3. ~ Kocham Cię!


-Odpuść, muszę porozmawiać z przyjaciółką... 
     Mówiąc to oddaliłam się od szatyna. Ludmiła była na tyle blisko, żebym zdążyła zanim druga piosenka w pełni się zacznie. Stanęłam obok niej i czekałam, aż się zorientuje, że obok niej jestem. Nie trwało to długo, na szczęście.
-Viola, a co ty tutaj robisz? Nie powinnaś się bawić? Bo ja się wspaniale bawię.
-Właśnie cię szukałam, gdzie zgubiłaś Chris'a? -zapytałam.
-Emm... A nie wiem, gdzieś poszedł. A to jest Diego, dopiero co go poznałam. -cieszyła się.
-Miło mi, Violetta, przyjaciółka tej wariatki.
-Mi również. Zapraszam piękne panie na drinka. -powiedział i puścił nas przodem. Kolejny lizus. -pomyślałam.
-Gdzie go poznałaś? -spytałam szeptem Ferro.
-Nie wiem, sam przyszedł i chciał potańczyć to się zgodziłam, wydawał się miły.
     Przy barze Diego postawił nam drinki i w sumie po kilku kolejkach byłam już pijana. Liczyła się jedynie dobra zabawa, faceci i muzyka...



     Ranek, godzina ósma trzydzieści, a budzik nie daje żyć. Cholera. Klęłam po nosem. Wstałam mimo kaca i żadnych chęci na pójście do pracy. Po porannym prysznicu, szybko ubrałam na siebie jakieś jeansy i koszulkę po czym zbiegłam na dół, gdzie była już moja przyjaciółka. Stała ledwo żywa przy blacie kuchennym i piła mleko. Uśmiechnęłam się tylko.
-Nie patrz tak na mnie, wiem że przesadziłam. -powiedziała, biorąc kolejny łyk tego co miała w szklance.
-Nic nie mówię, też nie czuje się najlepiej. Jak ktoś się skapnie, że tak zabalowałyśmy to będzie po naszej robocie. -stwierdziłam, nalewając sobie mleka do szklanki. Podobno dobre na kaca. 
-Nawet mi nie mów, może ci synowie państwa Verdas nie będą tacy sztywni. W końcu tylko im mamy pomagać.
-Nawet jeśli to i tak nie możemy dać po sobie nic poznać, bo będzie niezła granda. -powiedziałam odkładając pustą szklankę do zmywarki i spojrzałam na Ludmiłę. -Idziemy?
-A mamy jakieś wyjście?
-Nie bardzo.
-Będzie dobrze. -powtarzała sobie blondynka wychodząc z domu, a ja się tylko uśmiechałam, bo niby co innego miałabym zrobić.



     W firmie wszyscy nas miło przywitali. Ochroniarze oszczędzili sobie głupich tekstów. Wszystko wydawało się ze sobą współgrać, nikt nie zorientował się, że nie jesteśmy w pełni gotowe na pracowanie dzisiejszego dnia. Równie dobrze mogłybyśmy zostać aktorkami. Na nasze nieszczęście przy recepcji stała pani Veronica.
-Dzień Dobry. -przywitałyśmy się.
-Dzień Dobry dziewczęta. -odparła. -Gotowe?
-Oczywiście. -potwierdziła Lu z przekonującym wyrazem twarzy. Nawet ja się nabrałam.
-Cieszę się, pokarzę wam biuro, a potem poznacie moich synów. Wybaczcie, jeśli będą denerwujący... Czasami po prostu tak mają. -mówiła.
-Nic się nie dzieje, my również nie jesteśmy aniołkami.
-Miałabym co do tego pewnie wątpliwości. -stwierdziła. Nie miałaby pani, gdyby pani nas widziała na wczorajszej dyskotece. -pomyślałam.
     Po jakimś czasie pani Verdas pokazała nam nasze biuro. Było duże w kolorze beżowym kolorze. Kwiaty i okna na całe ściany zdecydowanie mi odpowiadały, jak biuro moich marzeń... Lu również była zadowolona.
-Jak wam się podoba?
-Jest wspaniałe. -odparłam.
-Ciesze się, więc chodźcie poznać moich synów. Chyba się niecierpliwią. -stwierdziła Veronica.
-Dlaczego pani tak sądzi?
-Ja tylko mam nadzieję, ze nie przyniosą mi wstydu. -zaśmiała się.
-Proszę się nie martwić, na pewno będzie dobrze... My zwykle jesteśmy przygotowane na wszystko. -oznajmiła Ludmiła, gdy już wchodziłyśmy do biura obok. Niestety Ferro szybko przerwała swoją wypowiedź, gdy zauważyła kto siedzi przy biurkach. Przy jednym siedział Diego, przy drugim ten facet z którym się wczoraj przedrzeźniałam. Obaj w jednym momencie przenieśli wzrok z dokumentów na nas i zamarli. Żadne z nas zupełnie nie wiedziało jak się odezwać, zabrakło nam słów, co niestety postawiło panią Veronicę w dość kłopotliwej sytuacji. Oczywiście jasne było to, że musieliśmy udawać, że się nie znamy... A już na pewno ukrywać to w jakich okolicznościach się poznaliśmy.
-Violetto, Ludmiło to są moi synowie i mężczyźni, których asystentkami jesteście od dzisiaj. To jest Leon. -wskazała na szatyna, którego imienia wczoraj nie poznałam. Gdy jego matka nas sobie przedstawiła, podejrzanie się uśmiechnął. -A to Diego. -wskazała na bruneta przy biurku z prawej strony. Zapowiada się ciekawy dzień. 
-To wy się poznajcie, a ja wychodzę ponieważ mam do załatwienia kilka spraw w firmie. Diego, Leon... Nie przynieście mi wstydu. -dodała i wyszła z gabinetu braci zostawiając nas w całkowitym szoku. Byłam pewna że nigdy więcej się nie spotkamy. Panowała niezręczna cisza, nikt nie mógł wydusić z siebie słowa. Spojrzałyśmy na siebie z Ludmiłą i w pewnym momencie na jej twarzy zobaczyłam uśmiech, co wywołało go na mojej.
-Violetta... Miło wreszcie poznać twoje imię. -odezwał się jako pierwszy Leon, wychodząc zza swojego stanowiska. Nie wiem dlaczego, ale był interesujący. Jakby miał w sobie jakiś magnez. Drugi taki ruch wykonał Diego.
-Miło was znowu widzieć, jednak nie miałem pojęcia że spotkamy się w takich okolicznościach.
-Żadne z nas go nie miało, ja byłam w szoku. -odparła Ludmiła.
-Bracia... A na dodatek mamy dla was pracować. -westchnęłam zirytowana.
-Ty to zawsze jesteś taka zestresowana czy tylko jak mnie widzisz?
-Leon Verdas, niemiły, uparty... Czegoś zapomniałam? -zapytałam z szyderczym uśmieszkiem.
-Emm... Myślałam, że imprezowałyśmy tylko z jednym bratem.
-Ludmiła, ciszej... -syknęłam. -I tak, ty imprezowałaś z jednym, ja z dwoma jak się okazuje.
-Czuję, że to będzie bardzo przyjemna współpraca. Która będzie czyją asystentką? -zapytał szatyn.
-A ja czuję, ze muszę się napić kawy. Lu, możemy wyjść na chwilę?
-Oczywiście Violu. Wrócimy tu za jakieś pół godzinki. -rzuciła na wychodne.



     Siedziałem na biurku i wciąż nie dotarł do mnie fakt, że będę z nią pracował. Dobra, jedna noc, jeden taniec, jedna dyskoteka i nic więcej. To miał być koniec, miałem jej nigdy więcej nie spotkać. A moja matka nagle przyprowadziła mi ją prosto do biura. Nie wiem czy się cieszyć czy co robić. Polubiłem droczenie się z panną Violettą, jest inna. Inna od tych wszystkich kobiet z którymi miałem jakikolwiek związek. Ale widać że nasza mama lubi nie tylko Violettę ale obie przyjaciółki.
-Nad czym tak myślisz?
-Zastanawiam się, czy z nimi wytrzymamy. -odpowiedziałem, a mój brat zaczął się śmiać.
-Spokojnie, my byśmy nie dali rady? Obie są zajebiste i ja nie narzekam. Ale zaintrygowały mnie twoje kontakty z Violettą.
-Można powiedzieć, że od wczoraj się zaczęło. Napiliśmy się razem, zaczęło się dogryzanie, jeden taniec i to miał być koniec.
-Mi to nie wygląda na koniec ale na ciekawą pracę. Będziemy się z was śmiać z Ludmiłą.
-Przypadła ci do gustu, prawda? -zapytałem.
-Ładna, miła, interesująca... Czemu nie. -odparł z cwanym uśmieszkiem.
-Cały Diego.
-Cały Leon. -zaśmialiśmy sie.
-Ciekawe kogo wybiorą. Jeśli Ludmiła wybierze mnie, to idziemy pić i się załamywać, bo będziesz miał Violettę.
-Oj bracie, ja sobie poradzę z Violettą, o to się nie martw. -zapewniłem go.
-Wierzę w to.




-Ludmiła widziałaś jaki ja mam z nim kontakt.-mówiłam w trakcie picia kawy w bufecie.
-Widziałam, no ale ja bardzo bym chciała być asystentką Diega. No proszę Vilu.
-Podoba ci się? -rzuciłam prosto z mostu.
-Może. Nie no, polubiłam go. A Ty i Leon dacie radę, możesz rozmawiać z nim jedynie w sprawach biznesowych. -ciągnęła. Była aż za bardzo przekonująca...
-To będzie bardzo ciężka praca. -westchnęłam.
-Czyli się zgadzasz?!
-Chyba nie mam wyboru. -uśmiechnęłam się.
-Aaaa..! Kocham cię!
-Wiem, ale nie krzycz. Bo pół biurowca usłyszy.
-Chodźmy do nich.
-Okey.
Wyszłyśmy z bufetu i po 10 minutach byłyśmy już przed drzwiami do ich biura. Nie byłam pewna jak oni na to zareagują, aczkolwiek mogli się domyślać jaki będzie wybór. To będzie bardzo ciężka praca, czuję to w kościach... Ludmiła weszła uradowana do gabinetu, a ja za nią jakbym szła na ścięcie.
-Ja już chyba wiem jaka jest decyzja. -odezwał się Diego, a Leon znacząco się uśmiechnął patrząc w dokumenty. No chyba sobie ze mnie jaja robisz.
-Ja jestem asystentką Diega, a Viola idzie do Ciebie Leon. -powiedziała Lu.
-Hej hej, ja nigdzie nie idę. Zostaję w tym miejscu. -stwierdziłam z wymalowanym uśmieszkiem na twarzy.
-Tego się spodziewałem. -odezwał się Leon.
-Okey, macie dla nas jakąś papierkową robotę czy możemy iść do siebie? - zapytałam znudzona.
-Narazie nie.



     Resztę popołudnia spędziłyśmy na luzie, rozmawiając i ogarniając pocztę firmową. Jedynie pani Veronica nas odwiedzała co jakiś czas, żeby sprawdzić jak sobie radzimy. Godzinę przed końcem pracy ktoś zapukał do naszego biura, oczywiście Ludmiła krzyknęła "proszę". Gdy drzwi się otworzyły, ujrzałam w nich Leona.
-Ludmiła, Diego kazał ci przekazać, że ma dla ciebie parę dokumentów które musisz wypełnić i z kilkoma trzeba mu pomóc.
-Dobrze już idę... Ciekawą sobie porę wybrał. -uśmiechnęła się szyderczo i mijając się z Verdas'em ruszyła do jego brata. Szatyn jednak po przekazaniu wiadomości nadal stał w drzwiach.
-Dla mnie też coś masz? -zapytałam.
-Owszem.
-Też dokumenty? -zapytałam. Skinął głową i podszedł do mojego biurka. Ja natomiast wstałam.
-Dlaczego wstajesz?
-Usiądź i daj mi te papiery. -o dziwo wykonał to o co prosiłam. Zajęłam miejsce przyjaciółki.
-Ale czego w tym można nie rozumieć? To jest banalne. Faceci.... -westchnęłam.
-Nie komentuj proszę, po wczorajszym nie byłem w stanie wstać dziś rano.
-Nie ty jeden. -uśmiechnęłam się.
-Już nie masz nastroju na docinki?
-Nie o tej porze, zmęczona jestem. -odparłam wypełniając dokumenty. W momencie gdy miałam uzupełnić ostatni element długopis przestał pisać, a jedyny który miałam w zasięgu był na górnej szafce. Wstałam i podeszłam do niej, jednak nie byłam wystarczająco wysoka. Cholera. Leon widząc moje zmagania wstał i ściągnął mi z góry rzecz, której potrzebowałam. Wzięłam go szybko, najlepiej tak żeby go nie dotknąć. Niestety to akurat zauważył.
-Uważaj, bo mnie dotkniesz. -rzucił i zablokował mi odejście od niego. Przyparł mnie do ściany.
-Nic nie zrobiłam...
-Uciekasz. -uśmiechnął się. -Czuję, że to będzie interesująca współpraca. -powiedział to tak ironicznie, że bardziej to się chyba nie dało.
-Domyśliłam się. -wydusiłam. To, że stał tak blisko doprowadzało mnie do szału. Chciałam być jak najdalej, nie jak najbliżej. Targało mną tyle emocji w jednym momencie... W krótkim czasie zbliżył się.
-Na dyskotece byłaś zabawniejsza. -wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele rozchodził się nagle przyjemny dreszcz. -Oby tak dalej, a nasza praca będzie coraz ciekawsza. Wiesz co...
Nie skończył, Ludmiła w tym momencie otworzyła drzwi i weszła do naszego biura. Teraz to naprawdę nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Szatyn odsunął się ode mnie. Oddalił i rzucił "Do jutra" na wychodne. Głęboko odetchnęłam gdy zamknął za sobą drzwi. Ferro stała w miejscu z szeroko otwartymi oczami i zamiarem powiedzenia czegoś, czego chyba nie mogła z siebie wydusić. Ja naładowana falą emocji odbiłam się od ściany i momentalnie znalazłam się przy moim stanowisku pracy.
-Eee... Co tu się właśnie stało? -zapytała.
-Wolałabyś nie wiedzieć. -odparłam.

############
Cześć miśki!
Trzeci rozdział, tak ciekawy ^^ Albo ja mam schizy o.O Przepraszam za taką ciszę na blogu ale był u mnie kuzyn i nie miałam możliwości nic napisać. Jeszcze by mi brakowało żeby on to czytał xD
Dzisiaj dużo gifów <3 Bo ja kocham TVD i lubię dodawać z nich gify, przynajmniej można w jakiś sposób ukazać reakcję postaci xd. Nie wiem kiedy będzie nex't. Tak tylko uprzedzam ;p
Wesołych Świąt i Mokrego poniedziałku! <3
Życzy Hope i pozdrawiam cieplutko ;*

2 komentarze: