Rozdział 17: Zatańcz ze mną


          Taniec. Muzyka. Ona. Violetta. Działa na mnie jak magnez, któremu nie potrafię się oprzeć. Daliśmy kolejny pokaz. Ludzie byli w szoku, widząc nasze możliwości i uczucia, które nam towarzyszyły. Violetta, poruszała się tak niesamowicie. Prowokowała. Zbliżała się i oddalała. Kusiła swoim ciałem, ruchami, gracją. I jak tu myśleć racjonalnie przy niej? Bo ja nie wiem. Odchodzę od zmysłów mając ją w ramionach. A najlepsze jest to, że to dopiero początek wieczoru. Leon, ogarnij się chłopie! Jesteście przyjaciółmi. Zerknąłem na swojego brata. Bawił się z Francescą, korzysta póki może. W sumie mu się nie dziwię. Caviglia to naprawdę piękna kobieta i oboje do siebie pasują. Znowu mamy cały parkiet dla siebie. To zadziwiające, że ludzie zamiast się bawić wolą patrzeć na innych. Moi rodzice wciąż obserwują. Znajdują się w towarzystwie swoich znajomych i jestem pewny, że rozmawiają właśnie o nas. Castillo pokazywała swoje możliwości taneczne. I jestem pewny, że męska część tego przyjęcia pożera ją wzrokiem. Problem w tym, że teraz ona należy do mnie i tylko do mnie. 
     Po kolejnej piosence zeszliśmy z parkietu i wraz z brunetką wróciliśmy do naszego stolika. Zaraz za nami podążała reszta. Usiedliśmy wygodnie i wreszcie mogliśmy odpocząć. 
   -Chociaż tyle mamy rozrywki na tym przyjęciu. - skomentowała Francesca, poprawiając swoją sukienkę. -Ale i tak bym już pojechała do tego klubu. 
   -Też bym pojechała, ale musimy tu jeszcze zostać. - usłyszałem głos brunetki, która siedziała tuż obok. 
   -Ile dokładnie? 
   -Z godzinę na pewno. Inaczej rodzice nas zabiją. - odparł Diego kosztując białe wino. 
   -Trudno, pójdziemy potańczyć. - wtrąciła Ferro, obdarowując Włocha proszącym spojrzeniem. Coś się kroi. I to widać, zdecydowanie. 
     W pewnym momencie trzej mężczyźni podeszli do naszego stolika. 
   -Przepraszam, że przerywam. - odezwał się pierwszy. -Moglibyśmy prosić piękne panie do tańca? - spojrzałem na Diega, nie był zadowolony. Federico tak samo. Ale przecież nie mamy nic do gadania, nie jesteśmy z nimi. Dziewczyny popatrzyły na siebie, po czym Violetta wstała. 
   -Z przyjemnością zatańczymy. - usłyszałem. Francesca i Ludmiła również wstały. Chwyciły ręce nieznanych facetów i poszły na parkiet. 
   -Idziemy za nimi? - pyta Diego. 
   -Jasne że idziemy. 
       Po jakimś czasie staliśmy już we trzech przed parkietem. One tańczyły już z tamtymi facetami. Coś mi się robiło jak widziałem Violettę z tamtym lalusiem. Uśmiechała się. Szatynka i blondynka to samo. To są chyba jakieś jaja. 
   -Tylko na spokojnie. - wyrwał Federico, chociaż widziałem, że jemu też nie było to obojętne. -W klubie pewnie nie jeden poleci na Violettę, Fran i Ludmiłę...
   -Fede ma rację, trzeba to przetrawić i się przyzwyczaić. - dodał Diego. 
   -Jasne, przecież nie zabronimy im tańczyć z kimś innym niż my sami. To nazbyt egoistyczne podejście do sprawy. - powiedziałem, obserwując Castillo na parkiecie. 
   -Ale i tak cię roznosi jak widzisz Violę z tym tam. 
   -A ciebie jak Francesca się uśmiecha do tego blondyna. 
   -Bracia... - westchnął Włoch. 
   -Ty siedź cicho, bo Lu też tam wywija. - skomentowałem, upijając łyk czerwonego wina. 
     Piosenka się skończyła, a dziewczyny nagle zniknęły nam z oczu, tak samo jak tamci faceci. 
   -Widzicie je gdzieś? 
   -Problem tkwi w tym, że nie. - odburknął mój brat. 
     Chwilę później zauważyłem jak Ludmiła pojawia się jakby znikąd przy Federico. Jednak nigdzie nie zauważyłem dwóch pozostałych zgub. 
   -Lu, gdzie jest Fran i Viola? - spytał mój brat. 
   -Przynajmniej jedna się znalazła. - powiedział zadowolony Włoch. Ferro uśmiechnęła się słysząc to. 
   -Gdzie one są? - powtórzyłem pytanie. 
   -Spokojnie. Bracia to bracia, jaki jeden taki drugi. - westchnęła blondynka. -Poszły gdzieś jak skończyła się piosenka. - ja i Diego wymieniliśmy się zrozumiałymi spojrzeniami. 
   -Z tymi facetami? - dopytał Pasquarelli. 
   -Tak, chyba tak. - odpowiedziała. -Ahh... Czyżby bracia Verdas byli zazdrośni? 
   -Nic z tych rzeczy. - zapewniłem. 
   -Jasne, a od środka aż cię ściska na myśl, że Violetta poszła gdzieś z tym facetem. Diego tak samo. Widzicie? Tylko ja jestem taka grzeczna i wróciłam gdzie moje miejsce. - usłyszałem cichy śmiech przyjaciółki. 
   -Chyba ich nie pocieszasz Ludmiła. 
   -Dobra, przepraszam chłopaki. Ale serio nie wiem gdzie poszły. - przyznała Ferro, patrząc na nas smutnym wzrokiem. -Ale że jesteście zazdrośni to dobrze. 
   -Lu. Mogłabyś ich poszukać? - poprosił Federico. 
   -Nie. - zatrzymałem ją. -Są wolne, wrócą kiedy będą chciały. 
   -Albo wcale. - dodał Diego. 



