Rozdział 27: Od urodzenia, Caleb.

Dedykacja dla Emily

-Oj błagam... To nie jest tak, że nie chcę tam iść, po prostu... - urywam wpół zdania, widząc minę przyjaciółki. 
-Vilu... Proszę. - gestykuluje rękami. -Nie będzie tak źle, moi rodzice przepadają za tobą i dobrze to wiesz. Będą zawiedzeni, jak nie pojawisz się na dzisiejszej kolacji. 
Siada na fotelu i zakłada nogę na nogę. 
-Tak, wiem to. - mówię krótko. -Ale dobrze znasz Caleb'a i wiesz, jakie mamy stosunki. - podsumowuję, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mam pojęcia co na siebie włożyć, a Ludmiła jak zwykle jest przygotowana. 
-Podobasz mu się. Ale nic więcej... Nie rozumiem twojego nastawienia do jego osoby, przecież nie musicie ze sobą rozmawiać. - stwierdza w pośpiechu, podpierając podbródek dłonią.
Kręcę głową z dezaprobatą. 
Podchodzę do otwartej szafy i wyciągam z niej czarną asymetryczną sukienkę. Wracam do lustra i przykładam ją do swojego ciała. 
-Jakbyś szła na pogrzeb. - komentuje znużona Ferro. 
Rzucam jej złośliwe spojrzenie i ponownie kieruję się ku szafie. 
Odkładam sukienkę i odchodzę od niej, po czym siadam na swoje łóżko, a dosłownie dwie sekundy później leżę na nim bezwładnie. 
-Nie rozumiem cię. - do moich uszu dochodzi niespokojny głos przyjaciółki, która po chwili siada obok mnie. -To tylko kolacja z moimi rodzicami, którzy cię wielbią...
-I twoim kuzynem, który mnie wielbi w zupełnie inny sposób... W sposób, który mi się ani trochę nie podoba. - podpieram się na łokciach. -Wyobrażasz sobie, co zrobi Leon, jak Caleb zacznie się do mnie podwalać? Wyobrażasz to sobie? Bo ja tak i to wcale nie jest przyjemna wizja. 
Blondynka wzdycha ciężko i przechodzi do pozycji leżącej.
-Możesz mi zapewnić, że twój kuzyn będzie spokojny? - pytam niepewne. 
-Nie mogę. - kręci głową. -Nie wiem jaki jest teraz, nie widziałam się z nim przez dwa lata... Ty z resztą też. 
-Własnie o to mi chodzi... A jak mu coś odbije? Leon się wkurzy i będzie po przyjemnej kolacji. - przewracam się na brzuch i chowam twarz w dłoniach. 
Ludmiła za chwilę jest w identycznej pozycji. 
-Wydaje mi się, że przesadzasz... Leon doskonale wie, że jesteś z nim i że to jego kochasz. - w ustach blondynki wydaje się to oczywiste, lecz ciężko mi to przetrawić.
-Może i wie, ale co z tego skoro ja nie będę wiedziała co robić? 
Zerkam na przyjaciółkę. Na jej ustach pojawia się lisi uśmiech. 
Unoszę brew. 
-W takim razie, bądź tą Violettą... Która nie da sobie namieszać w życiu. Potrafisz być wredna i pewna siebie, gdy tego bardzo chcesz. - mówi poważnie. -A jeśli chodzi o związek twój i Leona - który w stu procentach popieram, bo idealnie do siebie pasujecie i obie to wiemy -myślę, że nie powinnaś dać sobie namieszać. Caleb jest egoistyczny, nie będzie się martwił, czy to co robi ci zaszkodzi... Dlatego pokaż mu swoją ciemniejszą stronę. 
W sumie... To nawet nie jest zły pomysł. 
Przygryzam wargę w nikłym uśmiechu. 



