Epilog


Ciepłe promienie słońca wdarły się do sypialni, skutecznie wybudzając mnie z lekkiego snu. Ziewam leniwie i obracam się na drugi bok. Moim oczom ukazuje się śpiący Leon - mój narzeczony, od trzech miesięcy -, jest taki kochany i słodki. Ten wyjazd, dwa lata temu, to była najlepsza decyzja jaką kiedykolwiek podjęłam. Od tamtego czasu jesteśmy nierozłączni i szczęśliwy. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym, niż Leon Verdas. 
Minęło kilka minut, a mój ukochany zaczął otwierać zaspane oczy. Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. 
-Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytał, przeczesując dłonią włosy. 
-Nie mogę? 
Szatyn posłał mi łobuzerski uśmiech i jednym zdecydowanym ruchem przemieścił się tak, że wisiał nade mną. Patrzył na mnie tymi hipnotyzującymi szmaragdowymi oczami, lecz tylko przez chwilę, bo zaraz wpił się w moje blado-czerwone usta. Przeniósł swoje wargi na moją szyję, a ja zaczęłam chichotać. Nie wiem, czy to ze szczęścia, czy z tego, że po prostu mnie łaskocze. Verdas zauważając moją reakcję szybko zakrył moje usta swoimi, składając na nich czuły, romantyczny pocałunek. Kocham takie poranki. Kiedy jestem szczęśliwa i mam więcej, niż mogłabym sobie wymarzyć. 
-Kocham cię, wiesz? - wymruczał, spoglądając mi prosto w oczy. 
Uśmiechnęłam się promiennie.
-Ja ciebie też. - chciałam coś dodać, lecz on skutecznie mi to uniemożliwił. Pocałunkiem. -Leon, wstajemy, bo dziś jest ważny dzień. - powiedziałam, kładąc dłoń na jego policzku. 
-Wiem, wiem. - rzucił i opadł na drugą stronę łóżka. 
Korzystając z sytuacji: wstałam i przeciągnęłam się leniwie, posyłając mu wesołe spojrzenie. Podeszłam do lustra i przejrzałam się w nim dokładnie. Nawet nie wyglądałam tak źle. W jego odbiciu zauważyłam szatyna, który chwilę później obejmował mnie w talii i składał na mojej szyi czułe pocałunki. On nigdy nie odpuści. Zaśmiałam się w duchu. 
-Idź się ubierz, bo jak się spóźnimy to będzie na ciebie. 
-Kochanie, to nie ja siedzę w łazience trzy godziny. - wymruczał pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem. Boże, jak ja kocham tego głupka. Obróciłam się na pięcie, spotykając się z jego szmaragdowymi oczami. 
-Ale za to efekt jest cudowny. - stwierdziłam z uśmiechem. 
-Nie zaprzeczę. - ułożył swoje dłonie na moich policzkach i połączył nasze usta, znowu. Nie żeby mi to nie pasowało - bo nie narzekam - ale jak się spóźnimy to Ludmiła nas zabije. 
-Leon, wystarczy. - przygryzłam wargę. -Ja chcę żyć. 
-I przeżyjesz. 

***

-Violetta! - krzyknęła uradowana blondynka, idąc w moim kierunku z szerokim uśmiechem na ustach. Nie widziałyśmy się tylko kilkanaście godzin, nie wiedziałam, że tak bardzo tęskniła. Posłałam jej promienny uśmiech i uściskałam na powitanie. 
-Jak się czujesz? - spytałam, przyglądając jej się badawczo. 
-Dobrze. - odparła wesoło. -Pięknie wyglądasz. 
Miałam na sobie długą, blado-fioletową suknię, szytą na miarę. Była zaprojektowana specjalnie dla mnie i specjalnie na ten wyjątkowy dzień, w którym pełnię znaczącą rolę. Jako narzeczona milionera mogłam pozwolić sobie na takie rzeczy. Suknia naprawdę była cudowna, innymi słowy - idealna. Ale to pewnie nic, w porównaniu z suknią ślubną Ludmiły. Tak, dzisiejszego dnia moja najlepsza przyjaciółka miała poślubić Federico'a i przyjąć nazwisko Pasquarelli. Długo czekała na ten dzień i wreszcie nadszedł. 
Stałyśmy na brukowym chodniku, a pośród nas biegali ludzie wynajęci przez Fede. Dekoratorzy, muzycy, kucharze... Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Wokół rosły wysokie drzewa, a w powietrzu bez problemu można było wyczuć woń kwiatów. Delikatny, ciepły wiatr poruszał naszymi włosami. Każdy witał się z nami wesołym uśmiechem, byli to głównie znajomi przyszłego męża Ferro. Spojrzałam dokładnie na przyjaciółkę, wydawała się zdenerwowana. 
-Jesteś gotowa? - spytałam spokojnie, chwytając ją delikatnie za ramie. 
-Kto kiedykolwiek będzie na to gotowy? - zaśmiałam się w odpowiedzi, gdy w tle zobaczyłam Francescę u boku jej narzeczonego. Tak, Diego też zdążył uklęknąć i poprosić o rękę w ciągu tych dwudziestu czterech miesięcy. Zdezorientowana blondynka obróciła się na pięcie, pokierowana moim wzrokiem. 
-Dziewczyny. - Włoszka przytuliła nas na powitanie. -Cudownie wyglądacie. 
-Vilu owszem, o mnie szkoda gadać. Cała się trzęsę. 
-Przesadzasz Ludmiła. - powiedział Diego, jak zwykle w wyśmienitym nastroju. -Gdzie znajdę męską część towarzystwa? 
-W środku. - wskazałam na budynek przed nami, tam właśnie wszystko się odbywało. Jednak ślub i wesele miało być na zewnątrz. 
-Świetnie, dzięki Vils. - uśmiechnął się szeroko i ruszył przed siebie. 
-Co on taki wesoły? - spytała podejrzliwie blondynka, na co brunetka zachichotała. 
-Chodźmy Ludmiła. 
-No co, tylko spytałam. 

***

Przekraczając próg pomieszczenia, w którym mieli znajdować się nasi mężczyźni poczułam nieopisaną radość. Nie widziałam się z Leonem ponad trzy godziny i przyznaję; stęskniłam się. Moim oczom rzuciły się jasnoniebieskie ściany, udekorowane przeróżnymi obrazami. Zieleń, od wysokich roślin. Szeroki narożnik, przy którym stał drewniany stolik ze szklaną podstawą, na której stała butelka whisky - mają szczęście, że zamknięta. No i punkt główny programu - jasna szafa i dwa lustra wysokości człowieka, przy których stali Federico, Diego i Leon. Ten pierwszy próbował zawiązać krawat, a reszta oczywiście się z niego śmiała. Ostatni uśmiechnął się szczerze na mój widok i ruchem głowy nakazał mi podejść. 
-A więc to tutaj się schowaliście. - posłałam im promienny uśmiech. Leon złożył na moim czole krótki pocałunek i objął mnie w talii. 
-Właśnie tutaj. - skwitował starszy Verdas, wciąż nabijając się z biednego Włocha. Pokręciłam głową z dezaprobatą. 
-Pomogę ci. - powiedziałam podchodząc do przyjaciela. Zawiązałam mu krawat jak należy i już wyglądał o wiele lepiej. Jego zachowanie dobrze podpowiadało mi, jak bardzo się denerwuje. 
-Denerwujesz się? - spytałam dla pewności. 
-Trochę. 
-Stary, to twoje ostatnie godziny wolności. - rzucił brunet, szczerząc się jak małpa w cyrku. 
-Diego. - syknęłam. -Nie gadaj głupot. Już nie mogę się doczekać, aż pojawię się na twoim ślubie i wtedy to ja z Federico będziemy się z ciebie śmiać. 
-Oj już Viola, nie denerwuj się. - posłał mi wesoły uśmiech. 
-Jak Ludmiła? - spytał Leon, ponownie obejmując mnie w talii. Jak on uwielbia mieć mnie tylko i wyłącznie dla siebie. 
-Dobrze. Francesca się nią zajmuje, a ja musiałam sprawdzić czy jesteście trzeźwi. Ta butelka na stole - spojrzałam znacząco na whisky - trochę mnie niepokoi. 
-Nie piliśmy, kochanie. - młodszy Verdas pocałował mnie czule w policzek. 
-Jeszcze. - dodał drugi. 
Naszła mnie wielka ochota na pocałowanie ukochanego. Położyłam dłoń nisko na jego policzku i przyciągnęłam do siebie. Szatyn szybko zrozumiał i bez wahania połączył nasze wargi. Pocałunek przerwało marudzenie Włocha. 
-Oszczędźcie, bo zaczynam tęsknić za Ludmiłą. 
-A ja za Francescą. - dodał Diego. -Jesteście bezduszni. 
Zachichotałam, słysząc ich uwagi. To nie moja wina, że stęskniłam się za narzeczonym. 

***

-Tak. - odpowiedziała szczęśliwa Ludmiła, stojąc naprzeciwko swojego ukochanego przed księdzem. Ja i Francesca byłyśmy druhnami, a nasze drugie połówki drużbami Federico. 
-Federico, możesz pocałować pannę młodą. - oświadczył ksiądz. 
Zakochani połączyli swoje usta w romantycznym pocałunku. Zerknęłam na Leona, uśmiechnął się. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy my dwoje zajmiemy miejsce naszych przyjaciół. 
Ślub odbył się w przepięknym miejscu, wieczorem, pod osłoną gwiazd. Pomiędzy drzewami, ozdobionymi złotymi światełkami stały krzesła, po siedem z każdej strony - na których siedzieli goście - a pomiędzy nimi czerwony dywan, prowadzący do księdza. My staliśmy po obu stronach młodego małżeństwa. Nad nimi zwisały te same lampki, które zdobiły drzewa, powieszone na niewidocznej linie. Wyglądały jak spadające gwiazdy. Wokół nich rozstawiono kwiaty, mające dodać romantyzmu. Wszystko idealnie dopasowane, dopięte na ostatni guzik - tak jak było planowane. Widać, że zakochani wybrali tylko najlepszych ludzi. 
Wyszliśmy z tego miejsca i podążyliśmy w kierunku miejsca, w którym miało trwać wesele. Szłam z Leonem za rękę, zaraz za Ludmiłą i Federico, którzy cieszyli się sobą nawzajem. Gdy dotarliśmy do punktu docelowego ogarnęła mnie przyjemna zieleń, beż i odcienie złota. Parkiet był ogromny, stoliki z krzesłami dla gości przypominały te z najpiękniejszych bajek. Na tyłach meldowała się obsługa, witająca nas szerokim uśmiechem. Spojrzałam na Leona. Pocałował mnie w policzek, przygryzłam wargę. Co by było, gdyby Diego wtedy do mnie nie przyszedł? Co by było, gdybym nie wyjechała wraz z Leonem? Nie chcę wiedzieć, liczy się to, że go kocham i że pragnę spędzić z nim resztę życia. 
-Kocham cię. - mruknął mi do ucha. 
-Obiecaj mi, że zawsze będziemy razem. - poprosiłam, gdy odejmował mnie w talii. Wszyscy goście rozeszli się do stolików. Zostaliśmy jedynie my i para młoda, stojąca nieco dalej. 
Obróciłam się na pięcie i spojrzałam mu w oczy. 
-Obiecuję. - wyszeptał i połączył nasze usta w romantycznym pocałunku. 

Co przyniesie przyszłość? Nie wiem. 
Wiem jedno: resztę życia, spędzę szczęśliwa i kochana. 
Z człowiekiem, którego darzę wielkim uczuciem, zwanym miłość.

***

Od autorki: Cześć skarby ;* Jak się czujecie po rozpoczęciu roku? Szczerze? Ja sama nie wiem. Niby cieszę się, że jutro idę - tylko ze względu na to że cały dzień będą regulaminy czytane - ale potem już gorzej ;d Wgl. Występowałam w akademii i mam wrażenie, że wszystko spieprzyłam bo za bardzo się denerwowałam ;-;
Czemu ja wgl mówię o sobie? ;-; Normalne. No ale jak widać mamy już epilog - podoba się? Według  mnie, ten rozdział jest jednym z lepszych jakie napisałam. I ten gif na początku *o* Jestem za Deleną, ale ten gif mnie urzekł :D I bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :) 
Czy będzie nowa historia? No właśnie ;-; Hope się zastanawia intensywnie - bo pomysł już oczywiście ma, ale boi się że nie wyrobi czasowo z nauką i robieniem szablonów i pisaniem ;-; A na dodatek Hope dopieprzyli taki plan lekcji, że klękajcie narody ;-; Będę płakać ;c 
Za dwa dni powinna się pojawić notka pt. "Co dalej z blogiem?" i byłabym bardzo szczęśliwa, gdybyście ją przeczytali i powiedzieli co sądzicie :)) 

A teraz nie pozostaje mi nic więcej, jak czekać na wasze opinie :*

Trzymajcie się :*
Hope

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej!
      Cudowny epilog :* Taki wzruszający, idealny i składny. Tak naprawdę tę historię uważam za jedną z najlepszych jakie czytałam. Dlaczego? Super pomysł. Nienawiść przerodziła się w prawdziwą, szczerą miłość <3
      Po za tym uważam, że masz ogromny talent :*
      Będę tęsknić za tym opo :'( , ale już nie mogę się doczekać następnej historii, o ile w ogóle będzie, ale wierzę w Twoje możliwości :)
      Całuski :*
      /Nitka

      Usuń
  2. Cudowny epilog! Szkoda , że historia się skończyła, ale liczę na jakąś nowość. Opowiadanie strasznie mi się spodobało. I wiem, że kiedyś napewno do niego wrócę; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj kochanie :D.
    Nudziło mi się ostatnio, a przeszukując różne blogi wpadłam na tę historię :3.
    Moim zdaniem wyszła ci ona wspaniale <3.
    Tyle ile się przy niej naśmiałam, napłakałam... Nie mam po prostu słów :).
    Na początku myślałam, że Diego będzie z Ludmiłą, a tu takie zaskoczenie -> Z FEDE :3.
    Myślałam też, że rozwiniesz nieco wątek z Calebem, ale i tak dobrze to zakończyłaś :).
    To tyle, bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy XD.
    Kocham,
    Shoshano aka MAŁPA <3.

    OdpowiedzUsuń