09. Morderca.

 
-Zrobił pan to? - spytałam zdecydowanie, wbijając wzrok w notatnik, który trzymałam na kolanach podczas rozmowy z podejrzanym, który zamieszkuje tą celę już od dwóch dni. 
Siedziałam spokojnie na dosyć brudnej i niezadbanej podłodze. Nie potrzebowałam wygodnych krzeseł i wygody jak te wszystkie cudowne księżniczki. Byłam zwykłą kobietą, która wykonywała swoje obowiązki tak, jak powinna to robić. Naprzeciwko mnie znajdowały się stalowe kraty, a za nimi siedział mężczyzna, na oko miał trzydzieści pięć lat, ale w dokumentach pisało że trzydzieści dziewięć. Siedział wygodne na krześle z rękami ułożonymi na brzuchu, jakby chciał mi pokazać, że jest zbyt dumny, by odpowiedzieć na zadawane mu pytania. Obok znajdowało się jedno niewielkie łóżko pokryte białą pościelą i cienką kołdrą. 
Rzadko przetrzymywaliśmy kogoś w prywatnych celach, w piwnicy naszego "komisariatu" - gdzie właśnie się znajdowaliśmy - ale Leon nie był pewny co do winy tego człowieka, a ja popierałam jego zdanie. Jedyne co mogłam zrobić, to po prostu uzyskać potrzebne informacje. 
-A wyglądam na mordercę? 
-Wolałabym jednoznaczną odpowiedź. - powiedziałam i spoglądając na szatyna zacisnęłam usta w cienką linię. 
Wzruszył ramionami. 
-Nie zabiłem tych ludzi. - odparł po chwili, na co ja przechyliłam lekko głowę i przyjrzałam się jego twarzy. 
Wyraźne rysy, wzrok który mógłby zabijać, ale jednocześnie bardzo łagodny. Mężczyzna nie uśmiechał się, ani nie smucił. Jego twarz była jakby z marmuru, nie wyrażał żadnych emocji. Nie dziwię mu się, ta cela nie jest jedną z przyjemniejszych, a życie za tymi kratami nie odpowiadało żadnemu człowiekowi.
-Każdy tak mówi, panie Chills. - rzekłam, uśmiechając się lekko. 
Sama nie wiem dlaczego taka byłam, zwykle nie żywiłam sympatii do ludzi, którzy są podejrzani o morderstwo. Ale ten człowiek miał w sobie coś dziwnego. Podświadomie wiedziałam, że on nie mógł zabić tych ludzi. A inteligencja kobiety podobno nie zawodzi. 
-Twierdzi pani, że kłamię? - spytał, a ja niepewnie kiwnęłam głową. -Dlaczego? 
-Wszyscy ludzie kłamią. - skwitowałam. 
Edward zaśmiał się gardłowo, po czym spojrzał na mnie z politowaniem. 
-Jest pani jeszcze młoda... 
-Violetta. - przerwałam mu, lecz nie okazywał szczególnej irytacji. Przeciwnie. Nawet się uśmiechnął. 
-W takim razie, Violetto, jesteś jeszcze młodą kobietą i domyślam się, że mądrą. - z tego wszystkiego odłożyłam swój notatnik na bok, a on kontynuował - Ale to co przeżyłaś to dopiero początek twojego życia. Być może zawiodłaś się na kimś, lub ktoś cię skrzywdził i ani ci się śni temu komuś wybaczać, i dlatego masz takie zdanie o ludziach, ale nie każdy jest taki, jak ci się wydaje. 
-To nie jest takie proste. - mruknęłam. -Zaufać komuś...
-Ale mi ufasz. - stwierdził chwilę później, a ja nie kryłam swojego zdziwienia. -Widzę to w twoich oczach, Violetto. Po prostu się boisz, że znowu ktoś cię skrzywdzi. 
Westchnęłam ciężko i podciągnęłam kolana pod brodę, po czym otoczyłam nogi rękami. 
-To nie tak. - rzuciłam szybko. -Nie mogę się bać. Na tym polega moje życie... Albo się boisz i przegrywasz, albo udowadniasz wszystkim, że jesteś silniejsza od tego... Wtedy wygrywasz
Edward pokręcił głową z politowaniem i powiedział:
-Życie nie polega na ciągłej walce. 
-Właśnie, że tak. - stwierdziłam pewna siebie. -Dla mnie tak. 
-Kiedyś nadejdzie taki dzień, gdy zaczniesz dostrzegać rzeczy w inny sposób. Wtedy dopiero zrozumiesz moje słowa. - uśmiechnął się pocieszająco i rozluźnił, jakby rozmowa ze mną była dla niego czymś relaksującym
-Oby. - mruknęłam sięgając po notatnik i długopis lezący obok niego. Rozprostowałam nogi i spojrzałam na Chills'a, który teraz wydawał się jeszcze młodszy, niż wcześniej. 
-Teraz mi wierzysz, że nie mógłbym zabić tych ludzi? - spytał spokojnie. -Mam rodzinę i dom na utrzymaniu, wiem też, ile warte jest ludzkie życie. 


