przede mną z iskrami w oczach, przeświadczony że właśnie mnie zobaczy za drzwiami. On, to chyba ostatnia osoba którą chciałabym tu zobaczyć. Już wolałabym kilku swoich byłych którzy się zmówili czy coś w tym stylu, cokolwiek ale nie jego.
-Violetta. -westchnął. -Zgaduję, że nie mnie się tu spodziewałaś.
-Brawo. Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? Ludmiła? Dokumenty? Co mnie zdradziło? -pytałam.
-Mogę wejść? Nie zabiorę ci wiele czasu. -zapewnił. Był całkowicie poważny, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Nie miałam dużego wyboru; wpuściłam go.
-Chcesz kawy lub herbaty?
-Nie. Dziękuję, doceniam że zdobyłaś się choć na tyle odwagi żeby mnie wpuścić i poświęcić mi czas, po ostatnim co było w firmie. -powiedział.
-Każdy zasługuje na drugą szansę. Poza tym mam jeszcze trochę nadziei, że kiedyś będzie lepiej.
-Ja również.
-Więc? Czemu zawdzięczam twoją wizytę? -spytałam.
-Dzięki tobie od wczoraj współpracujemy z całkiem dochodową firmą. Po pierwsze; chciałem podziękować, po drugie; przeprosić. -właściwie... Zaniemówiłam. Leon Verdas przychodzi do mojego domu nie po to, żeby grać mi na nerwach a przepraszać? Niesłychane. -Wyglądasz na zdziwioną.
-Jestem zdziwiona. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
-Aż taki straszny jestem? Potrafię przeprosić. -zapewniał.
-No wiesz, miałam co do tego poważne wątpliwości.
-Całkowicie rozumiem. Mogę o coś zapytać?
-Naturalnie. -odparłam.
-Dlaczego nie chodzisz do pracy?
-Jestem chora.
-Rozumiem. Myślałem, że to przez tą ostatnią akcję tamtego wieczora. -powiedział. No widzisz, i masz rację. Szkoda że się o tym nie dowiesz.
-Nie przejmuj się tamtym wieczorem. To nic.
-Byłaś w koszmarnym stanie. Czuję się winny za to jak ty się czujesz.
-Dlaczego? Przecież my się nienawidzimy. -zdziwiłam się.
-Może to tylko pozory.
-O czym ty mówisz? Działaliśmy sobie na nerwach od początku znajomości.
-Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę, ale może moglibyśmy spróbować to jakoś naprawić. -zaproponował. -I wiem, że wydaje mi się to łatwe i ze będzie to trudne, ale wierzę, że może się udać.
-Leon. Ugh.. Ja nie wiem czy to wyjdzie. Ale w ogóle skąd taki pomysł? -spytałam niedowierzając.
-Znikąd. Martwi mnie nasza aktualna sytuacja i nasze relacje, a dla dobrej pracy to musi się zmienić. -powiedział pewny siebie. A więc to o pracę chodzi... 
-Rozumiem i w zupełności się z tobą zgadzam.
-Cieszę się. -uśmiechnął się. Chyba po raz pierwszy w moim towarzystwie.
-Ja również.
-Twierdzę, że źle zaczęliśmy. Jestem Leon Verdas. -podał mi dłoń, ja zdziwiona ją chwyciłam i postanowiłam z nim współpracować.
-Violetta Castillo.



