5. ~ Chodzi o mojego syna.


...Ludmiła jako ta mniej zmęczona wstała i poszła otworzyć drzwi. Ku mojemu zdziwieniu nie był to żaden z braci, nie była to sekretarka z dodatkową pracą, nie był to nikt kogo bym się teraz spodziewała. W drzwiach stała Veronica Verdas, matka Leona i Diega, żona pana Vincenta. Myślę, że trafnie przypuszczam, iż przyszła do mnie, nie do Ludmiły. Zmęczona odłożyłam filiżankę kawy i podniosłam się z fotela. Kobieta spojrzała na mnie zza ramienia mojej przyjaciółki, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie śmiała się, nie smuciła... Nic. Trochę mnie to zbiło z tropu. 
-Przepraszam za najście, miałam nadzieję że jeszcze jesteście u siebie. 
-Jesteśmy, wychodzimy za godzinę lub dwie, mamy jeszcze coś do zrobienia. -powiedziała Ludmiła, otwierając szerzej drzwi, by kobieta mogła wejść. 
-Rozumiem. Violetto chciałabym z tobą porozmawiać. -nie zdziwiły mnie te słowa, czekałam na to. 
-Ludmiła... -nie dała mi skończyć, skinęła głową życząc mi powodzenia i wyszła. Pewnie poszła do Diega. Gdy blondynka zamknęła drzwi, szczerze nie wiedziałam co mam robić. Znałam panią Veronicę, ale obawiałam się tego, co chce mi powiedzieć. 
-Usiądź proszę. -zrobiłam to. -Nie bój się, nie chodzi o nic związanego z firmą. Wiem, że należycie wykonujesz swoje obowiązki i szczerze jestem z ciebie jak i Ludmiły dumna. -kobieta usiadła na sofie obok i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem. -Chodzi o mojego syna. -zamarłam. 
-Jeśli mogę spytać, którego syna? 
-Leona. -czułam, ze to będzie ciężka rozmowa. -Zauważyłam, ze nie macie zbyt dobrych stosunków. 
-To tylko chwilowe, niech się pani nie martwi. 
-Violetto, widziałam jak on cię traktuje. A raczej traktował dzisiaj. 
-To nie było nic, na co musiałaby pani zwracać uwagę. Leon poszedł przodem jedynie by wskazać mi drogę, jeszcze nie do końca jestem zapoznana z wszystkimi pomieszczeniami. -tłumaczyłam. Jak ja mogę tak kłamać? Nie lepiej byłoby go wsypać i mieć spokój? ...Nie wierzę że to robię. 
-Jesteś pewna? Nie wyglądało mi to na wskazywanie drogi, a raczej pokazanie swojego stanowiska tutaj. -Veronica wiedziała co mówi, potrafiła rozpoznać zachowanie swojego syna lepiej, niż ktokolwiek inny. Już nie wiedziałam co mam mówić. 
-Zapewniam panią, że wszystko jest w porządku. 



     W trakcie rozmowy z Veronicą usłyszałam pukanie do drzwi. Odpowiedziałam "proszę" starając się nie nadwyrężać gardła, i tak już jestem wyczerpana całym dniem, rozmową i wszystkim. No chyba sobie ktoś ze mnie jaja robi. W drzwiach stał Leon. Czy on naprawdę nie ma dość grania mi dziś na nerwach? Bo jest ostatnia osobą, którą chciałabym teraz do cholery widzieć. Mimo tego, nie planowałam wszczynać bójki. Jedyne czego chciałam to to, żeby zapewnił matkę, że wszystko między nami jest ok i stąd wyszedł. 
-Mamo, co ty tutaj robisz? -spytał, jakby nie wiedział o co chodzi. 
-Ja tylko rozmawiałam z Violettą, wiesz wspominamy stare czasy, znam jej rodziców. Mamy o czym rozmawiać. -wykręciła się. 
-Rozumiem. Mogłabyś zostawić nas samych, chciałbym porozmawiać ze swoją asystentką. 
-Oczywiście Leonie, dobranoc Violu. -mówiąc to wyszła za drzwi, zostawiając nas samych. 
-Czego chcesz? -spytałam. 
-Ludmiła mi powiedziała, ze moja matka postanowiła złożyć ci wizytę. Nie mogłem pozwolić, żebyście zbyt długo rozmawiały. 
-Ahh... To przecież zaszkodziłoby twojej nienaruszonej opinii. Gdybym tylko powiedziała jej prawdę. -odparłam patrząc na szatyna. Znów działał mi na układ nerwowy. 
-O czym rozmawiałyście? 
-Pytała dlaczego jesteś dla mnie taki a nie inny. Masz szczęście, że kłamałam, bo już dawno miałbyś przemiłe spotkanie z mamą. 
-I myślisz, że będę ci za to dziękował? -wstałam, podeszłam do niego i wiedziałam, ze muszę mu powiedzieć to raz a dobrze. 
-Nie chcę twojego "dziękuję". Chcę, żebyś wyszedł, bo nie mam najmniejszej ochoty cię widzieć. Chcę, żebyś z łaski swojej przestał mi działać na nerwy i nie doprowadzał mnie do takiego stanu w jakim jestem. Bo to, jak wyglądam, jak się czuję i że ledwo stoję na nogach jest jedynie twoją winą. To ty mnie tak wykańczasz. Więc ja nie proszę, ja tego wymagam... I jeśli masz jeszcze odrobinę szacunku do mnie; zrób to, wyjdź i zniknij mi z oczu. Chociaż dzisiaj; mam dość. -powiedziałam mu prosto w oczy; prosto w twarz. Nie zdziwił się. 
-Wiem, ja również tego pragnę. Ale nie mogłem dopuścić do tego, żebyś rozmawiała o mnie z moją własną matką. Nie mogę Ci ufać, nie mogę spojrzeć na ciebie np. jak na Ludmiłę, bo jesteś... 
-Chamska? Wredna? A może inna? -sugerowałam.
-Być może wszystko na raz. Dokumenty mają być gotowe na jutro i nie dłużej, są mi potrzebne więc postaraj się ich nie spieprzyć i przynieś mi je rano. 
-Nie zapeszaj, bo mogę coś spieprzyć... Przyniosę, ale oby odbyło się bez rozmowy w cztery oczy; mam już tego dość. I całego dzisiejszego dnia, więc wyjdź. -powiedziałam i wskazałam mu drzwi wyjściowe. Spojrzał na nie, potem na mnie; uśmiechnął się i ruszył w ich stronę. 
-Widzimy się jutro, Violetto. -rzucił na pożegnanie, a ja szczerze miałam rzucić czymś w niego jeśli natychmiast nie zamknie tych drzwi. 