          Po dobrych piętnastu minutach dziewczyny wróciły. Ani ja ani mój brat o nic nie pytaliśmy. Ale wiadomo było, że nie spodobała nam się ta zagrywka ze znikaniem, gdy Ludmiła wróciła normalnie do nas i do Federico, choć z nim nie jest. Powiadomiłem rodziców, że jedziemy do domu. Ja odwiozłem do domu Violettę, Diega i Fran, a Federico odwiózł Lu. Za trzydzieści minut zacznie się prawdziwa zabawa, lecz nie wiem czy mam na nią ochotę...
     O wyznaczonym czasie stałem już przed domem Violetty i Ludmiły. Ubrany w czarną koszulkę z guzikami na górze, oczywiście rozpiętymi i ciemnymi jeansami. Włosy postawione na żelu, dla lepszego efektu. Obok mnie stali już Federico i Diego. Francesca poszła po dziewczyny, które jak zwykle są niewyrobione. Dwie minuty później wszystkie wyszły z domu. Violetta zamknęła go na klucz, który później gdzieś schowała na terenie jej domu. Teraz wyglądały zupełnie inaczej. Francesca miała na sobie krótką czarną sukienkę i koturny, czy jak to się tam nazywa. Odważniejszy makijaż miały chyba wszystkie trzy. Ludmiła wzięła czerwone spodenki i granatową koszulkę. Violetta natomiast czarne krótkie spodenki i zieloną, neonową, luźną koszulkę bez ramiączek. Jak zwykle; seksownie i kusząco. Ona chyba chce żebym zwariował. 
     Spojrzałem na Diega i Fede, zdecydowanie im się podobał taki obrót sytuacji. 
   -Leon, możemy pogadać zanim pojedziemy? - usłyszałem tak dobrze mi znany głos Violetty. 
   -Jasne. - zgodziłem się. -Dajcie nam pięć minut. - powiedziałem do chłopaków. 
   -Tylko grzecznie tam proszę! - krzyknął Diego śmiejąc się w trakcie. 
     Violetta posłała mu jeden z tych swoich cwanych uśmieszków i spojrzała na mnie. 
   -To o czym chciałaś porozmawiać? 
   -Byłeś zazdrosny. - no jasne, najlepiej prosto z mostu. Skąd ona to wie? 
   -Co? Kiedy? - udaję, że nie mam pojęcia o czym mówi. Brunetka opiera dłonie na moim torsie, patrzy mi w oczy... Znowu zaczyna swoje gierki, które niestety działają. 
   -Dzisiaj, jak zniknęłam z tym facetem z którym tańczyłam. 
   -Nie obchodzi mnie gdzie poszłaś i co z nim robiłaś. - oznajmiłem, co najwyraźniej jej się nie spodobało. Chyba nie to chciała usłyszeć. Jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. 
   -Jesteś pewien tego co mówisz? - spytała zbliżając się odrobinę. 
   -Nie prowokuj mnie. - mruknąłem patrząc to na jej usta, to na oczy. 
   -Lubię to robić. - przyznała po chwili. Chwyciłem ją w talii i niebezpiecznie przyciągnąłem. Jej oddech od razu przyspieszył. 
   -W takim razie ja również polubię. 
   -Violetta! Leon! Jedziemy. - usłyszałem krzyk mojego brata. Zaraz po tym uśmiech wskoczył na twarz Violetty. 
   -Że też zawsze nam przerywają. - westchnęła brunetka. 
   -Stać cię na więcej? - Castillo przybliżyła się bardziej. 
   -Kiedyś się dowiesz. - wyszeptała, po czym odeszła, zerkając na mnie co jakiś czas. 
     Poszedłem do swojego brata, który już na mnie czekał przy samochodzie. Reszta siedziała już na swoich miejscach. 
   -Co ci powiedziała? - spytał lustrując mnie wzrokiem. 
   -Uwierz bracie, zapowiada się bardzo ciekawa noc. - odparłem klepiąc go po ramieniu. Potem wsiadłem do samochodu na swoje miejsce. 