-Wyglądasz przepięknie. - kolejny komplement tego dnia, który wypowiada Leon w moim kierunku. 
Uśmiecham się słodko, zawieszając na jego szyi swoje ręce. 
Szatyn obejmuje mnie w talii. 
-Ty też niczego sobie. - mruczę, spoglądając mu w szmaragdowe tęczówki. 
Na jest ustach pojawia się łobuzerski uśmiech, widzę jak z każdą sekundą przybliża się do mojej twarzy i doskonale wiem, czego chce. W momencie kiedy stykamy się nosami, zaczynam cicho chichotać - ze szczęścia - ale on nie przeciąga i łączy nasze wargi w czułym pocałunku. 
Nie jest on namiętny, ani brutalny... Jest po prostu romantyczny sam w sobie. 
-Leon. - w tle słyszę głos Federico, stojącego w progu drzwi wyjściowych. Odrywamy się od siebie, wzrok mojego chłopaka mknie w kierunku przyjaciela. -Za pięć minut wyjeżdżamy. Widzieliście gdzieś Ludmiłę? 
-Pewnie się jeszcze poprawia. - tłumaczę krótko. -Ale chyba nie będzie zła, jeśli trochę ją pośpieszysz. 
Włoch posyła mi szeroki uśmiech, po czym szybkim krokiem wymija nas i idzie po swoją ukochaną. 
Znów całą moja uwagę zyskuje mężczyzna o szmaragdowych oczach i łobuzerskim, uwodzącym uśmiechu. Tylko mój.
Na wspomnienie o Caleb'ie uśmiech znika mi z ust. 
Spuszczam wzrok. 
-Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwioną. 
-Ee.. Tak. W porządku. Po prostu, martwię się co do kuzyna Ludmiły. - przyznaję niepewnie. 
-Znasz go? 
Kiwam głową.
-Skąd? - pyta szybko Verdas, nie przestając mnie obejmować. 
-Kiedyś przyjechał na wakacje do Lu, a że ja i ona jesteśmy ze sobą bardzo związane, to często ją odwiedzałam... Miałam dziewiętnaście lat. On dwadzieścia. Zakochał się we mnie, chciał ze mną być - a ja nie chciałam, szczerze mówiąc, bałam się. Wakacje się skończyły, Caleb wyjechał, a ja całkowicie o nim zapomniałam. - spoglądam w oczy Leona. -Boję się, że on namiesza pomiędzy nami. 
Szatyn nic nie mówi, tylko przytula mnie do siebie. 
-Posłuchaj, Vilu.. - kładzie swoje dłonie na moich policzkach. -Kocham cię. Najbardziej na świecie.. I dlatego nie pozwolę, by coś nas poróżniło. Rozumiesz? 
Czym ja sobie na niego zasłużyłam? 
-Też cię kocham, Leon. - ponownie wtulam się w jego tors. 
W drzwiach pojawia się Diego, wraz z Francescą - trzymają się za ręce - witam ich ciepłym uśmiechem. 
-Przeszkodziliśmy w czymś? - pyta Cauviglia. 
-Nie, tylko rozmawialiśmy. 
-Okay. - rzuca szybko. -Jedziemy? 
Zerkam na szatyna, skina głową posyłając mi słodki uśmiech. 
Składa na moim czole krótki pocałunek. 