     Wchodząc z przyjaciółką do domu; odetchnęłam z ulgą. Byłam naprawdę zmęczona, wyczerpana tym dniem i tym człowiekiem. Jedyne czego teraz potrzebowałam to łóżko. Chciałam się położyć i odpocząć. Rzuciłam torebkę na komodę i poszłam najpierw do kuchni, zostawiając Ludmiłę przy wejściu. 
-Viola. 
-Tak? 
-Zrobić ci kawy albo herbaty? Może pójdziesz się położyć, ulży ci troszkę. -martwiła się. 
-Dam radę Lu, a kawy nie chcę bo potem nie zasnę, a właśnie to chciałam zrobić. -odparłam. 
-No fakt, to może herbaty? 
-Spokojnie, nic teraz nie potrzebuję. Bez obaw, nic mi nie będzie. -uśmiechnęłam się. 
-No dobrze, ale gdyby coś to wołaj jasne? -spytała. 
-Oczywiście kochana. -przytuliłam ją i poszłam na górę do swojej sypialni. Wydawało mi się, że tylko tam naprawdę mogę odpocząć. Ludmiła martwiła się o mnie; lecz ja sądziłam, że bez powodu. Traktowała mnie tak, jakbym miała co najmniej 38 stopni gorączki, a to tylko zmęczenie. Nic więcej.

########
Hej, dzisiaj taki krótki bo szczerze nie miałam czasu ani pomysłu co mogłabym tu jeszcze dopisać. Mogłabym zacząć w takim stylu jak planuję zaczać nowy rozdział, ale po co? Nie będę wam mieszać :) Mam nadzieję, że się podobał mimo wszystko że był taki krótki. Obiecuję że następny będzie choć troszkę dłuższy, ale jestem zajęta bo zaczęła się robić ładna pogoda i nie chce mi sie siedzieć w domu xd A wy prawie wcale nie komentujecie :< 
Dobra mniejsza, miłej Soboty :*
Pozderki od Hope <3  

5 komentarzy:

  1. Super piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział dopiero co go odkryłam i odkryłam dopiero także gdzie dodaję się rozdziały bo nie mogłam znaleść ,z niecierpliwościa czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Super nie mogę się doczekac nastepnego :)
    Strasznie trudno było znaleść twojego bloga ale znalazłam i nie mogę się doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno odkryłam tg bloga ale jest świetny ;* Na pewno będę tu często zaglądać ;) Przy okazji wczoraj założyłam bloga, pisanego najczęściej z perspektywy Fran i Ludmi. Oczywiście pojawią się w nim takie pary jak Leonetta. I mam prośbę, weszłabyś na tego bloga ? Praktycznie nie znam blogow o Violetcie więc nie mam jak się reklamować a chciałabym aby ktoś to czytał :( diescesca-forever.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, dziękuję :) Chętnie zajrzę na Twojego bloga, na pewno mi się spodoba :> Jednak teraz nie mam zbytnio czasu, byłam i nadal jestem chora przez co nie odzywałam się tutaj a teraz trzeba to jakoś nadrobić. Gdy znajdę chwilkę to poświęcę ją by do Ciebie zajrzeć. Pozdrawiam :)))
      `Hope

      Usuń