          Impreza trwa w najlepsze. Dziewczyny bawią się najlepiej jak tylko mogą. Wciąż mam w głowie słowa Violetty, gdy rozmawialiśmy przed przyjazdem tutaj. Z każdym jednym dniem coraz bardziej mnie zaskakuje. Nie wiem co chce osiągnąć swoją grą, którą ze mną toczy, ale robi się niesamowicie ciekawie. Zamierzam jak najlepiej wykorzystać to jaka jest teraz. Dla mnie. Wszystko co robi ma na celu sprowokowanie mnie do czegoś, do czego ona dąży. Przyjaźnimy się, ale na mnie leci... To widać. 
   -Leon. - głos brata wyciągnął mnie z transu. Spojrzałem na niego rozkojarzony. -Wszystko okey? Jesteś jakiś zamyślony. To przez Violettę? 
   -Myślę nad tym co mi powiedziała zanim tu przyjechaliśmy. - wyznaję. 
   -To przestań, bo właśnie tu idzie i chyba nie do mnie. - zobaczyłem jego szeroki uśmiech i już wiedziałem co sobie myśli. Nie ma to jak brat. Diego po jakimś czasie zniknął mi z oczu, lecz zaraz zobaczyłem do kogo tak popędził. Francesca. Patrząc przed siebie faktycznie zauważyłem idącą w moim kierunku Violettę. Odwróciłem się do barmana, który był moim znajomym.
   -Tequila z lodem. - rzuciłem, gdy wreszcie uzyskałem jego uwagę. Dosłownie pół minuty później poczułem na swoich barkach czyjeś dłonie. Z tym, że dobrze wiedziałem do kogo należą. Nie odwróciłem się, udałem że jej nie ma. Brunet podał mi zamówiony alkohol. Spojrzał na brunetkę stojącą za mną, potem na mnie i uśmiechnął się podejrzanie. Castillo oparła się o mnie i wyszeptała do ucha "Zatańcz ze mną". Ona nawet nie wie ile mnie kosztuje ignorowanie jej. Jak się zbliża, mam wrażenie, że chce mnie tylko dla siebie. Na wyłączność. Że tego własnie pragnie. Mnie. Problem w tym, że chyba mam tak samo, dlatego tak trudno mi ją ignorować. Upiłem łyk alkoholu. 
   -Leon, chodź ze mną. - prosiła. 
   -Zaraz do ciebie przyjdę. - odparłem obracając lekko głowę, lecz na nią nie spojrzałem. Brunetka poszła do reszty przyjaciół. Obejrzałem się. Kiedy szła większość facetów pożerała ją wzrokiem. No cóż, nie dziwię im się. 
   -Boska. - skomentował Nicolas, barman, który podał mi tequilę. -Ja na twoim miejscu bym poszedł. Widziałeś ilu facetów się za nią ogląda? Moment i będzie w ramionach innego. 
   -To leć za nią. - odparłem obojętnie. 
   -Jestem w pracy, a poza tym ona zdecydowanie chce ciebie, nie mnie. - spojrzałem na niego jak na idiotę. -Nie patrz tak na mnie, idź do niej. 
