Dedykowany Nitka Castillo.
Minęło zaledwie dwadzieścia minut, a już siedzimy wszyscy w salonie, przy rozpalonym kominku. Ja mam swoje miejsce obok Leona, który czule obejmuje mnie ramieniem. Ludmiła natomiast zajmuje miejsce na kolanach swojego chłopaka.
-Fede, zostajesz na noc? - wyrwał Verdas, po czym upił łyk tequili, którą wcześniej przyniósł szatyn.
Pasquarelli spojrzał jednoznacznie na blondynkę, lecz po chwili powraca wzrokiem na swojego przyjaciela.
-No stary, mam nadzieję, że nie zostawisz mnie tu samego jak się upiją. - śmieje się Federico, obejmując Ludmiłę ramionami.
Wtulam się w dobrze zbudowany tors swojego chłopaka, tak mi dobrze z nim...
-Jeśli Vilu nie będzie miała nic przeciwko...
-Rozmawialiśmy o tym i wyraźnie ci powiedziałam, że możesz zostać. - mówię, spoglądając mu w oczy.
-Żartujesz skarbie, prawda?
-Nie żartuję, skarbie... Śpisz na kanapie. - mruczy brązowooka, upijając łyk alkoholu.
-Vilu? - do moich uszu dochodzi pomruk szatyna. -Nie zrobisz mi tego.
-Zakład? - wyciągam dłoń w jego kierunku, a ten patrzy na mnie jakby ducha zobaczył. -Pościelimy wam z Lu na podłodze, jak nie chcecie kanapy.
Blondynka uśmiecha się szeroko, potwierdzając ruchem głowy.
-Ale jesteście tego pewne?
-Powiedzieliście przecież, że zostajecie na noc... Więc nie widzę problemu. - stwierdza Ludmiła, odkładając szklankę z trunkiem na stolik.
Spoglądam na swojego chłopaka, który chętnie przysuwa się do mojej szyi i składa na niej delikatny pocałunek.
-Nie zagniesz mnie tak. - szepczę mu do ucha.
-A czy ktoś powiedział, że tym chcę cię zagiąć? - spojrzał mi w oczy. -Po prostu korzystam z tego, że cię mam.
Z uśmiechem na ustach przenoszę wzrok na przyjaciółkę, która jak się okazuje namiętnie całuje się z Federico... A dopiero co się kłócili, że jej ukochany śpi na kanapie, a najlepiej na podłodze... Ostatecznie spojrzałam na Leona, który momentalnie wpił się w moje usta i po przeniesieniu na swoje kolana, objął ramionami.
-O cholera... Coś nie w porę wpadliśmy. - wszyscy momentalnie od siebie odskoczyliśmy słysząc znajomy głos w tle.
Spojrzałam na drzwi wyjściowe.
-Diego, zabiję cię któregoś pięknego dnia. - oznajmia młodszy Verdas, ponownie przeciągając mnie na swoje kolana.
-Ja mu pomogę! - dopowiada Pasquarelli.
Verdas unosi ręce w geście obronnym.
-No sory, ale nie skończylibyście do jutra... - za plecami bruneta dostrzegam znajomą sylwetkę.
-Fran! - zeskakuję z szatyna i idę przywitać się z brunetką. Czuję na sobie przenikliwy wzrok swojego chłopaka.
-Viola... - z jego ust wydobywa się jęk, dający mi do zrozumienia, że mam wrócić na swoje miejsce.
Ferro mi wtóruje i chwilę później jest już na prostych nogach.
-Lu...
-Spokojnie chłopaki, nie zabiorę wam ich na długo. - śmieje się Francesca przytulając nas mocno.
-Stęskniłam się za tobą, gdzieś ty była? - pytam zaciekawiona, prowadząc przyjaciółki do kuchni.
-Fran.. - Diego również się udziela, jako ten stęskniony ukochany.
Dziewczyny siadają przy wyspie kuchennej,
a ja opieram się rękoma o jej blat. Cauviglia zaszczyca mnie podejrzanym
spojrzeniem. Kątem oka zerkam do salonu, bo z kuchni do niego jest bardzo dobry
widok. Trzej mężczyźni rozłożyli się na kanapie i piją alkohol.
-Uspokoili się? - pyta blondynka.
-Chyba tak... Co tam u ciebie Fran?
-W porządku. Lepiej spytam co u ciebie, bo
dopiero widziałam jak obściskiwałaś się z bratem mojego chłopaka i twierdzę, że
albo o czymś nie wiem, albo jesteście pijane... Czego właściwie nie widać. -
śmieję się pod nosem, słysząc wypowiedź przyjaciółki.
-Vilu i Leon są razem, od dzisiaj
właściwie... Więc chyba rozumiesz. - oznajmia Ferro, uśmiechając się szeroko.
-To wspaniale! Wreszcie się przyznałaś, że
coś do niego czujesz.
-Mniejsza ze mną.- przerywam. -Jak tam u
ciebie w pracy?
-Wszystko w porządku. Ta cała właścicielka
zajmuje się mną i wiadomo... Dopiero się uczę, ale mam dobre przeczucia.
Federico mi bardzo pomaga, właściwie nie wiem co bym zrobiła gdyby nie jego
pomoc.
-Przesadzasz. - syczy blondynka, krzyżując
ręce na piersi.
-A tej co?
-Chłopaki zostają u nas na noc, skoro
jutro jest piątek... No i zaproponowała im spanie na kanapie, a ja się
zgodziłam. - tłumaczę powoli.
-Okaay, ale skąd ten pomysł?
-Żeby zrobić im na złość. - prostuje
Ludmiła, wzdychając cicho.
-Tak, ale podświadomie doskonale wie, że
wolałaby mieć Fede przy swoim boku, a nie na podłodze w salonie. - rzucam
twardo, przyglądając się współlokatorce, która tylko przewraca oczami.
-No tak, rozumiem.
-Może wy też zostaniecie? Napijemy się
czegoś i pogadamy na spokojnie. - proponuję, posyłając Włoszce proszący
uśmiech.
Ta uniosła wzrok ku górze, po czym wróciła
do mojej skromnej osoby.
-Zapytam Diego i wtedy odpowiem. -
decyduje.
-Ja myślę, że Diego już zaczął pić ze
swoim bratem i Fede, więc raczej nie masz wyjścia i musisz się zgodzić. -
wtrąca Ferro, wbijając wzrok w brunetkę.
-W sumie racja...
Nagle za Ludmiłą zjawia się Federico i
obejmuje ją ramionami na talii. Dziewczyna obraca głowę, a w rezultacie szatyn
składa krótkiego buziaka na jej różowych ustach. Wymieniam się jednoznacznym
spojrzeniem z Fran, która kiwa głową, żebyśmy się lepiej zwijały. Potwierdzam
ruchem głowy i po cichu wychodzimy z kuchni.
W salonie zastałyśmy braci Verdas, którzy
kosztowali tequilę, którą wcześniej przyniósł ich przyjaciel.
Obchodzę kanapę i w efekcie siadam na kolanach u Leona. Francesca zagościła u
boku starszego brata - który czule objął ją ramieniem.
-Skoro już wszyscy mamy co świętować...
Zaraz, gdzie jest Federico? - No tak, Leon dopiero zauważył, że Włoch wyszedł.
-Obściskuje się z Ludmiłą w kuchni. -
rzuciłam, opierając się o jego tors.
-No i wszystko jasne.
Trzecia piętnaście - mam dość. Wstaję z
kanapy i kieruję się ku schodom, zostawiając tam Diega z Leonem. Francesca
poszła spać do pokoju gościnnego, a pozostała dwójka szybciej się zwinęła, do
sypialni blondynki oczywiście. Będąc już na trzecim schodzie, czuję jak ktoś
łapie mnie za nadgarstek.