     Z Leonem całkiem przyjemnie się rozmawiało. Zasiedzieliśmy się i jak kończyliśmy rozmawiać zauważyłam, że na dworze jest już ciemno. Leon już dawno powinien być w pracy, przecież Ludmiła nie odwali za niego całej roboty, a poza tym nie jest jego asystentką. Diego również raczej nie pali się do papierków. A jednak zamiast pracować siedzi i rozmawia ze swoim dawnym ''wrogiem nr.1'', i pewnie mu się za to dostanie. Nagle drzwi się otworzyły, a do domu weszła Ferro zmęczona po pracy. Jednak jej mina na widok Verdas'a siedzącego obok mnie na kanapie była bezcenna. Chyba od razu postawiło ją na nogi. Zrobiło się niezręcznie. Nie wiem dlaczego, skoro tylko rozmawialiśmy.
-Ludmiła. Hey. -wstałam z kanapy i podeszłam powoli do przyjaciółki.
-Cz-Cześć.
-Umm... To ja może już pójdę. Do zobaczenia Violetto. -szatyn pożegnał się i wyprzedzając mnie opuścił nasz dom.
-Co tu się działo jak mnie nie było? -spytała sparaliżowana blondynka.
-Pan wielki Verdas postanowił ''zacząć od początku'', bo nie możemy tak pracować. Wiesz, zakłócamy spokój w firmie i nie idą nam interesy razem.
-Ale przecież wszystko doskonale wam razem szło, nawet jak się kłóciliście więc niech mi tu nie wymyśla bo jak pójdę i go strzelę w ten głupi łeb to zobaczy dopiero gwiazdy na niebie. -wkurzyła się Ferro.
-Nie unoś się tak. -śmiałam się. -Przecież nic się nie stało, przynajmniej nie spędziłam wieczoru sama. A poza tym niech się godzi jak chce, twierdzę że to i tak nie wypali. Mam zbyt nie wyparzony język i on również. Zaraz jedno drugiemu dopierdoli i się skończy bajka. -powiedziałam.
-Otóż to. -westchnęła Lu. -Ej, a może Diego mu coś powiedział.
-Brałam to pod uwagę i właśnie chciałam zadzwonić do brata tego desperata.
-Nie musisz. Diego i tak będzie tu za 10 minut. -słysząc to wpadłam w szał.
-Diego tu będzie za 10 minut a ty mówisz mi to dopiero teraz?! Przecież Leon mógł tu jeszcze być, a gdyby bracia się spotkali to...
-Byłoby wesoło. -przerwała mi blondynka popijając łyk gorącej herbaty.
-To nie jest śmieszne.
-Bardzo Viola.
-Ehh... Masz szczęście, że Leon się szybko zmył na twój widok. A ja i tak muszę porozmawiać z jego bratem.
-No widzisz, same plusy.
-A właściwie to czekaj... Ty zaprosiłaś brata tego debila na rozmowę czy tylko na kawę czy tylko na sex? -spytałam śmiejąc się. Ostatnie słowo trochę podirytowało Ferro, jednak nie dała się wyprowadzić z równowagi. 
-Bardzo śmieszne wiesz? -syknęła.
-Bardzo. No to co, zgadłam?
-Nie.
-No weź. Jedno z trzech na pewno. Lecisz na niego jak pies na szynkę. -powiedziałam wciąż roześmiana.
-Viola nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
-O to to potrafi tylko Sophie i obie o tym wiemy. Daj spokój, powiedz mi. -nalegałam.
-Nawet mi nie przypominaj o tej ugh... Nie ważne.
-No jasne! Ja nie odpuszczę. I znając ciebie to będzie najpierw herbatka, film, rozmowa... A potem się rozkręci i końcowy numerek. Tylko cicho, bo chce się wyspać. -mówiąc to nie mogłam przestać się śmiać.
     Ludmiła odwróciła się w moją stronę i ja zamurowało. Ja tez się odwróciłam i jedyne co przychodziło mi na myśl to było...
-O kurwa. -powiedziałam, a zaraz po tym zakryłam usta ręką. Za nami stał Diego opierająca się o framugę i śmiejący się cicho. Ja oczywiście go zagłuszałam. -Umm.... Emm... Ee... Długo tu tak stałeś? -spytałam.
-Uśmieszek na twarzy jak zwykle widnieje. Tak uśmieszku, wiem tyle że teraz powinnaś wybuchnąć śmiechem i przestać się śmiać dopiero jutro. -odparł.
-Właśnie to zamierzam zrobić, małpo jedna. -zaśmiałam się i spojrzałam na przyjaciółkę która była cała czerwona, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
-Nie żeby coś, ale Ludmi wygląda jak blond burak. -stwierdził Diego.
-Potwierdzam. -wydusiłam pomiędzy napadami śmiechu.
-Te uśmieszek wypad mi z kuchni, a ty małpo oszczędziłbyś sobie takich tekstów. -odezwała się Ferro.
-Sorki.
-Ja nie chcę iść. -sprzeciwiłam się.
-Idź już spać, bo dobrze ci ten śmiech nie robi.
-Ale ja nie chcę.
-Ale ja chcę, żebyś poszła spać. Jesteś chora i to chyba nie tylko fizycznie. -zauważyła blondynka.
-Te blond burak jutro się zemszczę. Siemanie blond buraczku i niedobra małpo. Wychodzę z tego interesu. -powiedziałam wychodząc.
-Ej, czego ona się naćpała? Musi mi dać numer do dilera. -szepnął Diego.
-Ej! Ja cię słyszę małpo!
-Słodkich snów uśmieszku.
-No no. A wam ciekawej nocy. Ale nie za długo bo jutro ktoś musi za mnie harować!
-Idź że do tego łóżka.

%%%%%%%%%%%%%%%
Piękny rozdział nieprawdaż?! <3
Nie! Okropny! :D Sory za tą końcówkę, coś mi się w główkę od tej choroby robi. Od tygodnia w łóżku leżę i pewnie już dawno ześwirowałam ;p Ale jak wam się nie podoba to nie musicie czytać xd
Ale by sie przydało bo długo się męczyłam z tym cholernym rozdziałem ^^
Spodziewał się ktoś ''zgody" Leonetty? Ja nie ;p Nie martwcie się, to nie potrwa długo xD
 Diego i Lu? Co wy na to?! <3

Spadam, Siemaaaaanko :*
`Hope.
-Komentujcie i Pozdrawiam ♥

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!♥ Przepraszam,że nie komentuje ale zawsze czytam♥ Wow, Wielmożny Leon przeprosił :o Na to czekałam ♥ Szkoda,że nie potrwa do długo ale warto czekać.
    Hehe, "I znając ciebie to będzie najpierw herbatka, film, rozmowa... A potem się rozkręci i końcowy numerek" -Violetta
    Nie mogę się doczekać dalszych losów Uśmieszka,Wielmożnego Leona, Blond Buraka i Małpy ^^
    Pozdrawiam♥
    -Zuzka♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, bardzo dziękuję za tak pozytywne odebranie rozdziału ;p Starałam się xD
      Czy nie potrwa to długo to szczerze sama się zastanawiam, bo jeśli jednak tak by zostało twierdze iż historia szybko by się zakończyła. Aczkolwiek jeszcze nie jestem niczego pewna :)
      Pozdrawiam :*
      `Hope

      Usuń
  2. Super blog
    Dopiero go znalazlam i juz wiem ze go polubie
    Poloczylas dwie moje ulubione pary Leonette i Demile kocham ich
    Czekam na nastepny rozdzial
    Pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;))
      Również lubię te pary i mam nadzieję, że dalsze rozdziały również Ci się spodobają :>
      Pozdrawiam :*
      `Hope

      Usuń
  3. Cześć.
    Jestem nowa.
    Rozdział zajebisty i bez przedłużania→ Będę wpadać częściej ;*

    Kocham.
    Crazy ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super nie mogę sie doczekac next

    OdpowiedzUsuń