     Rozmowa z Nico dała mi nieco do myślenia. Poszukałem Diega, Fran, Lu i Violetty w tym tłumie ludzi, gdy ich znalazłem wstałem i poszedłem tam. Wszyscy mnie zauważyli tylko nie ona. Poprosiłem gestem, by nic nie mówili. Widziałem jak odtrąciła jednego chłopaka, który chciał z nią zatańczyć. Francesca uśmiechnęła się znacząco. Ludmiła i Fede gdzieś nagle zniknęli. Violetta stała odwrócona do mnie tyłem, co dało mi wiele możliwości. Podszedłem do niej i objąłem w talii. Przestraszyła się. 
   -Spokojnie. - powiedziałem. 
   -Leon. Przyszedłeś. - odparła, gdy się odwróciła. Po chwili przytuliła mnie mocno oplątując ręce wokół szyi. Diego i Fran byli wyraźnie zadowoleni takim obrotem sytuacji. Ciekawiło mnie jedynie to, co się stało i dlaczego tak na mnie zareagowała. Objąłem ją ramionami, by poczuła się bezpiecznie. Przylgnęła do mnie jak magnez i chyba nie miała ochoty się odsuwać. Spojrzałem pytająco na Caviglię, lecz ona tylko wzruszyła ramionami. Oboje potem odeszli. 
     Chwilę później siedziałem z Violettą na kolanach w naszej loży, którą wcześniej zamówił mój brat. Reszta bawiła się na parkiecie. 
   -Dlaczego tak zareagowałaś, jak cię objąłem? Przestraszyłaś się. - powiedziałem. Brunetka wydawała się rozkojarzona, nieswoja. 
   -Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że ty jesteś przy barze. Nie chciałeś ze mną iść, a wcześniej kilku innych strasznie się uparło żeby ze mną zatańczyć i pomyślałam, że to któryś z nich. -tłumaczyła. -Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, gdy zobaczyłam że to ty. 
   -Możesz być spokojna, już cię nie zostawię samej. - zapewniłem. Viola znowu się we mnie wtuliła i westchnęła cicho. 
   -Dlaczego nie chciałeś iść gdy cię o to prosiłam? - spytała. No i co ja mam teraz odpowiedzieć? 
   -Nie miałem ochoty, przepraszam. - na szczęście więcej nie pytała. 
   -Lubię jak mnie przytulasz. - wyznała po chwili. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a ona stała się nagle taka krucha i delikatna. 
   -Jesteś zmęczona? 
   -Nie. - pobudziła się. Podniosła i spojrzała na mnie. -Pójdziemy potańczyć? 
   -Jasne. 
   -Ale mnie nie zostawisz? 
   -Nie zostawię. - zapewniłem. 
     Minęło kilka minut, a my już tańczyliśmy obok mojego brata i Fran. Violetta była w swoim żywiole. Ruszała się najlepiej jak potrafiła, zadziwiając jak zwykle wszystkich wokół. Jest niesamowita. Teraz już wiem na pewno, że tylko mi się podda i tylko w moim towarzystwie czuje się dobrze i bezpiecznie. 



