13. ~ I'm fine.


     Szczęście?
     Przelotne... Zwykle nie trwa długo. Szukamy go całe życie,
     A w zamian dostajemy cierpienie. Jak to mówią? Cierp, a doznasz szczęścia?
     Kłamstwo. Chciałabym w to wierzyć, a jedyne co zwykłam przeżywać to ból.
     Chwile szczęścia zdarzają się jedynie przy osobach, na których naprawdę mi zależy...
     Za które gotowa byłabym zginąć...


-Więc? - zaczął, popijając spokojnie whisky. -Co to była za akcja z moim bratem?
-Jaka akcja? - spytałam, udając, ze nie wiem o co chodzi.
-Dobrze wiesz jaka. Wtedy zanim przyjechała taksówka. Podrywałaś go. - mówił, spoglądając na mnie co jakiś czas. Zrobiło mi się głupio, nie powinnam była tego robić. A jednak, stało się.
-To nie był podryw. - sprostowałam. -Tylko mały test. - upiłam łyk mocnego trunku.
-Daj spokój, co chciałaś sobie udowodnić? Albo raczej jemu?
-Nic. - rzuciłam, wlepiając wzrok w swoje paznokcie.
-Violetta. - naciskał.
-Powiedział, że mu się nie podobam. - wydusiłam. Westchnęłam. Wzięłam kolejny łyk whisky i nawet nie miałam zamiaru patrzeć na przyjaciela.
-Ahh... Więc moja kochana przyjaciółeczka czuje się niedowartościowana? - uniósł brew. Dobrze wiedział, jak do mnie dotrzeć. Przypominał mi mojego brata...
-Nie w tym rzecz. Chodzi bardziej o to, że ja znam prawdę i chciałam tylko...
-...Udowodnić mu, że wiesz lepiej. - przerwał mi. -Mogłem się tego spodziewać. - dodał po chwili.
-Co masz na myśli? - spytałam zmieszana.
-Nie graj na jego uczuciach, to się źle skończy. - zerknął na mnie. -Dobrze o tym wiesz. Leon stara się być przy tobie, wspierać cię pomimo wszystkiego co przeszliście. - powiedział ze skruchą w głosie. Zauważyłam, że mówi całkowicie poważnie.
-Nie staram się mu tego utrudniać. Doceniam to co robi, ale czasem do mnie nawet strach podejść. Dobrze wiesz jaka jestem. Lubię mu dogryzać. - wzięłam głęboki oddech, naprawdę nie chciałam nic zniszczyć.
-Mi również. - dodał z tym jego cwaniackim uśmieszkiem. -Nie zepsuj tego, bo wierzę w waszą dwójkę. W sensie przyjaźni oczywiście. - sprostował, gdy zauważył, że zabijam go wzrokiem.
-Jasne. A jak tam z Ludmiłą? - spytałam, opierając się o jego ramię. Diego był moim przyjacielem, dobrym kolegą... Kimś bliskim komu ufałam i wiedziałam, że zawsze mi pomoże. Nie czułam do niego nic w rodzaju miłości, no może kochałam go za to jaki był dla mnie, ale to nie miłość. Przynajmniej nie taka, jak jest pomiędzy dwójką zakochanych ludzi. To była taka bardziej rodzinna miłość. Jeśli można to tak nazwać. Brunet wykrzywił usta w półuśmiechu. -Czemu się cieszysz?
-Ta nasza Ludmiła... Wydaje się być zawsze taka radosna, uśmiechnięta. Jakby nigdy nie miała powodów do smutku. Mam wrażenie, że to lubię w niej najbardziej. Szczerość... Wiarę w niemożliwe... Zawsze jest gotowa wstać i walczyć, pomagać. - rozmarzył się. -Chyba to lubię w niej najbardziej. - upił łyk whisky i zerknął na mnie kątem oka. -Ty też właśnie za to ją kochasz?
-Głównie za to. Zawsze była przy mnie, kiedy potrzebowałam pomocy. Teraz jesteś też ty, jest Leon.. Ale nawet w tej sytuacji, zawsze będzie dla mnie najważniejsza. - skwitowałam.
-Opowiedz mi coś o swojej rodzinie. - zaproponował brunet. Zdziwiłam się. Nie spodziewałam się, że będzie chciał wiedzieć coś o moim życiu.
-No dobrze. - dokończyłam whisky i podałam szklankę brunetowi, by jeszcze mi dolał. Nie było mi zbyt łatwo opowiadać o rodzinie, ale czego się nie robi dla przyjaciela. -U mnie zawsze panował spokój, rodzice mieli swoje firmy na całym świecie. Całymi dniami zabiegani w pracy, w domu praktycznie nigdy nie mieli dla nas czasu. - Diego zdziwił się, słysząc słowo "nas".
-Jak to "was"?
-Mam brata. Ma na imię Christian. Jest rok starszy ode mnie, zawsze był taki opiekuńczy, troszczył się o mnie, a ja o niego. Zwykle na dyskotekach robił za mojego ochroniarza. - uśmiechnęłam się na wspomnienie. -Kochaliśmy się tak mocno, jak żadne inne rodzeństwo. Wspierał mnie w trudnych chwilach, pocieszał. Po prostu był. - w tym momencie głos mi się załamał.
-Dlaczego teraz go nie ma? Skoro tak bardzo się kochaliście. - dopytywał.
-Musieliśmy się rozdzielić. Ja zostałam z rodzicami, on wyjechał za granicę do rodziny od strony taty. Poza tym, zawsze chciał się usamodzielnić, pragnął studiować, być jak ojciec. Był do niego podobny, ale nigdy taki sam. Trochę mi go brakuje, ale za to jest Lu, która jest jak siostra. - powiedziałam wlepiając wzrok w ścianę. Diego wstał. Spojrzałam na niego rozkojarzona.
-Współczuję Violu, ale jeszcze zobaczysz się bratem. Obiecuję.
-Nie obiecuj, już mam takiego jednego przyjaciela, jest dla mnie jak brat. Szkoda tylko, że to wredna małpa. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Ha ha ha, bardzo zabawne, wiesz? - odparł z nutką ironii. Przeczesał czarne jak smoła włosy dłonią i szybko dokończył whisky.
-Wiem. - rzuciłam zadowolona. -Leć do Ferro, pewnie się stęskniła.
-W ciągu dalszym mnie to nie bawi. Mogłabyś się bardziej postarać. - droczył się.
-No jasne, jeszcze czego?
-Ptasie mleczko raz poproszę, panno Castillo. - brunet poruszył zabawnie brwiami, doprowadzając mnie do śmiechu.
-W sklepie jest, dobranoc panie Verdas.
-Ale do sklepu daleko
-Gruby będziesz! - krzyknęłam, gdy już otwierał drzwi.
-Aż brak mi słów do ciebie. - stwierdził.
-I wzajemnie, Diego.



