Dedykacja dla Emily
-Oj błagam... To nie jest tak, że nie chcę tam iść, po prostu... - urywam wpół zdania, widząc minę przyjaciółki.
-Vilu... Proszę. - gestykuluje rękami. -Nie będzie tak źle, moi rodzice przepadają za tobą i dobrze to wiesz. Będą zawiedzeni, jak nie pojawisz się na dzisiejszej kolacji.
Siada na fotelu i zakłada nogę na nogę.
-Tak, wiem to. - mówię krótko. -Ale dobrze znasz Caleb'a i wiesz, jakie mamy stosunki. - podsumowuję, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mam pojęcia co na siebie włożyć, a Ludmiła jak zwykle jest przygotowana.
-Podobasz mu się. Ale nic więcej... Nie rozumiem twojego nastawienia do jego osoby, przecież nie musicie ze sobą rozmawiać. - stwierdza w pośpiechu, podpierając podbródek dłonią.
Kręcę głową z dezaprobatą.
Podchodzę do otwartej szafy i wyciągam z niej czarną asymetryczną sukienkę. Wracam do lustra i przykładam ją do swojego ciała.
-Jakbyś szła na pogrzeb. - komentuje znużona Ferro.
Rzucam jej złośliwe spojrzenie i ponownie kieruję się ku szafie.
Odkładam sukienkę i odchodzę od niej, po czym siadam na swoje łóżko, a dosłownie dwie sekundy później leżę na nim bezwładnie.
-Nie rozumiem cię. - do moich uszu dochodzi niespokojny głos przyjaciółki, która po chwili siada obok mnie. -To tylko kolacja z moimi rodzicami, którzy cię wielbią...
-I twoim kuzynem, który mnie wielbi w zupełnie inny sposób... W sposób, który mi się ani trochę nie podoba. - podpieram się na łokciach. -Wyobrażasz sobie, co zrobi Leon, jak Caleb zacznie się do mnie podwalać? Wyobrażasz to sobie? Bo ja tak i to wcale nie jest przyjemna wizja.