-Widział ktoś Sophię? - spytałam pojawiając się w głównym siedlisku moich szanowanych kolegów z pracy. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałam tam Leona, ale on teraz był najmniejszym zmartwieniem. 
Federico spojrzał na mnie, jak na wariatkę, lecz po chwili odpowiedział:
-Wzięła urlop. 
Zesztywniałam.
-Co wzięła? 
-Urlop wzięła. - rzucił niechętnie. -No wiesz, jak ktoś chce gdzieś wyjechać albo... 
Przewróciłam oczyma i gestem ręki nakazałam mu się zamknąć, i tak też się stało. 
-Fede, ja wiem co to jest urlop. - sprostowałam. -Pytam kiedy, po co i dlaczego ja nic o tym do cholery nie wiem? - szatyn wstrzymał powietrze i oparł się o biurko Hernandeza, który jak zwykle milczał jak grób, ze wzrokiem wbitym w ekran swojego komputera. 
Obrzuciłam obu zdenerwowanym spojrzeniem, aż wreszcie Diego przemówił:
-Nic nam nie powiedziała, oprócz tego, że ma kilka spraw do załatwienia poza miastem. 
Uniosłam brew. 
Kilka spraw do załatwienia? I w dodatku poza miastem? To zdecydowanie do niej nie podobne. Nigdy nie wyjeżdża nie informując mnie o tym. Nigdy
-Więcej dowiesz się od Carlosa, ale wątpię, żeby chciał ci udzielić jakichkolwiek informacji na temat Sophii... Na dodatek rano pokłócił się z Grace, ale nikt nie wie o co poszło. - powiedział Federico, po czym upił łyk kawy, którą trzymał w ręku. 
Przeniosłam wzrok na swojego szefa siedzącego za biurkiem. Pisał coś na laptopie, a po jego minie spokojnie mogłam stwierdzić, że jest zdenerwowany. Czyżby Grace nie wywiązała się z umowy, którą prawdopodobnie zawarli? Wiem to, bo Carlos nigdy nie rzuca słów na wiatr, gdy ktoś zawiedzie ponosi konsekwencje swojego czynu. Nigdy nie było inaczej, i wierzę, że teraz też nie jest. 
-Gdzie jest Leon? - spytałam powracając wzrokiem do Federico, lecz ten wzruszył ramionami. -Diego? 
-Nie pojawił się dzisiaj na komisariacie. - oznajmił brunet, pod wpływem mojego przeszywającego spojrzenia. 
-Powiadomił kogoś? - patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Żaden jednak nie wykazywał specjalnych chęci na odpowiedź. -Chłopaki!
-Dzwonił i powiedział, że sam idzie szukać tego mordercy, kiedy dowiedział się, że ten facet z którym rozmawiałaś w celi nie ma z tym nic wspólnego. 
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - warknęłam. 
Hernandez wzruszył ramionami. 
-Nie chciał, żebyś wiedziała. 
-On chyba sobie jaja robi... - zaklęłam pod nosem. -Edward Chills powiedział, że wie kim może być morderca, i jeśli to się sprawdzi, to być może Leon już nie żyje. 
Ta wiadomość zdecydowanie postawiła ich na nogi, z resztą mnie również. 
-Potrzebuję całego zespołu. 
-W takim razie czeka cię rozmowa z szefem. 


-W tej chwili żądam całego składu włącznie z Diegiem i Federico. - warknęłam w kierunku Carlosa, który siedział wygodnie na fotelu nie wzruszony moją wypowiedzią. 
Czasami się zastanawiałam, czy ten człowiek ma jakieś sumienie, albo chociaż jego cień? Jeśli nie pozwoli mi zorganizować akcji, utwierdzę się w tym przekonaniu na dobre. Ja świdrowałam go wściekłym spojrzeniem, a on był oazą spokoju, jakby wcale go nie obchodziło, że jeden z jego pracowników może już leżeć bezwładnie na ziemi. 
-Dlaczego chcesz narażać moich pracowników na nieudaną interwencję ratowania jednego życia? 
Nie wierzyłam w to co słyszałam. 
-To nie jest tylko jedno życie... Ten człowiek pozbawił go wielu ludzi i nie zamierza przestać! Nie wierzę, że jesteś aż tak bezduszny. Każdy ma w sobie choć cień dobra, nie udowadniaj mi ponownie, że nawet tego nie masz. 
-Od kiedy ty widzisz "dobro" we mnie? - zakpił, unosząc brwi. 
Skrzywiłam się widząc jego zadowoloną minę. 
-Nigdy nie pozwalałeś mi go widzieć. - wysyczałam przez zęby. -Po prostu pozwól mi robić to, co powinnam robić, a zapomnimy o tej rozmowie i obiecuję ci, że nic się nie zmieni. - powiedziałam. 
-W porządku. - odparł po chwili. -Ale... 
Na jego twarzy wymalował się chytry uśmiech. 
-Jeśli Leon już nie jest wart ratowania... ty poniesiesz winę, gdy ucierpią na tym inni. 
-Zgoda. 

►Autorka◄
Kochani, dziękuję wam wszystkim za komentarze, które podniosły mnie na duchu,
no i po części zmotywowały, żeby dodać rozdział, który już trochę
na was czekał ^-^ 
Pozdrawiam, Hope ;* 

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No no to się porobiło ...
      Po jaką cholerę Leon tam szedł sam ?!?! Może mu się coś stać !!
      Ale mam nadzieje że wyjdzie z tego cały, i V go uratuje ♥
      Bo wiem że ona coś do niego czuje <333
      Co się stało Violettcie że tak nie ufa mężczyzną i innym osobą ?
      Pewnie z biegiem czasu się to zmieni i pomoże jej w tym Verdas :D
      Myślę ze uratują Verdasa on żuci się jej w ramiona i będą żyli długo i szczęśliwie :D Hihi ♥ Marzenia ^^ *o*
      Weny,
      Sysia ♥
      Buziaczki ;3

      Usuń
  2. Wow... No nieźle ♥ Chcę więcej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo♡♡♡
    Leon idzid sam a Violka zbiera cały zespół ^^
    Czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po jaka cholere Leon szuka tego typa na własną rękę? O co tu chodzi?
    Sophia wzięła urlop. Carlos poklocil się z Grace.
    Leon szuka mordercy . Fede I Diego odpowiadają na pytania od niechcenia.
    Coś mi tu nie gra.
    Czekam na next :-)
    Pozdrawiam Królik!
    Buziaczki :* ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. O jacie ! Jaki świetny rozdział !
    Przeczytałam i nie mogę się doczekać nextaa
    V. polubiła Chilsa ^^
    Ja też go nawet polubiłam ... wydaje się sympatyczny xD
    A Spohie sobie pojechała na urlop ...
    Ja wiem że coś się święci :D Tylko dokładnie nie wiem jeszcze co ;*
    Mam nadzieję że szybko się tego dowiem
    A to Verdasek poszedł sobie mordercę łapać ...
    Od tak sobie poszedł ! Bez Violi !
    Jak on mógł :'( A jak coś mu się stanie ...
    To się Violka złamie xd
    Nie no Viola idź i go ratuj a nie ! Ty go kochasz !
    Ja to wiem *0*
    Ajjj ... Ale jedno mnie smuci :((((
    V. nie ufa mężczyznom ... WHY ?!
    Mam nadzieję że z czasem się tego do wiem bo aż mnie korci xD
    Nie no nie rozpisuję się o mnie bo to bez sensu :D
    Co tam u Ciebie ? Jak w szkole xD
    Ogólnie to już kończę pisać komka ^^
    Duuuuuuużo wenki :**
    Czekam na nexta <3
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Jestem ! Nowy przyjaciel Violi ? Ej, ale ja nie chce żeby V. z nim byla! Zdecydowanie wole Verdasa ! Taki Leon odważny poszedł sam a Violetta wnerwiona.. Wydaje mi sie, że ona sie o niego troche martwi.. Tak ogólnie to ja chce, żeby zaczęła sie faza łączenia Castillo i Verdasa ! Tak dawno takich momentów nie czytałam.. Spohie na urlop ? Hahahahaha.. Ona ma problemy ! Ja to wyczuwam na kilometr ! Hahahaha.. Wgl wydaje mi się, że Viola zaczyna być ostrzejsza co do chłopaków. Chciałaby być taką przywódczynią, hahaha :D

      Kochanie, przepraszam, że tak krótko dzisiaj, ale sama musze wracać do nauki, jak i do pisania mojego bloga.. Wnerwia mnie to, że szablonu dodać nie mogę, a mam już napisane 5 rozdziałów ;-;

      Ok, weny kochanie !

      Emily .

      Usuń