     Zwykła, szczera rozmowa, a tak bardzo podnosi na duchu. Lubie Violę, jest taka szczera, prawdziwa i nikogo nie udaje. Przynajmniej nie przy bliskich. Poszedłem do kuchni. Nalałem sobie wody z cytryną do szklanki. Upiłem łyk. W kuchni nagle zjawił się mój brat. Nie słyszałem kroków - dziwne. Z wyrazu twarzy stwierdziłem, że nie spodziewał się mnie tutaj. Odłożyłem szklankę z wodą na bok.
-Diego. Co ty tu robisz? - spytał sięgając po wodę do lodówki.
-Rozmawiałem z Violettą. - rzuciłem prosto z mostu. Szatyn zachował kamienną twarz.
-I jak?
-Dobrze, jest tylko trochę zmęczona. A ciebie co gryzie?
-Mnie? Nic. Jestem tylko zmęczony, jak wszyscy tutaj. - powiedział. -A jak Ludmiła?
-Nie wiem. Jeszcze u niej nie byłem.
-Byłeś u Violetty, a nawet nie wiesz co z Ludmiłą? - spytał przeszywając mnie wzrokiem.
-O co ci chodzi? Viola potrzebowała rozmowy, ja również, a Ludmiła w tym czasie się rozpakowywała. Poza tym z naszą Castillo coś się dzieje, ma jakieś dziwne odloty ostatnio. - sprostowałem. Oparłem ręce na blacie kuchennym i przeniosłem wzrok na brata. Był zdziwiony.
-Jakie odloty? Co masz na myśli?
-Nie wiesz? Najwidoczniej nie widziałeś tyle, ile powinieneś jako przyjaciel. - powiedziałem i zostawiłem zszokowanego Leona w kuchni...



     Oglądając gwiazdy zza okna usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście dwunasta. Ciekawe kogo już do mnie ciągnie. Otworzyłam drzwi. Leon Verdas, we własnej osobie. Mogłam się tego spodziewać. Po minie zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Leon. - wydusiłam.
-Mogę wejść? - spytał niepewnie.
-Śpisz tu. Nie musisz prosić o pozwolenie. - uśmiechnęłam się pocieszająco. Szatyn wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i przeniosłam swój wzrok na niego. Było ciemno. Niewiele mogłam dostrzec. -Coś się stało? Jesteś jakiś nieswój.
-Po prostu jestem zmęczony.
-A poza tym? - dopytywałam.
-Diego mi powiedział o twoich ''odlotach". Co miał na myśli? - spytał, patrząc mi w oczy. Odsunęłam się.
-Zabiję go. - westchnęłam.
-Viola. Powiedz mi. - złapał mnie za ramiona i zmusił, bym spojrzała mu w oczy.
-To nic, może jest to spowodowane przemęczeniem. Nie mam pojęcia.
-Ale co w nich widzisz? - dopytywał wyraźnie zmartwiony.
-Czasami pustkę, ciemność... Czasami ciebie. Ale zaufaj mi, wszystko jest dobrze. - położyłam dłoń na jego policzku. -Czuję się dobrze. - zapewniłam.
-Dlaczego mnie?
-Nie wiem. - szepnęłam. -A tobie co się stało? - spytałam.
-Nic. - odwrócił wzrok.
-Leon. Nie okłamuj mnie, chociaż mnie... -westchnął.
-Nie czuję się najlepiej. Powód? Brak. - sprostował.
-Przytul mnie... - szepnęłam oplatając ręce na jego szyi. -Mocno...
     Szatyn spełnił moją prośbę. Poczułam ciepło bijące od niego. Trzymał mnie mocno w swoich ramionach... Chyba właśnie tego teraz potrzebowałam.

___________________________
Hey kochani ;*
Podobał się rozdział? Mam nadzieję, że tak. Przepraszam że znowu z lekkim opóźnieniem, ale byłam na wycieczce 2-dniowej i nie miałam dostępu do komputera. Wróciłam wczoraj przed 24 i jeszcze jestem zmęczona :) Ale dałam radę go skończyć, specjalnie dla was. Jeśli rozdział się spodobał zostawcie komentarz, bardzo motywuje do pisania, działania :>
   Jak myślicie? Co będzie z Leonem i Violettą?
 Czy więź pomiędzy Diegiem i Castillo poróżni braci Verdas?
Wszystko w następnych rozdziałach :))
`Hope.

3 komentarze:

  1. Cudowny jak zwykle nie mogę się doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały oby dalej :* czekam na next wrócę napewno. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle rozdział wspanialy niech ktos będzie podrywal Viole a Leon niech będzie zazdrosny .Nie mogę się doczekać next .Kiedy dodasz następny ?😉

    OdpowiedzUsuń