Z wielką gracją przekraczam próg domu rodzinnego państwa Ferro. Jedną dłoń mam splecioną z dłonią Leona, który jest dla mnie wielkim wsparciem. Tuż za nami wchodzi brat mojego chłopaka, ze swoją dziewczyną u boku. Rozglądam się przelotnie po holu, rodzina Ludmiły zawsze stawiała na klasę, którą w stu procentach prezentuje ich dom - a właściwie pałac - rodzinny. 
Zza ściany wychodzi pani Esmeralda Ferro - matka mojej przyjaciółki. Kobieta wita nas szerokim uśmiechem. 
-Witam, dzieci. - gestem ręki karze nam podejść bliżej. -Ludmiła, pięknie wyglądasz córeczko. 
-Dziękuję, mamo. - odpowiada krótko blondynka, zyskując moją uwagę. -Violettę już znasz... 
Skąd ja wiedziałam, że zacznie ode mnie? 
-Violetto, ty również cudownie wyglądasz. Wypiękniałaś, od naszego ostatniego spotkania. 
Spuszczam nieco głowę, lecz uśmiech nie schodzi mi z twarzy. 
-Dziękuję, pani Esmeraldo. Pani również wygląda pięknie. 
Za plecami rodzicielki mojej przyjaciółki pojawia się jej mąż - Michael Ferro - i czule obejmuje żonę, stając przy jej boku. Ludmiła szczerze cieszy się, widząc swoich rodziców szczęśliwych. Ja natomiast zawsze uważałam, że tworzą piękną parę. 
-Witam naszych gości. - odezwał się mężczyzna. -Ludmiła, Violetta... Jak wy pięknie wyglądacie... 
-Dziękujemy, tato... To jest Francesca Cauviglia, moja przyjaciółka i jej chłopak - Diego Verdas. 
Para wita się z rodzicami blondynki. 
-Federico już znacie... A mężczyzna u boku Violetty to Leon Verdas. 
-Miło mi poznać. - wyrywa Michael i podaje dłoń szatynowi, którą ten serdecznie ściska. 
-Widzę, że zapoznanie już macie za sobą... Ale chyba nie kompletne. - za państwem Ferro pojawia się znajoma mi sylwetka, kuzyna Ludmiły. 
Czuję jak Leon przenosi swoją dłoń na moją talię i przyciąga mnie nieco do siebie. 
Zerkam przelotnie na jego twarz - uśmiecha się blado. 
-Caleb. 
-Ludmiła. - odgryza się brunet. 
Oboje nie przepadają za sobą, od ostatnich wakacji - pokłócili się - a potem on wyjechał bez słowa. A teraz wraca i myśli, że wszystko jest w porządku. 
Przenoszę wzrok na rodziców blondynki, są nieco zdezorientowani.
Ostatecznie, całą swoją uwagę skupiam na Caleb'ie, któremu szyderczy uśmiech nie schodzi z twarzy. 
-Przemiłe przywitanie, kuzyneczko... - widzę jak ta zabija go wzrokiem, podczas gdy Federico obejmuje ją w talii - tak jak mnie mój chłopak. 
Atmosfera z każdym kolejnym słowem staje się coraz bardziej napięta. 
-Violetta. - na dźwięk swojego imienia, obdarzam go pustym, zimnym spojrzeniem. -Zmieniłaś się. 
-Z roku na rok inna. Od urodzenia, Caleb. - syczę.
-Może zasiądziemy do stołu? - wyrywa Esmeralda. -Gosposia przygotowała pyszną kolację... 
Wymieniam się niespokojnym spojrzeniem z córką starszej kobiety. Wzrusza ramionami - nic nie może poradzić na obecność swojego kuzyna. 
Zerkam na Leona, który jest zaskakująco spokojny. 
-Już go nie lubię. - mruczy mi do ucha, gdy idziemy w kierunku jadalni. 
Chichoczę cicho, co nie uchodzi uwadze niechcianego gościa. 



-Co powiecie na deser? Za dziesięć minut? - dopytuje Michael, składając swoje palce razem - podczas gdy opiera łokcie na idealnie białym obrusie. 
Patrzę to na Diego, to na Leona i Francescę. 
Wszyscy wymieniamy się niepewnymi spojrzeniami - chodzi o obecność Caleb'a. 
-Z przyjemnością zostaniemy. - decyduję szybko, zerkając na Ludmiłę. 
Skina głową, w bladym uśmiechu. 
-Wspaniale. - słyszę klaśnięcie w dłonie. -Możecie wyjść na ogród i się przewietrzyć... - tu wzrok starszego mężczyzny przechodzi na Esmeraldę -Kochanie, możemy porozmawiać? 
-Oczywiście. 
Oboje wstają i odchodzą od stołu.
Po krótkim namyśle powtarzam tę czynność. 
Wychodzę na ogród - który jest niesamowicie zadbany i piękny, jako posiadłość państwa Ferro, inaczej być nie może - oddycham głęboko, w obawie, że zaraz Caleb wyjdzie i będzie chciał ze mną porozmawiać, a to ostatnie czego bym dzisiaj chciała. 
Mimo wszystko na swoich ramionach czuję czyjeś dłonie. Obracam głowę niepewnie, lecz gdy zauważam Leona, kamień spada mi z serca. 
-Nie bój się, kochanie. - szepcze mi we włosy, umieszczając swoje ręce na moim brzuchu. -To tylko ja. - składa na moim policzku czuły pocałunek. 
Przymykam oczy, czując rozkosz, jaką funduje mi Verdas. 
Obracam się na pięcie i patrzę mu głęboko w oczy. 
-Boże, jak on mnie denerwuje. - wybucha Ludmiła, gdy znajduje się już poza granicami domu. 
Zaraz za nią wychodzi Federico, Francesca i Diego. 
-Słońce, uspokój się. - Pasquarelli chwyta ją delikatnie za ramiona. -Nic nie możesz zrobić... 
Patrzą na siebie przez chwilę, gdy blondynka wtula się w swojego chłopaka. 
-Podoba mi się ten widok... - słyszę głos starszego Verdasa. -Trzy szczęśliwe pary... Czego chcieć więcej? 
Opieram się o ramię szatyna, który obejmuje mnie w talii. 
-Caleb tego nie zniszczy. - dopowiada Fran, patrząc na każdą z par. 
-Jeśli tylko spróbuje... Zrównam go z ziemią. - syczy blondynka, wtulając się w ramię Federico. 
-A po południu miałaś do niego lepsze nastawienie. 
-Vilu... - patrzy na mnie spokojnie. -..wtedy go jeszcze nie widziałam. 