          Siedzieliśmy w loży i obserwowaliśmy Violettę i Leona, którzy tańczyli na parkiecie. Ludmiła siedziała u Federico na kolanach i popijała dopiero co zrobionego drinka. Francesca była u mego boku i również piła alkohol. Mój brat i przyjaciółka najwidoczniej świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Viola wreszcie się śmiała...
   -Nie sądzicie, że odkąd Leon przyszedł do Violetty, ona zaczęła się wreszcie uśmiechać? - usłyszałem radosny głos Caviglii. 
   -Racja. Przy nim jest jakaś szczęśliwsza. - zauważyła Ferro. 
   -Bezpieczniejsza, to przede wszystkim. - dodał Federico. -Wcześniej raczej taka nie była. 
   -Co masz na myśli? - spytałem. 
   -Jakichś dwóch gości się do niej przystawiało. Ja byłem za daleko, żeby zareagować, a ty nie widziałeś. 
   -A Leon siedział przy barze... - wyrwała Francesca. 
     Po kilkunastu minutach mój braciszek wrócił z Castillo do loży. Zmęczeni ale zadowoleni. 



          Po dwóch godzinach zabawy dziewczyny były tak zmęczone, że chciały jechać do domu. Na nasze nieszczęście zasnęły w samochodzie. Zostawiliśmy auto Fede i pojechaliśmy moim do Diega. Ludmiła spała na kolanach u Pasquareliego. Żaden z nas nie miał pojęcia gdzie Castillo schowała klucz, a Włoch zostawił klucze do swojego domu w samochodzie. Dwadzieścia minut później zaparkowałem samochód. Brunet wyszedł z Ludmiłą na rękach. Mój brat wziął Francescę, a ja Violę. Była taka lekka, krucha i bezbronna. 
   -Dobrze, że my jeszcze mamy siły, bo one zdecydowanie za bardzo zabalowały. - powiedział Diego otwierając drzwi do swojej willi. 
   -Przesadzasz jak zwykle. Gdzie mamy je zanieść? - spytałem. 
   -Za mną. 
     Po kilku minutach każda z nich leżała w osobnej sypialni. A my spokojnie mogliśmy zająć salon. Z racji, że nie chciało nam się spać po takich wrażeniach. 

______________________________________
Witam! :D 
Jak mijają wakacje? Mam nadzieję, że wspaniale nie licząc ostatniej pogody ;-; Ostatnio miałam trochę więcej czasu i napisałam kilka rozdziałów na zapas [mam nadzieję że wybaczacie] ;d 
Między innymi jeśli chodzi o relacje Leonetty będą one bardzo mieszane i niestabilne przez dłuższy czas. Jednego razu się pragną, drugiego nienawidzą. Leon dla Violetty jest kimś, dzięki komu ona czuje się bezpiecznie i lepiej niż kiedykolwiek. 
W tym rozdziale pokazali jaka więź ich łączy, brunetka coraz bardziej rozumie sytuację w jakiej oboje się znajdują, co niesie za sobą ciekawe konsekwencje :)
Reszty dowiecie się czytając kolejne rozdziały! ;*
Kończę i pozdrawiam <3
`Hope
Kolejny rozdział pojawi się, gdy
pod tym postem będzie co najmniej
5 KOMENTARZY ;*

8 komentarzy:

  1. Boski
    Czekam na nastepny
    Pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z lepszych rozdziałów !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co zauważyłam że pojawił się rozdział ,nie mogę się doczekać następnego nie każ nam długo czekać.Rozdział jak zwykle cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały, boski, cudowny nie da sie go opisać. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny niech Violetta będzie z Leon proszęę

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny :*
    Leon i Viola coraz bliżej <3
    Czekam na next'a ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń