Dedykowany wszystkim czytającym! :*
Budzę się z lekkim bólem głowy. Co do...?
Gdzie ja jestem?
Rozglądam się uważnie po pomieszczeniu - w momencie gdy obok siebie zauważam śpiącego Verdasa zamieram.
Cholera! - łapię się za głowę, wspominając dzisiejszą noc. Jak ja mogłam pójść z nim do łóżka... Co prawda - było nieziemsko - ale to mnie nie usprawiedliwia, ani jego!
Wstaję powoli z łoża Verdasa, zbieram swoje rzeczy z podłogi i na palcach wychodzę z tego pomieszczenia. Wypuszczam powietrze z płuc, zupełnie jakby kamień spadł mi z serca, a wcale tak nie jest.
Szybkim krokiem udaję się do łazienki - muszę jak najszybciej opuścić ten dom. Problem w tym, że nie mam jak, bo nie mam samochodu. Wiem! Ludmiła chętnie po mnie przyjedzie - przynajmniej mam taką nadzieję. Wchodzę pod prysznic i zmywam z siebie zapach bruneta.
Ostatnie, czego mi trzeba było to kurwa spędzenia z nim nocy - teraz już na pewno od siebie nie uciekniemy. A przynajmniej ja. Przymykam powieki, rozkoszując się chłodną wodą spływającą po moim nagim ciele.
-Jesteś niesamowita. - mruczy mi do ucha, błądząc dłońmi po moich plecach. Rozsuwa zamek od sukienki i ściąga ją ze mnie, pieszcząc delikatnym dotykiem moje rozgrzane ciało.
Otwieram oczy, Boże, te wspomnienia będą mnie prześladować przez wieczność! Aczkolwiek, nie mogę zaprzeczyć, że Verdas jest świetny w łóżku - jak i poza nim.
Po orzeźwiającym prysznicu wycieram się niebieskim aksamitnym ręcznikiem i odwieszam go na swoje miejsce. Chwilę później ubieram się we wczorajsze ciuchy i wychodzę z biało-czarnego pomieszczenia.
Trzymając w dłoni czarne szpilki od Channel schodzę po schodach. Niestety okazuje się, że nie tylko ja już się obudziłam. Verdas wychodzi z kuchni w dresowych spodniach, bez górnej części garderoby. Kurwa! Zatrzymuję się. Lustrujemy się wzrokiem. Niestety wygląda cholernie seksownie - Violetta nie myśl o tym! - karci mnie podświadomość.
-Wychodzisz już? - słyszę jego ochrypły, seksowny głos.
Schodzę po kilku ostatnich schodach.
-Powinnam. - burczę pod nosem. -A to w nocy... - przechyla odrobinę głowę, nie odrywając ode mnie wzroku. -To nie powinno się wydarzyć.
-Ale się wydarzyło. - podchodzi do mnie. Cofam się o krok do tyłu - pech chciał, żeby schody uniemożliwiły mi przejście w tył. Chwieję się, w przypuszczeniu, że zaraz upadnę - jednak Leon szybkim ruchem chwyta mnie za biodra i przyciąga do swojego nagiego torsu.
Wypuszczam powietrze z płuc wpatrując się przez chwilę w jego szmaragdowe oczy.
-Przepraszam. - wymrukuję cicho.
Dalej Violka, dawaj mu powody do bliskości, na pewno uda ci się zapomnieć o tym co czujesz - przechodzi mi przez myśl.
-Powinnaś bardziej uważać. - na jego ustach pojawia się szarmancki uśmiech. -A co do naszej wspólnej nocy, czasu nie cofniesz... I nie powiesz mi też, że ci się nie podobało, bo wiem, że to nie prawda.
Brunet wciąż trzyma mnie w ramionach, a mi chyba odebrało mowę.
Patrzę to na jego oczy, to na usta.
-Straszna z ciebie niezdara. - dopowiada, po czym przechyla się ku mojej szyi - w pobliżu ucha, nisko na policzku czuję jego ciepłe usta.
Przygryzam wargę, ulegając przyjemności jaką oferuje mi Verdas.
-Jesteś głodna? - słyszę, gdy się ode mnie odsuwa.
W odpowiedzi kiwam głową na tak.
Brunet chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę kuchni - z której niedawno wyszedł.
Siedzę wygodnie przy wysepce kuchennej na krześle barowym - podczas gdy Verdas szykuje nam śniadanie. Z tej perspektywy, przez cały mogę czas podziwiać jego doskonale wyrzeźbiony tors, zmierzwione włosy - które dodają mu tylko uroku i promienny uśmiech, który strasznie rzadko widuję. Zauważyłam, że tylko w moim towarzystwie wydaje się taki szczęśliwy.
Nie powinno mnie tu już być - wiem to - ale nie potrafię mu się oprzeć, nie potrafię wyjść i trzasnąć drzwiami jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. A wydarzyło się wiele - w końcu spędziliśmy razem niesamowitą noc - to jest wielki powód do tego, bym tu została jeszcze przez moment.
Castillo, co on z tobą robi!? Nie jesteś taka! - słyszę nagle głos swojego brata w głowie. Odrywam wzrok od Leona, rozkojarzona skupiam go teraz na swoich paznokciach. Ma rację, nie jestem taka - jestem pewna siebie, dumna i chytra.
Przy Verdas'ie nie muszę taka być - nie chcę. Wzdycham cicho, błądząc wzrokiem po rozświetlonym pomieszczeniu. Pogoda dzisiejszego dnia jest cudowna.
-Coś się stało? - czuję na swojej szyi jego miarowy oddech. Martwi się.
Zerkam na niego przez ramię - obejmuje mnie ramionami, a na swoich plecach czuję jego klatkę piersiową.
-W porządku. - uśmiecham się blado. -Skończyłeś?
-Prawie. Chcesz pomóc? - składa na mojej szyi delikatny pocałunek. Jestem w niebie - myślę.
-Jasne, co mam robić?
Brunet się odsuwa, a ja korzystając z sytuacji staję na równe nogi.
Kolejne dwadzieścia minut spędzamy na przygotowywaniu i jedzeniu pysznego śniadania. W międzyczasie zdążyłam się cała pobrudzić, co bardzo rozbawiło Leona. Mi nie było do śmiechu, przecież nie mogę wrócić taka do domu.
-Tutaj są jakieś ubrania, kuzynka jak przyjeżdżała to robiła zakupy i zwykle jakieś pojedyncze rzeczy zostawiała na miejscu. - tłumaczy zielonooki, wprowadzając mnie do nieznanego mi dotąd pokoju. Garderoba.
Rozglądam się uważnie po lokacji - w szafkach wisi kilka koszulek i spodni - fantastycznie.
-Dzięki. - mówię półgłosem, skupiając wzrok na ubraniach.
-Coś mi się za to należy. - zerkam na niego kątem oka, wskazuje na swój policzek.
Wzdycham ciężko, jednak zbliżam się do niego - wciąż się nie ubrał - i składam na jego policzku krótki pocałunek. Verdas korzysta z sytuacji i gdy się od niego odrywam przechyla głowę, dzięki czemu sekundę później wpija się w moje różowe usta.
W jednym momencie wszystkie siły które miałam zniknęły - nie miałam siły nawet go odepchnąć. Wypuściłam powietrze. Mężczyzna oplątuje mnie ramionami, sprawiając że przylegam do niego jak magnez.
Poddając mu się rozchylam nieco wargi, on natomiast znacznie pogłębia pocałunek.
No i jak ja do cholery mam mu się oprzeć? Jest taki magnetyzujący, seksowny, szarmancki...
-To chyba trochę za wiele, jak na zwykłe podziękowanie. - szepczę mu do ucha, uspokajając oddech.
Brunet śmieje się cicho, błądząc dłońmi po moich plecach - on pragnie tej bliskości.
-Nie protestowałaś. - mówi ściszonym, ochrypłym głosem.
Na mojej twarzy kwitnie cwany uśmiech. Oplątuję się rękami wokół jego szyi.
-Po prostu mnie przytul.
Kiedy już się przebrałam w luźną, białą koszulkę bez ramiączek i ciemnoniebieskie jeansy, Verdas obiecał, że zawiezie mnie do domu - tak tez się stało.
W momencie, gdy przekroczyliśmy próg willi usłyszałam krzyk Ludmiły dochodzący z kuchni. Odpowiedź dochodziła z salonu. Czyli wszystko jasne - Federico spędził tu noc.
Spoglądam na Leona, jest niewzruszony. Pewnie się tego spodziewał.
Brunet zamyka za nami drzwi, a w tym samym czasie blondynka wychodzi z kuchni z jakąś miską w ręku - zaraz za nią wyłania się Włoch - oboje zamierają na nasz widok.
-Violetta? - dziwi się Ferro.
-Leon? - jej chłopak wcale nie jest lepszy.
Wzdycham ciężko, zerkając kątem oka na stojącego obok "przyjaciela".
-Aż tak się zmieniliśmy, że nie poznajecie? - pyta Verdas, krzyżując ręce na piersi.
Świdruje wzrokiem tamtą dwójkę.
-Bardziej nie możemy uwierzyć w fakt, iż jesteście tu razem. - tłumaczy Pasquarelli, podchodząc do Leona. Witają się.