//*//*//
Od autorki: Witam :)) dzisiejszy rozdział jakoś tak niezbyt przypadł mi do gustu, ale za to mam pewność, że dostanę klawiaturę jeszcze przed opublikowaniem Epilogu, co da mi czas na zaczęcie nowej historii.  Niestety nie mogę zapewnić, że będzie ona zgodna z tą, którą wybierzecie w ankiecie. Istnieje ona, żebym dowiedziała się jaki typ opowiadania najbardziej chcecie, ale musicie odpowiadać (na dole) w ankiecie bo inaczej nic z tego. Caleb - czy on namiesza? Zapewniam, że jest niegroźny. Powiem tylko, że ktoś będzie miał małą sprzeczkę :)) I to chyba tyle. Czekam na opinie i pozdrawiam :*
Do następnego ;*
Hope 

12 komentarzy = next :)
Powodzenia.

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Słońce dziękuje za miejsce i dedykacje <3 To wiele dla mnie znaczy <3
      Moja kochana Hope rozdział to perełka.. Może tobie on nie przypadł do gustu, ale mi bardzo, więc sie nie martw ;*
      Caleb odrazu mi sie nie spodobał. . Jeśli rozwali mi związek L i V to zabije go żywcem :')

      Moje ukochane 3 pary, z którymi trudno będzie mi sie rozstać w nowym opowiadaniu..

      Dobrze, że Viola powiedziała Leonowi o Calebie.. Przynajmniej dzięki temu był przy niej i pomagał jej.

      Co do ankiety. Siedziałam z telefonem w kolejce do lekarza i wypełniałam ją xD Daje zagłosuj, a tu mój głos jedyny, hehehe 😂

      CO WYBIERZESZ.. NAWET MOŻESZ USUNĄĆ BLOGA ( EJ ! NIE POZWALAM ! ) JA I TAK BĘDĘ PRZY TOBIE I CI POMOGĘ.. OBIECUJE SŁONECZKO :)

      Emily.

      Usuń
  2. Super ! <333
    Ale się działo ♥
    Leoś taki romantyczny.... Zresztą jak zawsze. On ogólnie jest Idealny <33
    Moja 3 ulubione pary ♥ Jak to nasz niesamowity Diegulito ujął '' 3 szczęśliwe part, czego chcieć więcej ? '' ♥ Niczego <33 Jest idealnie <33


    Ale tego całego Caleb'a to bym siekierą zabiła ! Nie było jeszcze żadnej akcji ale ja coś czuje że coś on narobi, a potem wyjedzie...
    Pozostawiam to w twoich rękach ♥♥

    A co do ankiety, już zagłosowałam ♥ Mam nadzieje że przyszłe opowiadanie będzie tak samo wspaniałe jak to ^^

    Czekam na next *__*
    Besos *o*

    :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne Too :D:-oO_O

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna perełka do kolekcji <3
    Caleb. Cóż mogę powiedzieć? Już go nie lubię. Skoro mówisz, że jest niegroźny to spoko :-)
    Leonetta, Diecesca i Fedemiła <3 Moje trzy najukochańsze pary ever xD A ten cały Caleb niech się wypcha :-P
    Nie mogę uwierzyć, że już niedługo epilog :-o To opowiadanie jest takie cudowne :3
    Okay, kończę.
    Buźka :*
    Papa

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty jak wszystkie poprzednie! ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń