Rozdział 29: Anioł.

Ważna notka pod rozdziałem.

-Diego. - szepnęłam. 
Ostatecznie zebrałam się w sobie i podeszłam do drzwi, jakby Ludmiła nie mogła go po prostu wpuścić do środka. Blondynka zniknęła w cieniu, zostawiając nas samych. Nie byłam pewna, czy widok brata mojego ukochanego dobrze na mnie wpłynie, ale nic nie mówiłam. Właściwie, nie wiem kto mógłby bardziej mi pomóc, niż on i moja współlokatorka. Byli dla mnie jak starsze rodzeństwo, pomagające wstać, gdy ugną się pod tobą kolana i upadasz na twardy bruk. Właśnie tak się czułam, gdy toczyłam z obojgiem, lub każdym z osobna bitwę na słowa. Zwykle przegrywałam, ale to znaczyło równocześnie o wygranej. Dobro wygrywało. Oni wygrywali. 

Rozdział 28: Zadałaś pytanie.


W to piękne po południe spaceruję z Ludmiłą po słonecznym, wiecznie tętniącym życiem Los Angeles. Chodniki przepełnione są ludźmi, którzy śpieszą się do pracy, lub po prostu są tu z tego samego powodu co my - zakupów. Z okazji pięknej pogody, postanowiłam założyć kremową sukienkę z lekkiego, prześwitującego materiału. Oczywiście ma jasną halkę pod spodem - inaczej Leon nie wypuściłby mnie z domu - a spędził noc u mego boku. Ludmiła jest ubrana prawie identycznie, tylko ma niebieską sukienkę. 
-Gdzie idziemy? - pytam grzecznie, zerkając na jej zamyśloną twarz. 
-Chanel
-A potem?
-Się zobaczy. - rzuca nerwowo. Czyżby coś się stało pomiędzy nią, a Federico? Szczerze wątpię, rano oboje byli cali w skowronkach. 
-Co jest? - przyśpieszam krok i staję wprost przed nią. 
-Nic. - urywa, przeglądając jakieś pliki w telefonie. 
Ugh... Tego już za wiele. Nie dość, że ma przede mną tajemnice to jeszcze mnie zbywa. Przewracam oczami i zabieram jej telefon z ręki - dzięki czemu wreszcie mam jej uwagę. 
-Mów. - rozkazuję, krzyżując ręce na wysokości piersi. Blondynka wzdycha ciężko. 
-Caleb... Ciągle wysyła mi jakieś durne wiadomości. 
-Po co?

Rozdział 27: Od urodzenia, Caleb.

Dedykacja dla Emily

-Oj błagam... To nie jest tak, że nie chcę tam iść, po prostu... - urywam wpół zdania, widząc minę przyjaciółki. 
-Vilu... Proszę. - gestykuluje rękami. -Nie będzie tak źle, moi rodzice przepadają za tobą i dobrze to wiesz. Będą zawiedzeni, jak nie pojawisz się na dzisiejszej kolacji. 
Siada na fotelu i zakłada nogę na nogę. 
-Tak, wiem to. - mówię krótko. -Ale dobrze znasz Caleb'a i wiesz, jakie mamy stosunki. - podsumowuję, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mam pojęcia co na siebie włożyć, a Ludmiła jak zwykle jest przygotowana. 
-Podobasz mu się. Ale nic więcej... Nie rozumiem twojego nastawienia do jego osoby, przecież nie musicie ze sobą rozmawiać. - stwierdza w pośpiechu, podpierając podbródek dłonią.
Kręcę głową z dezaprobatą. 
Podchodzę do otwartej szafy i wyciągam z niej czarną asymetryczną sukienkę. Wracam do lustra i przykładam ją do swojego ciała. 
-Jakbyś szła na pogrzeb. - komentuje znużona Ferro. 
Rzucam jej złośliwe spojrzenie i ponownie kieruję się ku szafie. 
Odkładam sukienkę i odchodzę od niej, po czym siadam na swoje łóżko, a dosłownie dwie sekundy później leżę na nim bezwładnie. 
-Nie rozumiem cię. - do moich uszu dochodzi niespokojny głos przyjaciółki, która po chwili siada obok mnie. -To tylko kolacja z moimi rodzicami, którzy cię wielbią...
-I twoim kuzynem, który mnie wielbi w zupełnie inny sposób... W sposób, który mi się ani trochę nie podoba. - podpieram się na łokciach. -Wyobrażasz sobie, co zrobi Leon, jak Caleb zacznie się do mnie podwalać? Wyobrażasz to sobie? Bo ja tak i to wcale nie jest przyjemna wizja. 

Rozdział 26: Zaproszenie na kolację.

Dedykowany Nitka Castillo.

Minęło zaledwie dwadzieścia minut, a już siedzimy wszyscy w salonie, przy rozpalonym kominku. Ja mam swoje miejsce obok Leona, który czule obejmuje mnie ramieniem. Ludmiła natomiast zajmuje miejsce na kolanach swojego chłopaka. 
-Fede, zostajesz na noc? - wyrwał Verdas, po czym upił łyk tequili, którą wcześniej przyniósł szatyn. 
Pasquarelli spojrzał jednoznacznie na blondynkę, lecz po chwili powraca wzrokiem na swojego przyjaciela. 
-No stary, mam nadzieję, że nie zostawisz mnie tu samego jak się upiją. - śmieje się Federico, obejmując Ludmiłę ramionami. 
Wtulam się w dobrze zbudowany tors swojego chłopaka, tak mi dobrze z nim... 
-Jeśli Vilu nie będzie miała nic przeciwko... 
-Rozmawialiśmy o tym i wyraźnie ci powiedziałam, że możesz zostać. - mówię, spoglądając mu w oczy. 

Rozdział 25: Jedno słowo.


Po nocnej rozmowie z Ludmiłą zrozumiałam trzy rzeczy. Po pierwsze, nie mogę uciekać od tego co jest rzeczywiste, co i tak mnie dogoni. Po drugie... Kocham Leona i wiem, że powinnam dać szansę sobie i jemu, stworzyć coś, co możliwe że ma przed sobą cudowną przyszłość. Bo tak się przy nim czuję - cudownie. Po trzecie - muszę zacząć namawiać Federico na częstsze odwiedziny. Tequila którą wczoraj przytargał nam do domu była jedną z najlepszych jakie piłam. 
Wraz z przyjaciółką siedzimy grzecznie w swoim biurze i pracujemy przy laptopach. Mam wrażenie, że nie wysiedzę na tym fotelu dłużej, niż godzinę... Podświadomie wiem, że Leon i Diego są teraz w swoim gabinecie - poprawka; wiem to na pewno. Stukam nerwowo paznokciami o biurko, co szybko przyciąga uwagę zajętej, dotychczas Ferro. Spojrzała na wyświetlacz swojego iPhone i westchnęła ciężko. 
-Jesteśmy w pracy dopiero od dwóch godzin, a ty już nie możesz wysiedzieć? - dziwi się, unosząc brew. 

Rozdział 24: Walka.

Dedykowany wszystkim czytającym :*

Czasami w życiu zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu - rzeczy, które uważamy za stosowne, a jednocześnie mogą całkowicie zrujnować nam życie. Kiedy czujesz, że wpadasz w przepaść i nie potrafisz wyjść, wtedy dopiero zdajesz sobie sprawę z faktu, jak wielką moc mają słowa i czyny, bo każdy jeden ruch, każde jedno słowo decyduje o tym, czy przeżyjesz następny dzień. 
To z Leonem, to niesamowita przygoda. Czułam się bezpieczna, kochana i potrzebna... Było cudownie i przyjemnie - ale potem wzeszło słońce i wróciła szara rzeczywistość. 

Rozdział 23: Nie protestowałaś.

Dedykowany wszystkim czytającym! :*

Budzę się z lekkim bólem głowy. Co do...? 
Gdzie ja jestem? 
Rozglądam się uważnie po pomieszczeniu - w momencie gdy obok siebie zauważam śpiącego Verdasa zamieram. 
Cholera! - łapię się za głowę, wspominając dzisiejszą noc. Jak ja mogłam pójść z nim do łóżka... Co prawda - było nieziemsko - ale to mnie nie usprawiedliwia, ani jego! 
Wstaję powoli z łoża Verdasa, zbieram swoje rzeczy z podłogi i na palcach wychodzę z tego pomieszczenia. Wypuszczam powietrze z płuc, zupełnie jakby kamień spadł mi z serca, a wcale tak nie jest. 

Rozdział 22: Zakazany owoc.


          Po długich namowach Francesci i Ludmiły zgodziłam się wziąć udział w przyjęciu organizowanym przez Vincenta i Veronicę Verdasów. To piękne - uczucie którym się darzą przez dwadzieścia dobrych lat i wciąż kochają się tak, jak na początku. Najgorsze jest to, że mam się tam zjawić z ich młodszym synem - Leonem. Dlaczego akurat on?! 
          No dobra, rozumiem fakt, że Diego jest już zajęty, ale sama mogłabym wybrać sobie partnera. 
          Przyjęcie, ku mojemu zdziwieniu rozpocznie się w terenie - wszystko będzie dziać się na świeżym powietrzy, pod światłem nocnych gwiazd - podobno Verdasowie specjalnie zamówili lokację, by móc świętować. Chciałabym już to zobaczyć, jak to będzie wyglądać. 
          Na tą okazję, decyduję się założyć czarną, lekko obcisłą, krótką sukienkę - która idealnie podkreślała moją sylwetkę. Kupiłam ją jakiś czas temu, lecz nigdy nie było dobrej okazji, by ją założyć. Dziś jest i postanawiam to wykorzystać. 
          Rozpuszczone, wyprostowane włosy sięgają za łopatki. 
          Mocniejszy makijaż, podkreślający moje czekoladowe oczy i biżuteria - zakładam na rękę srebrną bransoletkę, idealnie pasującą do całej kreacji. 
          Ostatnie, co muszę zrobić, to ubrać odpowiednie buty. Szpilki od Christiana Louboutina są perfekcyjnym dopełnieniem. Przeglądam się w lustrze - b o s k o.
          Nagle drzwi się otwierają, a do środka wpada gotowa już Ludmiła. Ma na sobie jasnoniebieską rozkloszowaną sukienkę przed kolano, wysokie szpilki - kupiła w tym samym sklepie. Włosy rozpuszczone, zakręcone w piękne loki, mocny makijaż i srebro na szyi. Ferro prezentuje się idealnie - jak zwykle z resztą. 

Rozdział 21: Manipulująca, egoistyczna.

Czytaj notkę pod rozdziałem.

   -Mam dość. - upiłam łyk gorącej Latte i spojrzałam na przyjaciółkę. Caviglia rozejrzała się po kawiarni, lecz w końcowym efekcie jej wzrok utkwił na mojej osobie.
   -Nie powinnaś tego brać tak do siebie. Ludmiła chce pomóc, a Leon sam nie wie co robić. Jesteś dla niego odrobinkę niesprawiedliwa; przecież nic ci nie zrobił. - stwierdziła Włoszka, mocząc usta w swojej kawie. Kręcę głową z dezaprobatą oglądając swoje kolorowe paznokcie.
   -Dlaczego każdy stoi po jego stronie? Nawet ty. - wzdycham ciężko.
   -Vilu, nie jestem po niczyjej stronie. - wyrywa Francesca, zerkam na nią kocim wzrokiem. -Po prostu myślę, że trochę niesprawiedliwie go potraktowałaś - wiesz, jako przyjaciela.
   -Mówiłam ci, ja nie potrafię być jego przyjaciółką. - zaprzeczam, spuszczając wzrok na moment.
   -Bo czujesz coś do niego. - zgromiłam szatynkę wzrokiem.
   -Nie prawda! - odburknęłam jadowicie. Jak mogła pomyśleć, że ja jestem w nim zakochana?