10. Sztuczna ironia


Głęboki wdech. Kaszel. Mruganie oczyma.
Spowiła mnie ciemność. I gdy w końcu odzyskałam świadomość, zauważyłam, że stoję na betonowej podłodze pokrytej kurzem. Wokół unosił się dym, jakaś dziwna mgła, szara i gęsta. Rozejrzałam się i poczułam się nagle, jak w jakimś głupim horrorze. Otaczały mnie lustra. Ogromne koło, które utworzyły, uwięziło mnie w obrazie mnie samej. Miałam na sobie szare ubrania, tak jak mieli altruiści w Niezgodnej. Jak sierota, szukająca domu. Co jeszcze mnie martwiło?
Ciemność wokół.
- Halo?
Echo wokół.
Samotność… wokół.
Gdzie nie spojrzałam, widziałam swoją zmieszaną minę. Może nawet strach w oczach. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę jednej z lustrzanych ścianek. Dotknęłam jej powierzchni. Gładka, twarda i idealnie wypolerowana. Wbiłam wzrok w swoje odbicie. Byłam w naprawdę marnym stanie. Podkowy pod oczami i zmęczone oczy, ale szeroko otwarte świadczyły tylko o moim wykończeniu fizycznym.
Zamrugałam oczyma.
Zmarszczyłam brwi, zauważając kilka metrów za sobą zarys postaci, mężczyzny. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to czarne włosy i złoty pierścień na palcu. Serce zaczęło mi gwałtowniej bić, tętno podskoczyło w tempie tak zaskakującym. Docisnęła palce do lustra, usiłowałam wmówić sobie, że to nie prawda. To nie dzieje się naprawdę.
Zamknęłam oczy.
Oddychałam głęboko, wciąż powtarzając sobie kłamstwa, dopóki nie usłyszałam tego głosu:
- Naprawdę sądziłaś, że ode mnie uciekniesz?
Nie.
Nie.
Błagam, nie.
Odwróciłam się do niego twarzą.
- Nigdy nie próbowałam.

09. Domek nad jeziorem



Nie!
Wybudziłam się natychmiast, czując na sobie dotyk. Osobą, której dotyk wyczuwałam na twarzy, był Leon – przeraziło mnie to jeszcze bardziej. Z jednej strony ulga, zawsze mnie uspokajał, czułam się przy nim bezpieczna. Ale teraz to nie miało mieć miejsca. Nawet nie wiem, kiedy podniosłam się z poduszki, leżałam oparta na łokciach. I teraz jak głupia patrzyłam w jego zielone oczy, głęboko oddychając.
Promienie wstającego słońca otulały jego twarz, szyję i kawałek skóry odsłoniętej przez koszulkę z dekoltem w serek. Oddychałam tak głęboko. Wciąż byłam przerażona koszmarem, ale wystarczyła sama jego obecność. Działał na mnie jak tabletki uspokajające.
Przełknęła głośno ślinę, zmarszczyłam pytająco brwi.
- Co ty tu robisz?
Omiotłam wzrokiem uchylone drzwi pokoju, w którym spałam. Omiotłam wzrokiem również całą resztę, wszystko było w nienaruszonym stanie.
Verdas automatycznie się odsunął, jakby coś przełączyło się w jego głowie.
- Krzyczałaś. Nie mogłem spać, więc przyszedłem i chciałem cię obudzić… - Zauważył moje zdezorientowanie, ale już nie podszedł. Dobry ruch. – Wszystko w porządku?