-Gdzie idziesz, skarbie? - do moich uszu
dochodzi troskliwy głos Leona.
Tyle wypił, a wydaje się taki trzeźwy.
-Do sypialni.
-Ale ja nie muszę spać na podłodze? - pyta
ze słodkim uśmiechem.
Kręcę przecząco głową, podczas gdy ten
przenosi uścisk z nadgarstka na moją dłoń.
-A mogę z tobą?
-Głupie pytanie. - stwierdzam. -Chodź.
W tym momencie Verdas robi coś, czego się
nie spodziewałam. Wchodzi na wysokość, na której się znajduję i jednym
zdecydowanym ruchem bierze mnie na ręce. Nie protestuję - nie mam siły. Wtulam
się w jego szyję, owijając się wokół niej rękoma.
Po chwili czuję jak Leon kładzie mnie na
wygodnym łóżku, co o dziwo mnie lekko pobudza.
-Muszę się przebrać. - mruczę cicho
otwierając oczy.
Szatyn odchodzi na jakiś metr i
przyglądając mi się ściąga z siebie białą koszulkę - pozostając bez górnej
części garderoby - teraz wygląda znacznie seksowniej niż zwykle. Boże,
Violka nie myśl o tym! Wstaję niechętnie i kieruję się do łazienki,
gdzie szybko się przebieram, zmywam makijaż i wracam do sypialni.
Zauważam, że Leon leży już spokojnie i
czeka, aż przyjdę do niego. Uśmiecham się pod nosem... Chciałabym tak chodzić
spać codziennie, u jego boku. Obchodzę całe łóżko i w efekcie kładę się
spokojnie u boku Verdasa. Ten obejmuje mnie ramieniem i składa czuły pocałunek
na włosach.
-Dobranoc, skarbie.
Otwieram oczy, zauważając że promienie
słoneczne wdarły się do mojej sypialni - bez pozwolenia. Rozglądam się po
pomieszczeniu i zauważam swojego kochanego chłopaka śpiącego u mojego boku.
Cudowny widok z samego rana. Uśmiecham się szeroko, widząc jego seksowny nieład
na głowie. Po chwili on również zaczyna otwierać oczy.
-Dzień dobry śpiochu.
-Dzień dobry. - odpowiada ochrypłym głosem
i spogląda mi w oczy. -Wyspana?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Szatyn uśmiecha się przebiegle i nachyla
się ku mnie, składając po chwili słodki pocałunek na moich ustach. Przenoszę
dłonie na jego szyję, a ten w odpowiedzi pogłębia pocałunek. Po oderwaniu
wpatrujemy się sobie w oczy. Takie poranki to ja mogę mieć każdego dnia.
-Wstajemy. - oznajmiam, próbując się
podnieść, lecz Verdas szybko układa swoją rękę na mojej talii i przytrzymuje
mnie przy łóżku. Gdy zauważa, że mu się udało przytula się do mnie jak do
pluszowego misia.
Wzdycham cicho, chichocząc.
-Leon ja mówię serio, wstajemy.. - sięgam
po swój telefon i odblokowuję ekran, w celu dowiedzenia się, która właściwie
jest godzina. -Jest po dziewiątej.
-Co z tego?
-To, że pewnie wszyscy już wstali, a ja
zaczynam się robić głodna. - mówię, ściągając z siebie szatyna. Po czym wstaję
z łóżka i kieruję się do lustra, przytwierdzonego do ściany - które ukazuje
całą mnie.
-Podoba mi się ten widok o poranku. -
słyszę ochrypły, seksowny głos zaspanego Verdasa, który przewierca mnie
pożądliwym spojrzeniem.
Kręcę głową z dezaprobatą, uśmiechając się
pod nosem.
-Idę do łazienki, zanim z niej wyjdę masz
wstać z łóżka.
Czterdzieści minut. Dokładnie tyle
spędziłam w biało-czarnym pomieszczeniu. Teraz stoję przed lustrem, w którym
przeglądałam się wcześniej i poprawiam artystyczny nieład na
głowie. Moje włosy to jakiś koszmar - twierdzę, widząc swoje lustrzane odbicie.
Wypuszczam powietrze z płuc i pobieram nowe, rozczesując spokojnie jasnobrązowe
włosy, rozjaśniane na końcówkach. Ostatecznie decyduję się na luźnego koka,
wysoko na głowie. W momencie, gdy stwierdzam, że moje włosy są nieco
bardziej ogarnięte, poprawiam biały T-shirt, który mam na sobie.
Idealnie współgra z czarnymi jeansowymi spodenkami. Później dobiorę do tego
czarne szpilki od Christiana Louboutina i będzie perfect.
Gdy przeglądam się w lustrze, drzwi od
mojej sypialni się otwierają, a za nimi pojawia się mój chłopak, ubrany w
niebieską koszulkę i ciemne jeansy. Włosy oczywiście postawione na żelu - dla
lepszego efektu, jakby miał iść na podryw... Na mojej twarzy pojawia się uroczy
uśmiech. Szatyn podchodzi do mnie, w efekcie pojawia się za plecami i umieszcza
swoje dłonie na mojej talii... Musze przyznać, że cudownie razem
wyglądamy.
-Pięknie wyglądasz. - składa na mojej szyi
czuły pocałunek, odchylam nieco głowę... pozwalając mu tym samym na odrobinę
więcej.
Unoszę jedną z rąk i w efekcie spotykam
się w jego policzkiem, przesuwam ją w okolice ucha i włosów, które dopiero
ułożył.
-Zwyczajnie. - obracam się na pięcie i
zerkam wprost na jego usta. -Ale ty też niczego sobie.
-Wolałbym wrócić z tobą do tego łóżka za
nami. - przechyla się nieco i znów czuję jego usta na swojej szyi.
Dlaczego to uczucie jest tak cholernie przyjemne?
-Kusząca propozycja. - odpowiadam, na co
Leon unosi głowę i dosłownie kilka sekund później wpija się zachłannie w moje
zaróżowione usta.
Całuje mnie namiętnie, błądząc dłońmi po
plecach. Postanawiam nie być w tyle - oplatam jego szyję rękoma i wsuwam jedną
z nich w jego włosy. Chwilę później czuję, jak tracę kontakt z podłogą - Verdas
przenosi mnie na łóżko... Układając mnie na nim, ciągnę go za sobą nie
odrywając się od niego.
-Może spędzimy resztę dnia w tym miejscu?
- proponuje cicho, starając się uspokoić oddech.
-Chciałbyś. - chichoczę, wpatrując się w
jego szmaragdowe tęczówki.
Leon ponownie łączy nasze wargi w
namiętnym pocałunku.
-Violetta... - do moich uszu dochodzi
wesoły głos przyjaciółki, która nagle przerywa swoją wypowiedź. Verdas odrywa
się ode mnie i oboje spoglądamy w stronę drzwi, przy których faktycznie stoi
zdekoncentrowana Cauviglia.
Wzdycham cicho.
-Emm... Kazali mi zawołać was na
śniadanie. - gestykuluje, starając się jakoś wyjaśnić sytuację.
Podnoszę się nieco, opierając się na
łokciach. Szatyn wzdycha ciężko i spuszcza wzrok, chowając twarz w mojej szyi.
-Zaraz przyjdziemy. - mówię spokojnie,
posyłając Włoszce szeroki uśmiech.
-Przepraszam, Leon! - rzuca na wychodne.
Moment później już nie ma jej w mojej
sypialni. Wygląda na to, że pan inteligentny nie zamknął drzwi
i nie mogła zapukać - nawet gdyby chciała.
-No już, złaź ze mnie.
-Zabiję ją kiedyś. - wyznaje mój chłopak,
opadając bezsilnie na łóżko.
-Nie przesadzaj. Nie zrobiła nic złego.
-Oderwała mnie od ciebie, a to już
karalne. - stwierdza, na co zaczynam się śmiać, wstając na proste nogi.
-Chodź, bo zaraz przyślą Ludmiłę, a wtedy
już nie będzie tak spokojnie... - wystawiam rękę, co nie umyka uwadze Leona...
Szybko wstaje i łapie moją dłoń, splatając nasze palce ze sobą.
Przy okazji składa na moim policzku słodki
pocałunek - napalony Verdas.
Schodzimy spokojnie po schodach, trzymając
się za ręce. W momencie, gdy przekraczamy próg jadalni w oczy rzuca nam się
pięknie przyrządzony stół i kilka wielkich talerzy na nim z kanapkami, goframi
i naleśnikami. Kiedy oni zdążyli to zrobić? Z mojej twarzy nie schodzi uśmiech...
zerkam na młodszego Verdasa - wydaje się nieco zdziwiony. Miejsca przy stole,
czekają już tylko na naszą dwójkę.
-Czemu tak stoicie? Siadajcie do stołu, bo
zaraz wszystko zniknie... Zwracając uwagę na duży apetyt Diega i Federico. -
ponagla nas Ludmiła, zaszczycając dwóch mężczyzn naprzeciwko podejrzanym
spojrzeniem.
Nie czekając dłużej siadamy przy stole.
Wymieniam się z Francesca jednoznacznym spojrzeniem. A mianowicie "jakby
co, to nic nie widziałaś." W odpowiedzi otrzymuję lisi uśmieszek.
-Federico, skąd ten wielki apetyt?
Przemęczyłeś się dzisiejszej nocy? - dopytuje Leon, na co Włoch uśmiecha się
nikle... Co wprowadza nas w cichy chichot.
Ludmiła milczy, starając się ukryć
rumieńce na policzkach.
-Coś sugerujesz?
-Ty i Ludmiła zwinęliście się jako
pierwsi. - przypomina starszy Verdas, zanim skosztuje gofra z owocami.
-Czysty przypadek. - kwituje blondynka.
-Oczywiście... A wy? - temat przenosi się
na nas. -Co tak późno zeszliście?
-Leon nie chciał wstawać z łóżka, upiłeś
go wczoraj.
-Sam pił. - wypiera się Diego.
-Mniejsza z tym, trafiłeś do łóżka,
braciszku?
-Francesca, trafiłem do łóżka? - brunet
składa na policzku swojej dziewczyny krótki pocałunek.
Ta śmieje się cicho.
-Bez mojej interwencji, z pewnością
trafiłbyś na dywan. - sposób, w jaki Cauviglia to powiedziała zdecydowanie
wprowadził nas wszystkich w śmiech.
-Wyspani? - wyrywa Ferro. -Mam nadzieję,
że tak, bo moi rodzice zapraszają nas wszystkich na kolację. Podobno przyjeżdża
mój kuzyn z Madrytu.
Wymieniam się zdziwionym spojrzeniem z
resztą przyjaciół.
-Jak to? - pytam. -Nas wszystkich?
-No tak, moja mama twierdzi, że zbyt dawno
was widziała. A poza tym chciałaby poznać słynnych braci Verdas. - oznajmia
Ludmiła, po czym zatapia usta w soku porzeczkowym.
-Jak dla mnie to dobrze, jej mama piecze
najlepsze ciasta na całym świecie. - do rozmowy dołącza chłopak mojej
przyjaciółki. -Nie macie się czym martwić, będzie dobrze.
-Zgadzacie się?
-A mamy jakieś wyjście?
-Nie. - rzuca krótko Ferro.
Czuję jak Leon łapie mnie za rękę,
uśmiechając się ciepło. Dobrze, że go mam...
Od autorki: Witam. Dzisiaj zadziwiająco późno, ale to dlatego, że całe po południe czytałam książkę no i mi zeszło, ale ją skończyłam. Jak widać w opowiadaniu jest wesoło i wgl. jak zwykle chyba xd Pojawi się nowa postać, ale mimo wszystko, dla wszystkich którzy twierdzą, że to opowiadanie jest cudowne, ciekawe itd.. No cóż...
Oficjalnie ogłaszam, że napisałam epilog do niego i szczerze? Jestem z niego dumna. Jednak ukaże on się jakoś za dwa tygodnie(?) trudno stwierdzić. Mam za to pomysł na inną historię i wierzę, że wam się spodoba. Z pewnością będzie lepsza od tej...
To chyba tyle co chciałam powiedzieć :)
Do następnego ;*
Hope
10 komentarzy = next ;*
Powodzenia.
EDIT: Zapraszam do głosowania w ankiecie na dole.
Wrócę obiecuje ;*
OdpowiedzUsuńWracam w dzień dodania nowego rozdziału.. Paula ty to masz tempo.. No, ale ok. Skarbie rozdział to cudeńko. Każde słowo jest piękne, niektóre nawet wzruszające.
UsuńWiesz.. Mogłaś jednak dać tego Leona i Federa na podłogę.. Czy tak czy tak Leon poszedł by do V, a Fede do L :D <3
Kolacja u mamy Ludmiły? Coś się szykuje..
E! E! E! V może mieć Leona, ale Jorge jest mój! *JorgistaForever*
Kochanie przepraszam, że tak krótko, ale sie spieszę do lekarza.. Brawo Paulina koniec wakacji ty chora ! :/
Weny słońce ;*
Emily.
OMG ! <3
OdpowiedzUsuńRozdział Boski ♥
Nasi 3 muszkieterowi się opili.
Hahaha <333 Uwielbiam ich :D
Nawet się dziwie że dziewczyny im pozwoliły xD :D
Fedmiła już ten tego .... :D Hehehe ^^ :)
Leoś napalony xD
Hahaha :D
Już nie mogę się doczekać next ♥
Uwielbiam cię ! :D
A zdradzisz nam coś z nowego opowiadaniaa ? xD ^^ *_*
Besos ^^
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w nowej histori Leonek tez bedzie typem podrywacza. Leonetta bedzie sie "nienawidzić" .
Uwielbiam ich w takim wydaniu.
Czekam na next ;)
Pozdrawiam ;*
Tez bym takie opowiadanie chciała ;*
UsuńFanastyczny! Czekam na next! Zgadzam się z Anonimem. Leon typem podrywacza- superr!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cudowny ! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńNiestety muszę pisać jako anonim :( ale opowiadanie boskie :* Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńHej! Dziękuję za dedykację <3 Nawet nie wiesz jak się z tego ucieszyłam :3
OdpowiedzUsuńRozdział genialny z resztą tak jak zawsze :* Chyba jeszcze nigdy nie było tak słodko i szczęśliwie... No może oprócz tego jak oglądali spadające gwiazdy w willi Diega. Wtedy romantyzm wziął górę <3
Początek był mega śmieszny :-P
Lu taka stanowcza wygania Federa na kanapę albo na podłogę, a Vils to samo robi z Leonem. Uuuu... XD Hahaha! Leonetta i Fedemiła buzi buzi, a tu nagle Diecesca wchodzi i im przerywa. Leon zły na Fran r ten jego tekścik 'Oderwała mnie od ciebie to już jest karalne'. Wyobrażam sobie minkę, którą wtedy zrobił... Hahaha! Kolacja u rodziców Ludmi. Nowa postać? Obstawiam tego kuzyna z Madrytu. No to chyba wszystko,nie? Jeszcze raz dziękuję za dedykację <3
Buziaczki :*
Czekam na next :-)
/Nitka
Boski <3
OdpowiedzUsuń