Zerkam na przyjaciółkę, kiwnięciem głowy karze mi iść za sobą.
Chwilę później obie siedzimy na stołkach barowych w kuchni, chłopaki poszli chyba do salonu.
-Dlaczego z nim przyjechałaś? - ciekawość Ludmiły przekracza dziś wszelkie granice, w sumie jej się nie dziwię. tydzień temu dałabym się zabić, byleby tylko nie musieć wsiadać z Verdasem do samochodu - a teraz zastanawiam się tylko, kiedy do mnie przyjdzie.
Unikam wzroku blondynki.
-Pojechałaś wczoraj z Fede do nas, Diego z Fran też się szybko zmyli... Co miałam zrobić? Poza tym, widząc po twojej minie miałaś bardzo aktywną noc. - śmieję się pod nosem.
Ferro trąca mnie lekko ramieniem, uśmiechając się szeroko.
-Fajnie, że jesteście razem i się pogodziliście. - przyznaję, upijając łyk zimnej wody - którą wcześniej podała mi współlokatorka.
-Tak, okazało się, że faktycznie jechał do mnie. - wbiła wzrok w paznokcie. -Ale zmieniasz temat.
Cholera, zauważyła.
-Leon po prostu odwiózł mnie do domu.
-Nie wróciłaś na noc do domu.
Powiedzieć jej, czy utrzymać to w małej tajemnicy?
-Wiedziałam, że ty pojechałaś do domu i pewnie nie zasnę w nocy, skoro byłam z Leonem na przyjęciu to zaproponował mi, żebym spała u niego w pokoju gościnnym. - wyjaśniam, bez drobnych szczegółów. -Zgodziłam się.
-A jak wyjaśnisz mi fakt, że Verdas patrzy na ciebie, tak inaczej? - uniosła brew, obserwując moje zachowanie.
-Co masz na myśli mówiąc inaczej?
-Wyjątkowo. - zapatrzyła się w ścianę. -Tak, chyba tak mogę to nazwać. - wróciła wzrokiem do mnie, po czym zaczęła stukać długimi paznokciami o blat.
-Pocałował mnie, wczoraj. - mruczę pod nosem, z nadzieją, że może jednak nie usłyszy.
-Serio!? - krzyczy na cały dom uradowana jak nigdy wcześniej z mojego powodu.
Reakcja na krzyk blondynki była nieunikniona - Federico niecałą minutę później pojawia się w kuchni, a zaraz za nim podąża Leon.
Widząc go moje serce przyśpiesza, a jedyne czego pragnę to znów dotknąć jego pełnych, miękkich ust - które całują mnie za każdym razem, z nieopisaną namiętnością i pożądaniem.
Muszę się przewietrzyć - koniecznie.
-Ludmiła. - wymawiając jej imię pokazuję gestem, że ma trzymać usta na kłódkę.
-Spokojnie. - puszcza mi oczko.
Wzdycham cicho i wymieniając się z Verdasem niespokojnym spojrzeniem opuszczam to pomieszczenie. Kieruję się na górę, do swojej sypialni. Tutaj mogę odpocząć - zgrabnym, spokojnym krokiem wchodzę na balkon, gdzie mogę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Kilka minut później słyszę kroki, dochodzące z sypialni. W tle pojawia się sylwetka Leona.
-Po co przyszedłeś? - pytam, błądząc wzrokiem po ogrodzie.
-Wyszłaś bez słowa. - czuję na swojej talii jego silne ręce.
Korzystając z racji, że stoję do niego plecami - opieram się o jego tors.
-Chciałam się przewietrzyć.
-Co się dzieje, Vilu?
Cholera, nie wierzy mi.
-Nic. - mruczę cicho.
-A ja znam cię od dziś. - szepcze mi we włosy.
Odwracam się.
-Wszystko w porządku, uwierz mi. - patrzę to na jego usta, to na oczy.
Brunet przewierca mnie wzrokiem na wylot.
Chwilę później
całuje mnie w policzek i mocno przytula.
Mam tylko
nadzieję, że nikt tego nie widzi. To nie jest rzecz, którą chciałabym się
chwalić, bo właściwie sama nie wiem czego chcę. Mieć go blisko siebie - tak jak
teraz - czy odepchnąć i udawać, że się nie znamy.
-Dziękuję, za to,
że mnie odwiozłeś. - mówię półgłosem, odprowadzając go do drzwi.
-Cała przyjemność
po mojej stronie, panno Castillo. - posyła mi szarmancki uśmiech, po czym
wychodzi - zamykam drzwi.
Kiedy odwracam
się, by pójść do swojego pokoju na swojej drodze zauważam Ludmiłę, z rękami
założonymi na piersi - czeka aż jej wszystko opowiem, ale ja chyba nie mam na
to ochoty.
-Spowiadaj się. -
dwa słowa, a potrafią wzbudzić niezły strach.
Wzdycham cicho.
-No dobra..(...)
To wszystko, tak jak mówiłam - nic ciekawego. - wzdycham cicho, po skończonej
opowieści, która musiałam streścić przyjaciółce.
Ferro siedzi jakby
zamurowana i wlepia wzrok w ścianę za mną.
-Nic ciekawego!? -
wybucha nagle. Aż podskoczyłam. -Przespałaś się z Verdasem i mówisz, że to
nic?!
-Ludmiła. -
złapałam ją za nadgarstki. -Uspokój się.
-Nie umiem. -
ukazuje szereg białych zębów.
Kręcę bezradnie
głową, zajmując się frytkami - które wcześniej zamówiła blondynka.
-Ale przecież wy
się nienawidziliście. - stwierdza zdziwiona.
Wzruszam
ramionami.
-Co z tego? Na tym
przyjęciu trochę wypiłam, mogłam nie myśleć, gdy zaczął mnie całować. - mówię,
jakby to że spędziłam poprzednią noc z Verdasem nie było niczym niezwykłym.
A to było coś
niezwykłego. Bardzo niezwykłego. Na samą myśl przypomina mi się jak mnie
całował, z jaką czułością, delikatnością i zachłannością to robił.
Przez moje ciało
przechodzi przyjemny dreszcz.
-Violetta! - krzyk
blondynki zdecydowanie zadziałał.
Gromie ją
wzrokiem.
-Czemu się drzesz?
Siedzę obok. - macham jej dłonią przed oczami, którą ona szybko chwyta.
-Odpłynęłaś.
-Co? - ciekawe co
sobie pomyślała, jak przestałam jej słuchać.
-V? - patrzy na
mnie podejrzliwie. -Czy ty się czasem nie zakochałaś w Leonie? - pyta piskliwym
głosem.
Odskakuję jak
porażona.
-Nie.
-Kłamiesz. -
syczy, wbijając wzrok w paznokcie zdobiące jej dłonie.
-Wcale nie.
Unikam jej wzroku.
-A ja poznałam cię
wczoraj. - mówi sarkastycznie, przygryzając wargę.
Wbijam wzrok w
puchaty dywan znajdujący się przy kanapie - na której teraz siedzimy.
-Violetta. -
zerkam na nią kątem oka. -Nie możesz wiecznie uciekać od uczucia, to cię kiedyś
wykończy. Byłaś i jesteś zimna dla facetów przez poprzednich idiotów - znam
cię, nie powiesz mi, że nic nie czujesz do Leona, bo wiem co widzę. Nie możesz
wiecznie odpychać od siebie jego i swoich uczuć, bo w końcu to wszystko stracisz.
- przerywa na chwilę.
Kładzie mi dłoń na
kolanie.
-A wtedy będzie
już za późno, żeby to odzyskać. - dopowiada, a ja przechylam się lekko w jej
stronę, po czym obie lądujemy sobie w ramionach.
Dobrze jest mieć
przy sobie kogoś takiego jak Lu.
-Dziękuję, że
jesteś. - mruczę cicho.
-Zawsze będę.
Od autorki: Witam ;)) Rozdział jest późno, a to dlatego ze bawiłam się w photoshop'ie i na blogu (innym) no i nie miałam czasu go dodać, ale chyba nie jest tak źle ;d Jak wam się podoba rozdział? Tak... I jakby komuś wyskoczył czasem rozdział 24 a nie 23 - jestem strasznie nieogarnięta i pomyliłam rozdziały do dodania ;d Ale mam nadzieję, że wybaczycie ^^ Ymm... Tak. Fiolka budzi się w łóżku Verdasa, spędzają razem dzień - ale to wszystko nie będzie takie kolorowe jak wam się wydaje ^^ Ale Leonetta już powoli blisko ;p Bosh... Co ja mówię ;o Kończę to, bo coś czuję że nic dobrego z tego nie wyniknie xd Pozdrawiam! :*Hope.
Boski wspaniały jak zwykle nie mogę się doczekać next :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;*
OdpowiedzUsuńMasz talent <3
Mam nadzieje ze Viola i Leon za niedługo będą razem bo oni są tacy słodcy ^_^
Czekam na next'a :*
cudowny nie mogę się doczekać next :)
OdpowiedzUsuńmoje!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tytuł.
OdpowiedzUsuńLecę czytać! ;*
wrócę jak nadrobię rozdziały
L xD
Cudowny ��
OdpowiedzUsuń